Jest połowa września 1991 roku. 25-letni Zenon G. jedzie swoim niebieskim tarpanem na targowisko w Gdyni. Zauważa tam 17-letnią Agnieszką spacerującą z psem. Proponuje dziewczynie kawiarnię. Nastolatka zgadza się i razem z psiakiem wsiada do samochodu Zenona. Ostatecznie jednak mężczyzna zabiera dziewczynę do lasu.  Tam zaczyna ją dotykać i całować. Agnieszka broni się. Wtedy mężczyzna przewraca ją i zaczyna dusić. Gdy opór kobiety ustaje, Zenon rozbiera ją i wykorzystuje seksualnie. Nie interesując się tym, czy dziewczyna jeszcze żyje, ukrywa jej ciało w zagajniku i odjeżdża. 

Zobacz wideo Jak wygląda proces oskarżonego w procesie karnym? „Tylko raz widziałam, żeby po wyroku zaczął płakać”

Wszczynane są szeroko zakrojone poszukiwania Agnieszki. Zwłoki ostatecznie znajduje przypadkowo 5 października grzybiarz. Są w takim stanie, niemożliwe jest nawet jednoznaczne ustalenie płci. Pomocna okazuje się wówczas karta stomatologiczna i analiza uzębienia. Ponadto, przy ciele dziewczyny leżała bransoletka, breloczek i siatka z zakupami. Rodzice Agnieszki potwierdzają, że to rzeczy należące do nastolatki. 

Mija kilka miesięcy. Jest czerwiec 1992 roku. Zenon G. jedzie do Gdańska, na trasie w jednej z miejscowości dostrzega dzieci, które próbują złapać „stopa” po skończonych lekcjach. Wśród nich jest 11-letnia Wioletta. Mężczyzna deklaruje, że zawiezie ją do domu, ale ostatecznie zabiera dziecko do lasu. Dziewczynka krzyczy. Zenon dusi 11-latkę, a następnie gwałci, gdy ta traci przytomność. Następnie ucieka, zabierając ze sobą tornister Wioletty. Ciało znajdują później spacerowicze.

Kasia i Sylwia uciekają

Zenon nie przestaje. Po kilku tygodniach zabiera kolejne autostopowiczki – 13-letnią Sylwię i 14-letnią Katarzynę, które wybierają się z Gdyni nad jezioro. Mówi dziewczynkom, że musi pojechać do lasu, bo zostawił tam jakieś wiadra. Nastolatki czują, że coś jest nie w porządku. Próbując uciec z auta, ale drzwi pasażera nie można otworzyć wewnętrzną klamką.

Gdy docierają w głąb lasu, Zenon każe dziewczynkom się rozebrać. Protestują. Mężczyzna grozi im gwałtem. Dziewczynki rozbierają się. Zenon zaczyna je wykorzystywać. 

13-letnia Sylwia dostrzega moment nieuwagi mężczyzny i ucieka naga z szoferki. Zenon rusza w pogoń, wtedy ucieka także Katarzyna. Sylwia zatrzymuje na szosie samochód, którym jedzie trzech mężczyzn. Okrywają roztrzęsioną i całkowicie nagą dziewczynkę kocem, zamykają ją w aucie i ruszają do lasu, by znaleźć Zenona i Katarzynę. Nie udaje im się. Zenon zdążył odjechać. Mężczyźni znajdują jedynie rozrzucone ubrania, ręczniki, kosmetyki i grzebień. Widać też ślady kół.

Sylwia zostaje zawieziona na policję, wkrótce odnajduje się także Katarzyna. W oparciu o relacje nastolatek zostaje sporządzony portret pamięciowy mężczyzny. Dziewczynki podają też ważne szczegóły, takie jak kolor samochodu, koralikowe wyściełanie siedzeń, uszkodzona klamka w drzwiach. Relacje nastolatek są zbieżne. Biegły psycholog nie stwierdza u nich tendencji do konfabulacji. 

