Daria A. stała na głównej ulicy w Mińsku z wielkim plakatem agitującym za Andriejem Dmitrejewem, kandydatem na prezydenta Białorusi. Był lipiec 2020 roku. W pewnej chwili zagadnął ją młody mężczyzna: „Kogoż to taka ładna kobieta popiera?”. Przedstawiła się jako członkini sztabu wyborczego opozycjonisty Dmitrejewa.

Mężczyzna zaproponował pomoc w zaniesieniu dużej płachty plakatu do jej domu. Okazało się, że oboje mają psy, więc umówili się, że nazajutrz pospacerują razem z nimi.

Dwa lata później, w czasie przesłuchania w polskiej prokuraturze, Daria A. zeznała: – Wtedy w Mińsku domyśliłam się, że nagabujący mnie facet jest funkcjonariuszem tajnych służb. Oni podobnie się ubierają i czeszą. Przedstawił się jako Nikołaj. Potwierdził, że jest oficerem Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Republiki Białoruskiej. Nie podawałam mu żadnych nazwisk, oni znali wszystkich aktywistów konspiry lepiej ode mnie. Podpisałam papier o współpracy, wybrałam sobie pseudonim Ella. Nikołaj uprzedzał, że gdybym chciała się wycofać, będę spalona. Jako pierwsze zadanie, miałam uzyskać dla niego jak najwięcej informacji o otoczeniu Swietłany Cichanouskiej. Olałam polecenie. Byłam przekonana, że nie znajdzie mnie, gdy wyprowadzę się z Mińska do rodzinnych Baranowicz.

Kolejny raz spotkali się na manifestacji pokojowej w tej miejscowości. To było już po zwycięstwie Łukaszenki w „wyborach”. Tym razem Daria A. trzymała plakat ze zdjęciami manifestantów pobitych przez białoruskie służby bezpieczeństwa. Nikołaj podszedł do niej z propozycją nie do odrzucenia: jeśli nie chce mieć kłopotów, powinni się zaprzyjaźnić. A jak nie, to zaprasza na więzienny spacerniak.

Oto haczyk

37-letnia opozycjonistka, z wykształcenia lekarka weterynarii, miała spore już doświadczenie w akcjach jednego z czołowych wówczas ruchów opozycyjnych Białorusi – Kampanii „Mów Prawdę”.

Jeszcze przed prezydenckimi wyborami w 2020 roku współpracowała z podziemnymi organizacjami. Zbierała podpisy poparcia dla zaufanych polityków i odbyła szkolenie przeznaczone dla aktywistów konspiry. W 2020 roku lider komitetu „Mów Prawdę” Andriej Dmitrijew, rejestrując się jako kandydat na prezydenta, umieścił Darię A. na liście swoich 30 osób zaufania. Po przegranych wyborach prezydenckich uczestniczyła w kongresie organizacji Mów Prawdę w Mińsku.

Bardzo chciała wyjechać do Polski. Próbowała uzyskać wizę do strefy Schengen przy pomocy organizacji opozycyjnych. Pisała do liderów Białoruskiego Domu w Warszawie: „Chcę żyć i spokojnie pracować. Jestem lekarzem, tu nie ma dla mnie pracy. Boję się. W Baranowiczach zostałam sama, pozostali aktywiści albo wyjechali, albo siedzą cicho, więc dobiorą się do mnie. Oni mnie kontrolują, już zaczęły się aresztowania. Wszystkie czaty i kontakty usunęłam z telefonu i komputera, proszę teraz o pomoc w uzyskaniu wizy humanitarnej”.

Nie udało się. I wtedy na horyzoncie pojawia się Nikołaj. We wrześniu 2023 roku odbiera wizę i 900 dolarów od swego „opiekuna”.

Przed wyjazdem do Polski udziela wywiadu lokalnej gazecie Intex-press. – Zawsze pociągał mnie jaskrawy i niezwykły wygląd. Jako nastolatka ciągle farbowałam włosy na jaskrawe kolory, zaplatałam dredy i warkocze senegalskie, miałam słabość do tatuaży. Bycie takim w Baranowiczach jest „moralnie trudne” Szary tłum, widząc kogoś bystrego i niezwykłego, od razu zaczyna o nim dyskutować, wytykać o palcem, a czasem wręcz obrażać – opowiada Daria. Wyznaje, że z tego powodu ma depresję.

Nie ukrywa, że zarabiała na Only Fans, płatnym serwisie internetowym, w którym modelki udostępniają pornograficzne zdjęcia dla swoich subskrybentów. To ważny wątek. Na Białorusi publikacja erotycznych zdjęć jest karalna. Daria A. była więc bardzo łatwym celem dla służb, które mogły ją szantażować.

