
Z symulacji ludności przygotowanej przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że do 2060 roku czeka nas wzrosty liczby ludności powyżej 70 lat. Badania pokazują, że szczególnie znaczny będzie przyrost osób najstarszych w grupie wieku 90 lat i więcej, której liczebność zwiększy się blisko trzykrotnie w porównaniu do 2024 r. W innych grupach wiekowych ludzi wciąż będzie ubywać. Polska stanie się krajem ludzi starych.
Czy jesteśmy gotowi na taki scenariusz? – Nie, ale możemy dużo zrobić, żeby ten trend złagodzić i część tych problemów rozwiązać – uważa Mateusz Łakomy, ekspert ds. demografii.
Jednocześnie przyznaje, że cokolwiek nie zrobimy, to czeka nas pewien okres przejściowy, w którym napotkamy trudności, bo procesy demograficzne są długotrwałe i nie da się ich szybko naprawić, a kiepską demografię mamy od 35 lat.
Zdaniem Łakomego możemy zrównoważyć i nawet odmłodzić społeczeństwo, ale do tego potrzebna jest długofalowa konsekwentna praca nad zwiększeniem dzietności.
– Polacy chcą mieć dzieci, ale między tym, co chcą, a tym, na co się decydują, jest ogromna luka. To wynika z wielu barier, które przeszkadzają im w realizacji marzeń o potomstwie. Począwszy od trudności z wejściem w związek, aż po bariery związane z edukacją, rynkiem pracy, mieszkalnictwem – wylicza ekspert.
Nieskończony spadek liczby ludności
Obecnie dzieci w Polsce rodzi się mało, daleko nam do osiągnięcia wskaźnika dzietności, który pozwoliłby na zastępowalność pokoleń. – Jeśli sytuacja się nie poprawi, to czeka nas dalszy, właściwie nieskończony, spadek liczby ludności. W pewnym momencie spadniemy do bardzo niskich poziomów, co zresztą dotyczyć też będzie spadku liczby ludności w wieku produkcyjnym. Oczywiście jest szansa, że jak będziemy działać, to w pewnym momencie się to zatrzyma, ale im dłużej taka sytuacja będzie się utrzymywać, tym większe to będzie dla nas obciążenie z perspektywy ekonomicznej – ocenia Łakomy.
Część świadczeń nie będzie dostępna, będzie to oznaczało pogorszenie opieki zdrowotnej nie tylko dla osób starszych, ale dla wszystkich, ponieważ budżet jest wspólny
W 2060 r. luka finansowa w ochronie zdrowia może sięgnąć 434 mld zł, czyli 7,1 proc. PKB – wynika z raportu przygotowanego przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego i Federację Przedsiębiorców Polskich. Eksperci wskazują, że bez zmiany sposobu finansowania system nie nadąży za potrzebami pacjentów.
– Pieniędzy będzie brakowało między innymi w związku z tym, że będą rosły koszty opieki zdrowotnej nad osobami starszymi. Będą tego konsekwencje. Część świadczeń nie będzie dostępna, będzie to oznaczało pogorszenie opieki zdrowotnej nie tylko dla osób starszych, ale dla wszystkich, ponieważ budżet jest wspólny – mówi nam ekspert od demografii.
Jego zdaniem próby zasypania tego deficytu będą skutkowały brakiem pieniędzy na inne obszary finansowane z budżetu państwa, takie jak infrastruktura, edukacja, obrona narodowa, sądownictwo. – Ta kołderka zacznie być coraz krótsza, a wiemy, że już teraz nie jest idealnie – kwituje Łakomy.
Do tego dochodzą kwestie terytorialne, bo proces starzenia będzie w różnym stopniu widoczny w poszczególnych regionach. – Duże miasta tego na początku bardzo nie odczują, natomiast będzie to widoczne na terenach peryferyjnych, skąd od lat następuje duża emigracja wewnętrzna. Odsetek osób starszych będzie tam wyraźnie większy niż średnia krajowa, co wiąże się z wyzwaniami – podkreśla ekspert.
Samotność seniorów to problem systemowy
Wyzwania, o których mówi, to m.in. zanik życia społecznego i gospodarczego na tych terenach, a jednocześnie wysokie obciążenie budżetów samorządów. Dla kraju będzie to też oznaczało wyraźny wzrost wydatków na emerytury i ochronę zdrowia.
Wyzwań wynikających ze starzejącego się społeczeństwa jest o wiele więcej. Obok tych policzalnych są takie, które dotyczą samotności, braku wsparcia, godności.