„To jest on”

30 września policja dostaje wydruk z listą zarejestrowanych tarpanów. Jednocześnie, niezależnie od tego, funkcjonariusze zwracają uwagę na niebieskie tarpany poruszające się po drogach.

9 lipca zostają skontrolowane dwa takie auta. Jedno z nich należy do Zenona G. Opis auta podawanego przez dziewczynki odpowiada temu, którym porusza się mężczyzna. Również sam kierowca przypomina osobę uwiecznioną na portrecie pamięciowym, na co zwraca uwagę jeden z policjantów w rozmowie z pozostałymi funkcjonariuszami. – To jest on – krzyczy wręcz. 

Są maty z koralików na siedzeniach, zepsuta wewnętrzna klamka. Zenon podczas rozmowy z policjantami sprawa wrażenie zdenerwowanego. Funkcjonariusze następnie zwracają się do urzędu gminy po teczkę dowodu osobistego, by uzyskać m.in. zdjęcie Zenona G. Fotografia pokazywana jest Sylwii i Katarzynie (wraz ze zdjęciami innych osób). Dziewczynki wskazują, że to właśnie Zenon G. był ich porywaczem. 

Po czterech dniach Zenon G. zostaje zatrzymany. Wtedy klamka w jego aucie jest już naprawiona, koralików na siedzeniach nie ma, a sam Zenon nie ma już wąsów, ma krótsze włosy i czesze się w inny sposób.

Sylwia podczas okazania potwierdza: to ten mężczyzna ją porwał. Katarzyna przyznaje jedynie, że Zenon jest podobny do osoby, która je porwała. W sądzie wyjaśnia później, że już wtedy była pewna. Zgłaszała jednak wątpliwości, bo miała usłyszeć ostrzeżenie od policjanta, że w przypadku pomyłki zostaną uwięzieni jej rodzice. 

Jeszcze na samym początku nie łączono Zenona ze sprawą dwóch zabójstw, do których doszło we wrześniu i czerwcu. 

Przesłuchania Zenona G. 

Zenon początkowo nie przyznaje się do porwania nastolatek. Twierdzi, że nie mógł skrzywdzić Sylwii i Katarzyny, bo tego dnia pomagał w dostawie tucznika do punktu skupu, a potem był na rozmowie o pracę. Mówi też, że koraliki z siedzeń „rozsypały się” i wyrzucił je gdzieś przy trasie, gdy zatrzymał się za potrzebą.

Zgolenie wąsów tłumaczy zaleceniami dermatologa w związku z wysypką w pobliżu ust i koniecznością smarowania się maścią. Rzeczywiście miał dwie wizyty u dermatolożki, było to jednak w lutym 1992 r., kilka miesięcy przed zatrzymaniem. Lekarka zaznaczyła potem przed sądem, że nawet jeśli zalecała mężczyźnie zgolenie wąsów, to powinien był zrobić to od razu, a nie po 4-5 miesiącach od konsultacji. 

Podczas kolejnego przesłuchania 14 lipca 1992 r. Zenon opisuje również okoliczności porwań i zabójstw 17-letniej Agnieszki i 11-letniej Wioletty. Podaje policjantom takie szczegóły dotyczące porwania 11-latki, których znać jeszcze nie mogli, bo śledztwo było na bardzo wstępnym etapie. Potwierdza też ostatecznie, że porwał również 13-letnią Sylwię i 14-letnią Katarzynę. 

Przesłuchanie zarejestrowane jest na kasecie wideo. Zenon dostaje papierosy, herbatę. Atmosfera jest spokojna. 

Dzień później wycofuje się z wyjaśnień ws. śmierci Agnieszki i Wioletty, przekonuje, że zostały wymuszone przez policjantów, którzy mieli go bić i wkładać mu do ust lufę pistoletu. Twierdzi, że funkcjonariusze mieli zastraszać go przed rozpoczęciem przesłuchania. 

Potem znów zmienia zdanie: przyznaje się do winy, a wersję o pobiciu przez policjantów miał mu podpowiedzieć kolega z celi. Zenon bierze udział potem w wizjach lokalnych.