Daria A., z zawodu lekarka weterynarii, dorabiała na portalu Only Fans jako modelka ARCHIWUM GAZETA.PL

Wywiad uatrakcyjniają fotografie tatuaży pokrywających całe ciało Darii A. Na brzuchu ma wizerunki mieszkających z nią psa i kota. Na lewej łydce orzeł, na udzie świnia, niżej kolejny kot, na przedramieniu wpatrzona w siebie para.

Tylko nie wykrywacz kłamstw

21 września 2023 r. Daria A. wysiada z pociągu na dworcu Warszawa Centralna. W portfelu ma zaproszenie wystawione przez fundację „Białoruski Dom” w Warszawie. Zamawia taksówkę do galerii handlowej, gdzie powinien czekać na nią Walery S., białoruski opozycjonista. Ale on musi pilnie wyjechać na Podlasie.

Zamiast Walerego wita ją inny Białorusin, 40-letni Witalij L. Od czterech lat mieszka i pracuje w Łodzi. Darię A. zna jeszcze z działalności opozycyjnej na Białorusi, gdy była wolontariuszką w organizacji „Mów Prawdę”. Witają się serdecznie. L. namawia rodaczkę, aby zakotwiczyła się w Łodzi, tam jest diaspora rodaków. Pomogą w urządzeniu się. Od razu może wysłać jej link z ofertą pracy w firmie sprzątającej.

Witalija trochę dziwi, że Daria szuka kontaktu z aktywną na uchodźstwie białoruską organizacją do spraw wojskowości. Chce prowadzić tam kursy medyczne. Przekazuje jej namiary na Pawła S. z organizacji „Pospolite Ruszenie”. Ale jest czujny. Następnego dnia poufnie radzi Pawłowi S., aby sprawdził Darię wykrywaczem kłamstw. – Może się mylę – tłumaczy – ale mam pewne podejrzenia.

Do testu prawdomówności nie dochodzi, bo kobieta za radą prowadzącego ją oficera mówi kolegom z opozycji, że bierze leki na depresję i one na pewno zakłócą wyniki badania.

Chcą jej wierzyć, otaczają opieką. Pożyczają pieniądze, szukają następnego mieszkania, gdy adres, pod którym ją ulokowali, nie przypada jej do gustu. Kolejny raz załatwiają pracę, którą ona łatwo porzuca. To absorbuje kilka osób, bo Daria grymasi, ma humory, często płacze.

Zdyscyplinowana jest tylko w kontaktach z prowadzącym ją tajniakiem. Uzgadniają, że gdyby w czasie ich rozmowy przez internetowe komunikatory pojawiła się w pobliżu obca osoba, ona napisze po rosyjsku „co słychać?” i po tych słowach wstawi znak nawiasu.

Daria składa Nikołajowi raporty o kontaktach z działaczami politycznymi białoruskiej diaspory. Podaje, kto wspomaga ukraińskie siły zbrojne. Prowadzący funkcjonariusz zasypuje agentkę zadaniami. Priorytetowym jest wstąpienie do „Chorągwi Białoruskiej”. To działająca w Polsce nieformalna organizacja, powstała na fundamencie „Pospolitego Ruszenia”. Jej członkowie są opozycją wobec władz białoruskich.

Agent obiecuje Darii, że po powrocie na Białoruś dostanie dobrą pracę z dużym wynagrodzeniem i służby zostawią ją w spokoju. Ale póki co, ma meldować, co planują jej rodacy na emigracji, o czym rozmawiają. Pouczona przez prowadzącego funkcjonariusza prowokuje kolegów do ujawniania organizacyjnych zadań. Podczas spotkań – zwykle z alkoholem, którego Daria A. używa w nadmiarze – mówi o konieczności siłowego działania dla obalenia rządu na Białorusi. Nawołuje do zbierania broni i zdetonowania ładunku wybuchowego na białoruskiej granicy.

Po niespełna dwóch miesiącach takiej aktywności Białorusinka prosi prowadzącego ją oficera o pozwolenie powrotu do Mińska. Nie chce być dłużej szpiegiem na obczyźnie. Czuje, jak zagęszcza się wokół niej atmosfera podejrzeń; żali się, że koledzy z opozycji już jej nie wierzą. Nikołaj odpowiada, że centrala oczekuje od swej agentki wykonania jeszcze tylko jednego zadania – musi spenetrować szeregi nieformalnej organizacji paramilitarnej „Chorągwi Białoruskiej”.

Daria A. wypełnia ankietę dla wstępujących do tego ugrupowania. Zdecydowanie odmawia sprawdzenia jej wiarygodności wariografem. Zgodnie z poleceniem Nikołaja, usiłuje uwieść Pawła S. Pod pozorem poszukiwania nowego lokum pyta, czy mogłaby zamieszkać u niego przez tydzień. S. odrzuca zaloty.

