
-
Tulkuny z „Avatara” są metaforą wielorybów i nawiązują do rzeczywistych zbrodni wielorybników przeciwko przyrodzie.
-
Film podkreśla wyjątkową inteligencję tych istot oraz ich więź z Na’avi, kontrastując ich łagodność z brutalnością ludzi.
-
Wprowadzenie zakazów połowów doprowadziło do częściowej odbudowy populacji wielorybów, ale trauma spowodowana przemysłowym wielorybnictwem pozostaje niezatarta.
-
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Tulkuny pojawiły się w drugiej części „Avatara”, czyli pokazanej w 2022 r. „Istocie wody”. To część, w której Jack Sully ze swoją rodziną z ludu Na’avi ucieka z lasu na tereny raf i wybrzeży morskich, gdzie mieszka morskie plemię Na’avi zwane Metkayina. To tubylcy mocno związani z morzem, przystosowani do życia blisko wody i w wodzie. Świetnie pływają, wykorzystując do tego morskie stworzenia Pandory takie jak tsurak, czyli podobny nieco do bellony i ptaszora stwór potrafiący pływać i unosić się na płetwach nad wodą, a także ilu, czyli istota nieco przypominająca plezjozaury.
Najściślejsza więź wiąże jednak morskich Na’avi z ogromnymi istotami oceanicznymi zwanymi tulkunami. Podobne do naszych wielorybów, są jednak od nich większe i znacznie bardziej inteligentne. Tulkuny wyrastają daleko poza pojmowanie zwierząt, potrafią w swym języku rozmawiać z Na’avi, tworzą z nimi sojusze i przyjaźnie, jedno i drudzy nazywają się braćmi i siostrami. „Trudno nam zrozumieć jaka więź łączy Na’avi i tulkuny” – słyszymy w „Avatar: Istota wody”. To także wspólne rytuały, bowiem ogromne tulkuny mają swoje wierzenia, prawa, są istotami niemal religijnymi.
„Avatar” nawiązuje do zbrodniczych polowań na wieloryby
To stawia w zupełnie innym świetle zbrodnie dokonane przez wielorybników przez lata polowań na te ssaki, aż do wprowadzenia zakazów, dzięki którym teraz populacje morskich waleni powoli się odradzają. Międzynarodowa konwencja o uregulowaniu połowów wielorybów powstała w Waszyngtonie w 1946 r., ale moratorium na połowy wprowadzono w 1986 r. To wtedy wielorybnictwo zostało ograniczone w sposób, który dawał szansę na odtworzenie populacji morskich ssaków. Moratorium nie przyjęły Norwegia i Islandia, a Japonia zastosowała pewien wytrych. Podpisała układ, ale wykorzystała tkwiącą w nim lukę, która zezwala na odłów waleni do celów naukowych. Japońskie statki wielorybnicze stosowały właśnie tę wymówkę. Dodajmy do tego także ograniczone połowy stosowane przez miejscową ludność niektórych rejonów świata, chociażby mieszkańców Czukotki, Kamczatki i Sachalina, polujących od setek lat na pływacze szare. Niestety, Rosja także wykorzystuje tę lukę.
Ochrona jednak działa, chociaż dawnych populacji wielorybów odbudować się nie udało. Zostały brutalnie wytrzebione. Dzisiaj wciąż żyje około 200-300 tys. kaszalotów, a liczba humbaków osiągnęła 100 tys. Na około 10-25 tys. zatrzymała się liczba ocalałych płetwali błękitnych, czyli tych największych spośród zwierząt, o długości 35 metrów (u samic) i wadze nawet przeszło 150 ton. To zaledwie ostatnie 5 procent liczby tych waleni upolowanych między 1868 a 1978 r. Najwyższy wzrost liczebności widzimy o pływaczy szarych, które w 1986 r. były na krawędzi wymarcia, a dzisiaj w kilku populacjach żyje ich około 25 tys. nadal jednak mamy wiele gatunków wielorybów bardzo nielicznych np. drugi co do wielkości na świecie finwal ogranicza się do 15, może 20 tys. sztuk, a waleni biskajskich jest jeszcze mniej.
Wielorybnictwo naruszyło równowagę ekosystemów
Brzmi to miło, ale jednak skala mordów na wielorybach w ramach połowów wielorybniczych była trudna do wyobrażenia, zwłaszcza od czasu wprowadzenia szybszych i większych statków, wyposażonych w armatki z harpunami. Jeszcze przed II wojną światową liczba płetwali błękitnych przekraczała 130 tys. sztuk – dzisiaj nie mamy nawet jednej piątej z tego. A liczbę kaszalotów z XVIII wieku, czyli przed epoką masowego wielorybnictwa szacuje się (bo tylko szacunki są możliwe) nawet na milion osobników. Tworzyły one wtedy spore stada. Dzisiaj takich nie ma.

