Śledztwo ws. byłego europosła Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Czarneckiego wszczęte zostało po złożonym przez Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) zawiadomieniu dotyczącym rozliczeń paliwowych, tzw. kilometrówek.

W ubiegłym miesiącu polityk usłyszał zarzut „niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości”. Zdaniem prowadzącej postępowanie Prokuratury Okręgowej w Zamościu, Ryszard Czarnecki miał wyłudzić łącznie ponad 854 tys. złotych.

„Gazeta Wyborcza”, która dotarła do akt sprawy, poinformowała, że w latach 2009-2013 przedstawione przez Ryszarda Czarneckiego kilometrówki pozwoliłyby mu „ponad pięć razy okrążyć Ziemię.

W rozliczeniu podawał on łącznie 19 pojazdów, wśród których znalazł się m.in. ciągnik siodłowy i chiński motorower. Choć polityk przez te lata mieszkał w Warszawie, jako punkt początkowy trasy do Brukseli wskazywał najczęściej Jasło.

To nie Ryszard Czarnecki wypełniał dokumenty?

Jako odpowiedź na zarzuty Ryszard Czarnecki tłumaczył, że odpowiedzialność za jego błędne rozliczenia ponoszą jego współpracownicy. To oni mieli wypełniać dokumenty.

Prokuratura stanowczo zaprzeczyła tym informacjom. – Wątek rzekomej winy asystentów Ryszarda C. był procesowo weryfikowany – przekazał Onetowi prok. Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.

Asystenci byłego europosła zostali przesłuchani w charakterze świadków. – Ich zeznania, wraz z innymi dowodami, w szczególności w postaci zabezpieczonej dokumentacji, dały podstawy do wydania postanowienia o przedstawieniu zarzutów Ryszardowi C. – poinformował prokurator.

Ryszard Czarnecki opublikował oświadczenie

Ryszard Czarnecki jednak zdania nie zmienia. W opublikowanym w poniedziałek po południu oświadczeniu podtrzymuje, że to nie on wypełniał dokumenty. „Po raz kolejny, tak jak czyniłem to w ostatnich czterech latach, podkreślam, że to nie ja wypełniałem wnioski o rozliczenie podróży, o których mówi prokuratura, a za nią media. I to nie ja wpisywałem dane, o których mowa. Podkreślałem to wielokrotnie Złą wolą jest tego nie zauważać” – napisał.

I dalej. „W toku postępowania sądowego udowodnię swoją niewinność. A próby »grania« aktami, do których moi prawnicy dostęp mają dopiero od piątku, a dziennikarz »Gazety Wyborczej« miał je znacznie wcześniej, pokazuje polityczny kontekst całej sprawy” – czytamy w oświadczeniu.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.