– Znam wielu seniorów, którzy żyją aktywnie, ale problem pojawia się, kiedy przychodzi choroba albo ograniczenia pod względem ruchowym czy umysłowym. Scenariusz często jest taki sam: coraz trudniej jest im zrobić zakupy, wyjść po schodach, ugotować sobie obiad. Przestają wychodzić z domu i jeżeli nikt do nich nie zagląda, to odchodzą w samotności. Znałam takie osoby, które były znajdowane dopiero przez policję i nikt nawet nie wiedział, od jak dawana nie żyły – mówi Interii Jolanta Stokłosa, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum im. Św. Łazarza” w Krakowie.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że samotność seniorów to problem systemowy, z którym zderza się na co dzień. – A będzie tylko narastał. Kto przy zwiększającej się liczbie seniorów w kolejnym piętnastoleciu będzie w stanie się takimi ludźmi zająć, otoczyć ich opieką. Dziś coraz mniej osób decyduje się na mieszkanie z rodzicami, czasami bliskich dzielą setki kilometrów. Musimy myśleć o tym jako społeczeństwo i poruszać ten temat – podkreśla.
Stokłosa wspomina, że w latach osiemdziesiątych dostrzeżono potrzebę opieki nad chorymi na nowotwory, będącymi w ostatnim okresie życia i dzięki temu zaczęły powstawać hospicja domowe.
– Teraz sądzę kolej na zorganizowane ruchy społeczne do opieki nad seniorami. W latach pięćdziesiątych bł. Hanna Chrzanowska organizowała pielęgniarstwo parafialne, które opiekowało się osobami chorymi. Pielęgniarki i wolontariusze przychodziły do nich do domów, pielęgnowali i pomagali w codziennych czynnościach. Czasami chodzi tylko o to, żeby zrobić komuś zakupy, podać kubek z herbatą. Dziś nie obserwuję propagowania takich działań, a są i będą potrzebne – mówi.
Polska jednym z najszybciej starzejących się krajów
Wielu seniorów potrzebuje jednak całodobowej opieki, która mogłaby być im zapewniona w zakładach leczniczo-opiekuńczych, ale tych nie ma za wiele. Czy powstaną nowe? – Tu mam duży znak zapytania, bo jeśli nawet to jeżeli będą prywatne, to nie każdego będzie na nie stać – przyznaje Stokłosa. Wylicza, że takie ośrodki kosztują 5-7 tys. zł miesięcznie.
Kwestie finansowania opieki nas seniorami porusza też Mateusz Łakomy. Uważa, że jeszcze długo nie będziemy gotowi jako kraj na ponoszenie kosztów opieki nad seniorami. – To nie będzie raczej priorytetowy wydatek państwa – mówi. Co my możemy zrobić? Zdaniem eksperta powinniśmy się skupić na wspieraniu relacji społecznych i to nie tylko w rodzinach, ale też z rówieśnikami, sąsiadami.
– Rodzina ma duże znaczenie we wsparciu w opiece, ale wiemy, że w związku z niską dzietnością będzie to niewystarczające, kiedy jedna osoba dorosła będzie miała na utrzymaniu więcej osób starszych. Są też pewne możliwości technologiczne, które będą w stanie monitorować stan zdrowia i w jakimś stopniu nas wspierać, jednak jeszcze nie jesteśmy do tego gotowi – przyznaje Łakomy.
Opieka nad osobą starszą i chorą nie jest prosta, to ogromny wysiłek i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. To temat, który dotyczy nas wszystkich
Niewątpliwie plusem jest, że sprawność obecnego średniego pokolenia będzie większa niż obecnego starszego pokolenia ze względu na lepsze odżywienie, większą ergonomię pracy, unikanie chorób cywilizacyjnych związanych z otyłością czy nadużywaniem alkoholu. – Niemniej to nie wystarczy – uważa Łakomy.
Starzenie się społeczeństwa to ewidentnie trend ogólnoświatowy. – Wiemy, że Polska jest jednym z najszybciej starzejących się krajów. Temat jest żywy i aktualny, musimy się zastanawiać też nad własnymi oryginalnymi rozwiązaniami, które być może inni będą naśladować – mówi ekspert od demografii.
Jolanta Stokłosa, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych „Hospicjum im. Św. Łazarza” w Krakowie też przyznaje, że kluczowe jest, by o problemach związanych ze starością dyskutować. Wspomina o planowanych zmianach w ustawie o opiece długoterminowej.
– Opieka nad osobą starszą i chorą nie jest prosta, to ogromny wysiłek i trzeba sobie z tego zdawać sprawę. To temat, który dotyczy nas wszystkich. Ważne, żeby wypracować jakieś rozwiązania systemowe oraz udział w rozwiązywaniu problemu przez organizacje pozarządowe, stowarzyszenia zwykłe, dzielnice czy parafie, przez spółdzielnie mieszkaniowe. Ufam, że już teraz i w przyszłości seniorzy nie pozostaną sami – mówi nam Stokłosa.