Historia wielorybnictwa, zwłaszcza tego na przemysłową skalę począwszy od XIX wieku, to historia jednej z największych zbrodni na przyrodzie w całej historii. I do niej nawiązuje „Avatar” zarówno w drugiej, jak i teraz trzeciej części.
Występujące tu inteligentne tulkuny to bowiem istoty tak ogromne, jak łagodne. „Żaden się jeszcze nie odwinął” – mówi jeden z polujących na nie wielorybników, bowiem mimo ogromu swych ciał, istoty te nie są agresywne, nie kontrują, nie próbują ruszyć na oprawców. Zabrania tego ich prawo, które mówi, że agresja za agresję nie jest nigdy dobrym rozwiązaniem i nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Tulkuny twierdzą, że odpowiadanie agresją prowadzi do powstania spirali zła, którą potem trudno zatrzymać. Dlatego stworzyły zakaz takich zachowań.
Akcja „Avatara” to druga połowa XXII wieku
To nawiązanie do praw naturalnych obowiązujących w świecie, w którym istnieje równowaga. Przybywający na Pandorę ludzie zmienili jednak tę równowagę. Wedle filmowych scenariuszy, pierwsze lądowanie ludzi na tym zamieszkałym i bogatym w faunę i florę księżycu planety Polifem w konstelacji Alfa Centauri miało miejsce w 2129 r. Pierwsza część „Avatara” rozgrywa się w 2154 r., kiedy dochodzi do potężnego starcia ziemskich kolonizatorów z miejscowymi tubylcami Na’avi broniącymi swej planety i zasad życia na niej. Datę bez trudu można ustalić dzięki zapisom wideo, których dokonuje Jack Sully. Widać tam daty od maja do sierpnia 2154 r. Akcja drugiej i trzeciej części umiejscowiona jest na około 2168 do 2170 r. mamy zatem kilkadziesiąt lat, w trakcie których ludzie stają się koszmarnym zagrożeniem ekosystemu także innego ciała niebieskiego.

James Cameron zawarł w „Avatarze” wiele scen pokazujących bestialstwo i bezwzględność Ziemian wobec nowej przyrody, podsycaną przez chciwość. W wypadku podobnych do wielorybów tulkunów przybiera to szczególny wymiar, bowiem z ciał tych istot pozyskuje się płyn zwany amrita – gęsty i żółty, występujący u podstawy czaszki tych mieszkańców Pandory. Ponieważ zatrzymuje proces starzenia się, zyskał ogromną wartość – nawet 80 mln dolarów za pół litra. W efekcie w 2168 r. wyparł minerał urobtanium jako główne źródło dochodów z podboju Pandory i przyczynił się do rozwoju polowań na tulkuny.
To mocne nawiązanie do tranu i tłuszczu wielorybiego, pozyskiwanego jako podstawa produkcji przemysłowej do czasu nowych odkryć przemysłowej rewolucji np. czasu pojawienia się lampy naftowej i prądu. Tłuszcz wielorybów służył głównie jako olej lamp do oświetlania domów i ulic przed erą nafty, a także jako doskonały smar do maszyn, w tym płynów hydraulicznych i skrzyń biegów. Wykorzystywano go także do produkcji mydła, lakierów, farb, kosmetyków (np. kremy, szminki), a nawet lekarstw. Ambra kaszalotów stosowana była w perfumerii, a fiszbiny z pysków wielorybów – do usztywniania odzieży, abażurów i innych. To pokazuje, że także wielorybnictwo w XIX i XX wieku stanowiło intratny biznes, a statki wielorybnicze pełne przetopionego tłuszczu, ambry i fiszbinów były warte fortunę.
W „Avatarze” sceny pokazujące ataki wielorybnicze są bardzo drastyczne i działają na wyobraźnię. Mało kto miał okazję widzieć, jak naprawdę odbywało się to barbarzyństwo, jak trafione harpunami wieloryby krwawiły i opadały z sił, były gonione i torturowane aż wyzionęły ducha. Wreszcie jak takie łowy rozbijały ich rodziny, opiekę nad młodymi i zmieniały morskie ekosystemy. Dzięki takim ujęciom łatwiej to pojąć.