W styczniu 1993 r. ponownie twierdzi, że jest niewinny. Mówi, że gdy zmarła Agnieszka, był na urodzinach teściowej, a gdy doszło do śmierci Wioletty, pracował przy konstrukcji dachu na budowie. Także w dniu porwania Sylwii i Katarzyny miał być całkowicie zajęty w zupełnie innym miejscu.

Świadek o „kaczym chodzie”

W samochodzie Zenona G. śledczy zabezpieczają 236 włosów, w tym włosy zwierzęce. „Z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością” potwierdzają, że wśród nich znajdowały się włosy 11-letniej Wioletty oraz psa 17-letniej Agnieszki. Jeśli chodzi o włosy Agnieszki, nie pobrano ich przed pogrzebem, więc biegły nie miał materiału porównawczego. 

Na odzieży Wioletty znajdowane są włókna z koca, który znaleziono w aucie Zenona. 

W sprawie występuje też świadek, który miał widzieć Zenona, 17-letnią Agnieszkę i jej psa podczas spaceru w lesie. Zwraca uwagę na charakterystyczny „kaczy chód” mężczyzny i jego skórzaną kurtkę. Podczas okazania wskazuje na Zenona. Rozpoznaje też kurtkę, którą zabezpieczono w mieszkaniu mężczyzny. Badanie ortopedyczne wyklucza u Zenona dolegliwości, jednak lekarze dochodzą do wniosku, że mężczyzna mógł kuleć ze względu na powiększenie węzłów chłonnych. Również żona Zenona potwierdza, że zdarzało mi się utykać, gdy miewał ataki bólu.

Biegła psycholog stwierdza u Zenona zaburzenia osobowości, objawiające się m.in. trudnościami w odraczaniu zaspokajania potrzeb. Seksuolog diagnozuje m.in. pedofilię zastępczą (chodzi o sytuację, w której sprawca dopuszcza się przestępstw na dziecku, gdy z jakiegoś powodu nie może nawiązać kontaktu seksualnego z osobą dojrzałą). Gdy dochodziło do ataków na dziewczynki, żona Zenona G. rzeczywiście miała problemy zdrowotne, co miało wpływ na pożycie seksualne małżonków.  

Niepoczytalności u Zenona G. nie stwierdzono. 

„Rzuciliśmy go na stół”

Proces rusza w marcu 1994 r. przed Sądem Wojewódzkim w Gdańsku. Zenon G. w sądzie także nie przyznaje się do winy. Przekonuje, że to policjanci przekazali mu informacje na temat tych przestępstw, a następnie kazali się uczyć tych faktów na pamięć i powtarzać. Dodaje, że był bity, torturowany i straszony za każdą próbę niesubordynacji lub udowodnienia swojej niewinności. Opowiada, że bito go po genitaliach, które przez to miał opuchnięte i obolałe. 

Sąd analizuje m.in. nagrania z wizji lokalnych. Nie dostrzega na nich, by mężczyzna poruszał się w sposób sugerujący odczuwanie bólu. Chodzi dość szybko, w pewnym momencie w lesie nawet biegnie. Swobodnie siada na krześle. Według sądu nie ma żadnego dowodu na to, by mężczyzna miał być rzeczywiście torturowany przez policjantów. 

Po latach okazało się, że wobec Zenona G. rzeczywiście użyto siły. Przyznał to w podcaście „Bar Paragraf” były policjant Jarosław „Majami” Pieczonka.

– Przygotowaliśmy pokój do przesłuchania, żeby zadziałało to na jego psychikę. To robisz tylko raz. Jeśli się nie przyzna, to pozamiatane. Cały ten teatr przygotowaliśmy, ustawiliśmy stół, żeby był „strzał” na wejście. Obserwowaliśmy go, jak się zachowuje. Po tym wstępie położyliśmy go na stole, rzuciliśmy go na stół – mówił były funkcjonariusz. 