Pod koniec listopada 2023 roku Białorusinka zaprasza do wynajmowanej kawalerki w Łodzi czołowych opozycjonistów z jej kraju. Na powitanie oświadcza, że chciałby powiedzieć coś bardzo ważnego. Musi to zrobić, choć obawia się, że kiedy jej przyjaciele usłyszą wyznanie, nie będą chcieli jej znać. Prosi też, aby oddali jej swoje telefony komórkowe – przechowa je w łazience, aby usłyszane tu informacje nie wyszły na zewnątrz.

Prowadzi wszystkich do kuchni i tam bardzo już pijana (przez cały czas nie rozstaje się z butelką) wyznaje, że jest agentką KGB. Białoruskie służby specjalne ułatwiły jej wyjazd do Polski, aby spenetrowała środowiska emigracyjnych opozycjonistów. Zgodziła się ze strachu przed skazaniem na więzienie za udział w marszach wolności.

Podczas tego wyznania – jest połowa grudnia 2023 roku – kobieta deklaruje, że nie chce już donosić na towarzyszy ich wspólnej niegdyś walki i chciałaby wyprowadzić swych przemocowych „opiekunów” w pole. Prosi o fałszywe informacje na temat białoruskiej diaspory w Polsce, chętnie je prześle prowadzącemu oficerowi KGB.

Towarzystwo jest szoku, ale nikt nie lekceważy takiego wyznania. S. zawiadamia Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Warszawie.

Bardzo przydatny szpieg

Daria A., zostaje zatrzymana w Łodzi jako podejrzana o przekazywanie służbom specjalnym Łukaszenki informacji o działalności, strukturze i finansowaniu organizacji wspierających białoruską opozycję. W montażu podsłuchu na terenie Polski miała pomoc czterech oficerów prowadzących. Najczęściej kontaktowała się z nimi za pośrednictwem aplikacji internetowej Instagram oraz mobilnej gry Gardenscapes. Rewizja w wynajmowanym przez Białorusinkę mieszkaniu dostarczyła dowodów, że była aktywnym szpiegiem.

Kobietę obciążają również zeznania jej rodaków, zaangażowanych w walce z reżimem Łukaszenki. Paweł S. (w rzeczywistości nazywa się inaczej), który uciekł do Polski przed szykanami, jakie go spotkały ze strony białoruskich służb specjalnych, działa w podziemnej organizacji „Chorągwie Pospolitego Ruszenia”. W śledztwie zeznaje: – Część naszych członków walczy na Ukrainie. Ci, którzy zostali w Łodzi organizują zbiórki pieniędzy dla więźniów politycznych na Białorusi. Naszym celem jest szkolenie paramilitarne członków pod kątem starcia w moim kraju z aparatem bezpieczeństwa. Daria A. bardzo zabiegała o to, aby wstąpić do „Pospolitego Ruszenia”. Ale bała się testu wiarygodności. Wymyśliła siebie, że jeśli powie prawdę, czym tak naprawdę się w Polsce zajmuje i przeprosi, zostanie zaakceptowana w gronie politycznych uciekinierów. Dla dodania sobie odwagi dużo wypiła. Przeliczyła się w swoich spekulacjach. Uważałem za swój obowiązek zawiadomić ABW.

W czasie śledztwa Daria A. sprawiała wrażenie, że nie dostrzega skutków przekazywanych przez nią informacji do Mińska. A były intensywnie wykorzystywane przez tamtejszą propagandę. W wywiadzie z szefem Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Republiki Białoruskiej stwierdzono, że Polska rękami białoruskich migrantów politycznych przygotowuje ataki terrorystyczne na infrastrukturę krytyczną na Białorusi.

Dla osadzonej wówczas w areszcie podejrzanej największym zmartwieniem jest pozostawienie w łódzkim domu odzieży i… wibratora. Domaga się pilnego dostarczenie tych rzeczy do jej celi.

Daria A. została oskarżona o czyn z art. 130 par. 1 kk, który brzmi: „Kto bierze udział w działalności obcego wywiadu przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. W uzasadnieniu aktu oskarżenia napisano, że „RP wspiera białoruską opozycję przebywającą na terenie Polski jako alternatywę dla społeczeństwa białoruskiego i ośrodek demokratycznego sprzeciwu reżimowi prezydenta A. Łukaszenki”.

Z akt śledztwa wynika, że A. tajemnym kanałem łączności przekazywała wywiadowi KGB dane dotyczące funkcjonowania w Polsce białoruskich organizacji prodemokratycznych zarówno o profilu paramilitarnym („Chorągwi Pospolitego Ruszenia”), jak i społecznym („Białoruski Dom” w Warszawie).

