
-
W niektórych rosyjskich brygadach rośnie liczba żołnierzy zgłaszających się do szpitali, by uniknąć walki na froncie.
-
Pogłoski o przerzuceniu jednostek do rejonu intensywnych walk pod Pokrowskiem spowodowały wzrost zgłoszeń.
-
Dowództwo rosyjskie ukrywa rzeczywistą skalę strat, wpisując poległych jako dezerterów, by uniknąć roszczeń rodzin.
-
Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Ukraiński ruch oporu Atesz przekazał, że w rejonie Chersonia, w szeregach 205. samodzielnej brygady strzelców zmotoryzowanych, gwałtownie zaczęła rosnąć liczba żołnierzy, którzy chcą uniknąć walki i zgłaszają się do szpitali.
Jak czytamy, rosyjscy żołnierze masowo zgłaszać mają choroby czy urazy i liczą na hospitalizację.
Wzrost liczby takich przypadków miał być szczególnie widoczny po tym, jak pojawiły się pogłoski o przerzucaniu kolejnych jednostek w rejon Pokrowska, gdzie trwają najbardziej zacięte walki.
Wojna w Ukrainie. Rosjanie nie chcą iść na front
Sytuacja pod Pokrowskiem od miesięcy jest skomplikowana, a w ostatnich tygodniach rozgorzały tam najostrzejsze walki. Żołnierze Władimira Putina za wszelką cenę mają podbić mają miasto, a także sąsiedni Myrnohrad.
We wtorek naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy generał Ołeksandr Syrski przekazał, że Rosjanie zwiększają liczebność swych sił na kierunku pokrowskim, obecnie liczą one już ponad 155 tysięcy.
Zdaniem partyzantów z ruchu Atesz liczba próśb o hospitalizację wzrosła ponad normę, „znacznie ją przekraczając„. Rosyjscy bojownicy mają zgłaszać się do placówek m.in. ze starymi urazami, wątpliwymi diagnozami bądź po prostu próbując jakichkolwiek wymówek, by wykpić się udziału w walkach.
„Żołnierze coraz częściej deklarują, że nie chcą iść na linię frontu i szukają wszelkich sposobów, by tego uniknąć” – napisano.
Jak Rosjanie maskują realną liczbę strat na linii frontu?
Wcześniej partyzanci donosili także o innej praktyce Rosjan; tym razem wśród dowództwa. Jak informowano, niektóre rosyjskie brygady miały wpisywać poległych w walkach jako osoby „samowolnie opuszczających jednostkę”.
W ten sposób usiłowano ukrywać rzeczywistą liczbę zabitych, a tym samym unikać roszczeń ze strony rodzin zmarłych żołnierzy. Jak tłumaczono, działanie takie ma upraszczać sytuację. To łatwiejsze niż tłumaczenie rodzinie, gdzie jest ciało.
W przypadkach takich znaczenie mają także z pewnością względy finansowe.
Źródła: Atesz, Reuters
-
Kruszy się układ zawarty na początku wojny. Dane nie pozostawiają złudzeń
-
Ruch Kijowa w sprawie planu pokojowego. Trump: Zełenski musi być realistą