– Trwało to może 15 minut, jak żeśmy go obrabiali. Oczywiście nie miał żadnych śladów. Przyznał się do zabójstwa. Każdy może się przyznać pod wpływem siły, ale wskazał bardzo ważną rzecz. Jak pojechaliśmy na wizję lokalną, to wskazał schowany tornister tej dziewczynki [Wioletty – red.]. To był dla niego masakryczny dowód – dodał. 

Sąd nie wierzy w spisek

Zenon próbuje bronić się przed sądem podczas procesu także w inny sposób. Mówi, że to Sylwia i Katarzyna chciały od niego pieniędzy za rozebranie się, a kiedy odmówił, zagroziły, że zgłoszą to na policję. Sąd odrzuca jednak tę wersję, biorąc pod uwagę nie tylko zeznania samych dziewczynek, ale okoliczności odnalezienia jednej z nich, całkowicie nagiej i przerażonej, ledwo składającej słowa. 

Część wyjaśnień Zenona, w których opowiada o szczegółach zbrodni, zarejestrowana jest na kasetach magnetofonowych. Są odtwarzane w trakcie procesu. Mężczyzna tłumaczy wtedy, że na nagraniach nie wypowiadał się spontanicznie, ale czytał przygotowany przez inną osobę tekst. 

Na sali rozpraw przeprowadzany jest wobec tego eksperyment: sąd każe Zenonowi odczytać fragment wyjaśnień spisany na maszynie. Mężczyzna czyta mało płynnie, przekręca niektóre słowa. Brzmi to zupełnie inaczej niż wypowiedź zarejestrowana na taśmach. Zenon dostaje też kartkę zapisaną wcześniej własnoręcznie. Jest jeszcze gorzej. Mężczyzna sylabizuje, wręcz jąka się. 

„Jeżeli przyjąć za prawdziwe twierdzenie oskarżonego, że całe postępowanie przygotowawcze zostało przeprowadzone tylko pod kątem wskazania jego sprawstwa za pomocą spreparowanych dowodów, [wypowiedzi] uzyskanych za pomocą i wymuszenia, to konsekwentnie należy stwierdzić, że przeprowadzone byłoby to bardzo nieudolnie” – ocenia potem Sąd Wojewódzki w Gdańsku. 

Sąd zauważa, że Zenon nie był w stanie m.in. wskazać konkretnego miejsca ukrycia zwłok dziewczynek, nieprecyzyjnie wypowiadał się też na temat tego, czy Agnieszka i Wioletta miały na sobie ubranie, czy też nie. 

„Policjanci oraz prokuratorzy prowadzący postępowanie przygotowawcze doskonale znali miejsce ukrycia zwłok, wiedzieli, czy znaleziono je ubrane, czy rozebrane, jak były one usytuowane. Gdyby chcieli obarczyć oskarżonego dowodami stworzonymi przez siebie, to przecież również nauczyliby go tych fragmentów zeznań” – dodaje sąd.

Poza tym, początkowo sprawa zabójstwa Agnieszki została umorzona, a w sprawie Wioletty śledczy przyglądali się innemu możliwemu sprawcy. Według sądu trudno wobec tego uznać, że w całym ówczesnym województwie gdańskim zaistniał spisek policji i prokuratury przeciwko rzekomo niewinnemu Zenonowi G. 

„Stanowi zagrożenie dla społeczeństwa”

Przed sądem zeznaje m.in. żona Zenona G., choć wcześniej odmawiała rozmów ze śledczymi. Niejednokrotnie jej wypowiedzi są przerywane płaczem. – Kiedyś nie chciałam o tym mówić, wolałabym się zabić – zaznacza. 

Mówi, że w dniu zabójstwa Agnieszki Zenon wrócił do domu przed godz. 15, potem poszli na urodziny teściowej. W dniu porwania Katarzyny i Sylwii przyznał, że wiózł dwie dziewczynki autem, ale nie powiedział nic więcej. Żona potwierdza fakty dotyczące klamki, koralików na siedzeniu i nagłej zmiany wyglądu męża, do której doszło na kilka dni przed jego zatrzymaniem. 