Informowała o strukturze finansowej fundacji „Białoruski Dom” i organizowanych tam wydarzeniach, objętych programem wsparcia finansowego nadzorowanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W internecie oskarżała Polskę o szkolenie służb specjalizujących się w zamachach na obiekty infrastruktury na Białorusi. Z popełnionych przestępstw uczyniła stałe źródło dochodów przyjmując w niespełna dwa miesiące od oficerów KGB przelewy internetowe na kwotę 15,5 tys. zł.

Kontrwywiad ABW odnotował, że 13 grudnia 2023 r., na kilka dni przed aresztowaniem kobiety, na portalu Bełta ukazała się publikacja prezentująca wypowiedzi szefa KGB Iwana Tertela, który mówił o aktywności w Polsce członków „Białoruskich Chorągwi”. Wskazał, że planują oni przeprowadzenie na terytorium Białorusi akcji dywersyjnych i terrorystycznych. Wymienił nazwiska dowódców i adres siedziby najprężniej działającej jednostki. Wypowiedzi Tertela godzące w międzynarodowy wizerunek RP zawierały informacje uzyskane agenturalnie, niedostępne powszechnie. Przekazywała je Daria A. Adresy organizacji opozycyjnych opatrywała fotografiami. Ujawniła też namiary na portal Blackmap, powstały z inicjatywy białoruskiej grupy zasłużonych w walce z reżimem aktywistów stowarzyszenia „Cyberpartyzant”. Po demonstracjach w sierpniu 2020 roku ujawnili oni na tym portalu osoby i instytucje zaangażowane w brutalne tłumienie protestów. Informacje na temat zamieszczonych tam sylwetek funkcjonariuszy oraz osób współpracujących z aparatem bezpieczeństwa wewnętrznego uzyskiwane były w wyniku włamań do białoruskich państwowych baz danych. Istotną rolę w poszerzeniu zasobów tajnych informacji odgrywały również tzw. formularze informacyjne. To za ich sprawą obywatele Białorusi przekazywali sobie wiedzę na temat znanych im funkcjonariuszy służb specjalnych. Zebrało się około 1500 wpisów dotyczących Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego, wśród których zidentyfikowano Nikołaja Vladimira B., funkcjonariusza oddziału KGB w Baranowiczach. Miał się trudnić zastraszaniem młodzieży i prowadzeniem brutalnych przesłuchania w areszcie. To on prowadził Darię A. szpiegowską ścieżką.

Straciłam wszystko

Przed sądem oskarżona przyznała się do czynu. Powołani na świadków Białorusini na uchodźstwie zeznawali, jak zostali oszukani przez ich rodaczkę, która przedstawiła im się jako ofiara reżimu Łukaszenki. Pomagali jej na różne sposoby, aby szybko zadomowiła się w Łodzi. Nie wszystko im się podobało w zachowaniu tej kobiety, ale kładli to na karb jej mało odpowiedzialnego podejścia do życia. Nie potrafiła nigdzie zagrzać miejsca, nie miała też przyjaciół, wszędzie było jej źle; ledwo przyjechała do Polski, chciała wracać do Białorusi.

Świadek Waleria B., która musiała uciekać do Polski, bo w 2020 roku brała udział w marszu kobiet, protestujących wobec sfałszowanych wyborów, była zdegustowana pomysłem Darii A. napisania służalczego oświadczenia do władz Białorusi, że żałuje dotychczasowego uczestnictwa w inicjatywach politycznej opozycji. Pokajanie nie doszło do adresatów, bo autorka została aresztowana.

Proces przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga był bardzo krótki. Oskarżona w ostatnim słowie wyraziła żal, że tak bezmyślnie zgodziła się na współpracę z tajnymi służbami. – Oni zmusili mnie – wyznała tłumiąc łzy. – Ja wierzyłam, że gdy wykonam polecenie, potem będę mogła żyć w spokoju z moimi ukochanymi zwierzętami.

Prosiła o łagodny wyrok, bo już poniosła karę, straciła wszystko: dobre imię, przyjaciół, którym ufała, a oni pozbawili ją wolności, kontakt z najbliższą rodziną, zabezpieczenie materialne. I zdrowie. Za kratami odsiedziała już dziewięć miesięcy i w tym czasie jej depresja bardzo się nasiliła.

Wyrok za szpiegostwo jest już prawomocny, zapadł we wrześniu 2024 r. – zgodnie z oczekiwaniami obrony i prokuratora. Rok i osiem miesięcy więzienia to nadzwyczajne złagodzenie kary.

OSKARŻAM - cykl kryminalny Gazeta.pl
OSKARŻAM – cykl kryminalny Gazeta.pl Grafika: Marta Kondrusik
Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.