
Ponad połowa z czterdziestki najmłodszych polskich milionerów działa w ramach firmy rodzinnej. Ale w zasadzie tylko czterech z nich można nazwać pełnoprawnymi spadkobiercami. To znaczy, że teraz to oni mają 100 proc. udziałów w firmie rodziców, którzy albo zmarli, albo odeszli już na zasłużoną emeryturę. Cała reszta wprawdzie ma udziały w biznesie, tylko nie ma w nim ostatecznego głosu. Firmę dalej kontroluje mama lub tata.
To bardzo częsty przypadek w polskim biznesie. Rodzina komunikuje sukcesję, że oto teraz syn lub córka przejmują stery w firmie, ale idzie za tym tylko stanowisko, a nie realne udziały, które dalej, mimo emerytalnego wieku, trzyma przy sobie rodzic.
Patrząc na całą setkę najbogatszych ludzi w kraju, takich pełnoprawnych spadkobierców jest jedynie 11. To w dużej mierze synowie i córki, którzy zostali sukcesorami tylko dlatego, że właściciel firmy zmarł. Przypadki przekazania udziałów z rodzica na dziecko to nadal w Polsce rzadkość.
Dzieci bezudziałowe