Zenon G. w trakcie procesu nie wykazuje nie tylko skruchy, ale nawet współczucia wobec rodziców zamordowanych dziewczynek. 

„Oskarżony swoją postawą wykazał, że stanowi zagrożenie dla społeczeństwa i powinien zostać usunięty poza jego nawias” – wskazuje sąd. Dodaje, że Zenon G. „wykazał, że mimo, iż jest młodym człowiekiem, nie można liczyć z jego strony na żadną resocjalizację”.

Wyrok zapada 28 września 1995 r. Sąd orzeka karę śmierci (jako karę łączną za wszystkie przestępstwa).

Obrońca składa apelację. 20 listopada 1996 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zamienia karę śmierci na dożywocie. Zwraca uwagę, że już po wyroku I instancji weszła w życie ustawa, która rozszerzyła kodeks karny o karę dożywocia (do tej pory najsurowszymi karami była kara śmierci, a następnie kara 25 lat więzienia). 

„Powodem, który skłonił Sąd Apelacyjny do wymierzenia oskarżonemu za obie zbrodnie kar dożywotniego pozbawienia wolności, było przyznanie się Zenona G. w początkowej fazie do popełnienia zarzucanych mu czynów. Złożone wówczas przez oskarżonego wyjaśnienia posłużyły do czynienia ustaleń przeciwko niemu i miały ważne znaczenie dla zrekonstruowania przestępnych zdarzeń, a w szczególności obu zabójstw na tle seksualnym” – czytamy w uzasadnieniu.  

Obrońca Zenona G. składa kasację. W styczniu 1999 r. Sąd Najwyższy ją oddala. 

W sierpniu 2001 r. wpływa z kolei wniosek obrońcy Zenona G. o wznowienie postępowania. Jako powód podaje to, że zabezpieczone w sprawie ślady powinny być poddane badaniom DNA, których wówczas nie przeprowadzano. I ten wniosek Sąd Najwyższy oddala. Sędziowie uznają, że nowa technika badań śladów nie jest równoznaczna z pojawieniem się nowego dowodu, który wskazywałby na niewinność skazanego. 

Zenon G. próbuje, Sąd Najwyższy mówi „nie”

Zenon G. podejmuje kolejne próby. W bazie Sądu Najwyższego znajdujemy informację o jego wniosku o wznowienie postępowania, który skierował w grudniu 2021 r. Obrońca wyznaczony z urzędu ocenił jednak potem, że nie ma do tego podstaw, więc sprawa skończyła się na niczym.

W lutym 2023 r. kolejny obrońca Zenona G. kieruje jednak do SN wniosek o wznowienie sprawy. Jako powód wskazuje, że w składzie Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku, który w latach 90. wydał wyrok ws. mężczyzny, zasiadał sędzia delegowany z Sądu Rejonowego, choć nie ma dowodów na to, że na tę delegację zgodziło się wcześniej Kolegium Sądu Wojewódzkiego. Kilka miesięcy później SN nie uznaje argumentacji pełnomocnika Zenona G. 

W marcu tego roku wpływa kolejny wniosek od obrońcy Zenona G., który powoływał się na te same argumenty. I znów odmowna decyzja SN. „Ani z pisma obrońcy skazanego, jak i załączonych doń dokumentów, ani też z akt sprawy nie wynika w sposób niebudzący wątpliwości, że opisywana okoliczność nienależytej obsady sądu orzekającego w I instancji w ogóle zaistniała”- ocenia w lipcowym orzeczeniu Sąd Najwyższy. 

Na początku września kontaktujemy się z pełnomocnikiem Zenona G. Prosimy m.in. o informację, czy jego klient wciąż uważa się za niewinnego i czym Zenon G. zajmuje się, pracując w więzieniu. Pełnomocnik przekazał nam, że przed udzieleniem komentarza musi uzyskać zgodę mężczyzny. Do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy już od pełnomocnika żadnej wiadomości. 

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.