Już w najbliższy czwartek odbędą się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii. Wszystko wskazuje na to, że przyniosą one polityczną zmianę – po 14 latach rządów Partia Konserwatywna odda władzę Partii Pracy. W przedwyborczych sondażach laburzyści mają średnio o 20 punktów procentowych więcej niż rządzący torysi. Pojawiły się również badania, w których ugrupowanie premiera Rishiego Sunaka przegrywa również z eurosceptycznym ugrupowaniem Nigela Farage’a.

Wybory w Wielkiej Brytanii. Przyczyny porażki torysów

– Nastąpiło naturalne zmęczenie rządami torysów. To było bardzo dynamiczne 14 lat, w tym czasie zmieniło się pięciu premierów, były cztery kadencje parlamentu – przypomina w rozmowie z „Wprost” dr Przemysław Biskup z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Poprzednie, przeprowadzone pod koniec 2019 roku wybory Partia Konserwatywna pod wodzą Borisa Johnsona wygrała w cuglach. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że tamto zwycięstwo było efektem „udanej próby zagospodarowania elektoratu konserwatywnego społecznie, choć dosyć socjalnego w okręgach tradycyjnie opanowanych przez Partię Pracy”.

– Polityka, która była prowadzona później okazała się sprzeczna z oczekiwaniami tej bazy wyborczej. Postulaty osób, spośród których wielu po raz pierwszy w życiu zagłosowało na torysów, obejmowały m.in. ograniczenie skali legalnej imigracji, bo to wywiera niekorzystny wpływ na rynek pracy. Wyborcy ci liczyli również na przebudowę strukturalną brytyjskiej gospodarki, tak, aby ponownie zawierała ona silny komponent przemysłowy – i miejsca pracy dla wykwalifikowanych robotników. Do tego jednak nie doszło – tłumaczy ekspert.

Inny powód słabnięcia torysów, to – jak wskazuje dr Biskup – pojawienie się alternatywy w postaci partii Farage’a. – Sondaże wskazują, że Partia Reform może przejąć nawet jedną czwartą wyborców Partii Konserwatywnej z 2019 roku – zauważa nasz rozmówca.

Istotną rolę odegrały również skandale, jak m.in. łamanie przez premiera Johnsona, a także jego współpracowników restrykcji pandemicznych. W ostatnich dniach głośno było o tzw. aferze zakładowej (politycy z otoczenia premiera Sunaka mieli wykorzystywać poufne informacje do obstawiania w zakładach bukmacherskich terminu wyborów). – To pokazuje daleko idący moralny rozkład w przywództwie tej partii – mówi dr Biskup.

Keir Starmer. Premier witany bez entuzjazmu

Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że mocna sondażowa przewaga Partii Pracy to przede wszystkim efekt słabości dotychczasowej partii władzy, aniżeli entuzjazmu Brytyjczyków wobec formacji, która wiosną 2010 roku oddawała władzę torysom, w nastrojach niewiele lepszych niż aktualna ekipa. – Wśród Brytyjczyków nie ma wielkiego entuzjazmu wobec powrotu laburzystów do władzy, jest jednak tak wielkie zmęczenie rządami torysów, że większość wyborców jest gotowa na nowe otwarcie – tłumaczy ekspert.

Na czele Partii Pracy od 2020 roku stoi Keir Starmer. W przypadku zwycięstwa ugrupowania, to on zostanie nowym brytyjskim premierem. Pytany o to, czego można spodziewać się po nowym lokatorze Downing Street 10, dr Bisku odpowiada: – Starmer to człowiek bardzo ostrożny, więc w takiej codziennej polityce powinien sobie dość dobrze radzić, przynajmniej w tym pierwszym okresie. Z drugiej jednak strony, laburzyści odziedziczą trudną sytuację. Mam tutaj na myśli ogromny dług publiczny, wysoki deficyt budżetowy. Partia Pracy obiecuje, że nie będzie drastycznie podwyższać podatków, ale zobowiązuje się do zwiększenia wydatków. W programie ich jest więc kilka sprzeczności.

Nie można zatem wykluczyć, że nowy rząd szybko zacznie się zużywać. – To bardzo realny scenariusz. Ostatnie doświadczenia Partii Konserwatywnej pokazują, że nawet kiedy się zaczyna rządy z dużym entuzjazmem społeczeństwa, ze znaczącą większością w Izbie Gmin, to tak naprawdę to wszystko bardzo niewiele znaczy i może się zmienić w stosunkowo krótkim czasie – mówi ekspert.

Nowy rząd odwróci brexit?

Jednym z najważniejszych wydarzeń w okresie 14-letnich rządów Partii Konserwatywnej był tzw. brexit. Czy nowa bardziej proeuropejska ekipa będzie próbowała go odwrócić, poprzez np. rozpisanie referendum, tym razem ws. przystąpienia Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej? – Na dziś pozostajemy tu jedynie w sferze spekulacji. Łatwiej będzie na to pytanie odpowiedzieć, gdy poznamy już wyniki wyborów i konkretny skład Izby Gmin. To co można powiedzieć na dziś, to to, że Partia Pracy nie szuka mandatu do zasadniczej zmiany probrexitowego status quo, co oznacza, że nowy rząd nie będzie mieć takiego mandatu. Nie można jednak wykluczyć, że jakieś próby nie zostaną podjęte – mówi dr Biskup.

– Jeśli Partia Pracy będzie kontrolować 500 na 650 posłów w Izbie Gmin, to w głowie mogą pojawić się różne pomysły. Taka większość daje poczucie ogromnej siły, sprawczości. Pytanie jednak, jak społeczeństwo na to zareaguje. Około 40 proc. Brytyjczyków to zwolennicy brexitu, niespełna 60 proc. uważa, że był to błąd. Gdy jednak w sondażach pojawia się pytanie o powrót do Unii Europejskiej, to wyniki są bardziej wyrównane – dodaje.

Wizja relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską znalazła się w manifeście wyborczym Partii Pracy. – Zasadnicza wizja zakłada, że jako Wielka Brytania pozostajemy poza unią celną oraz wspólnym rynkiem. To ogranicza możliwości manewru w przyszłości, a jednocześnie wskazuje na to, że laburzyści chcieliby bliższych relacji z Unią Europejską, zawarcia paru dodatkowych porozumień. Mówi się np. o porozumieniu w dziedzinie współpracy polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Laburzyści chcieliby też uproszczenia kontroli granicznej, są gotowi do zawarcia porozumienia ws. standardów sanitarnych. Ale są też tematy trudne, jak kwestia nielegalnych imigrantów – tłumaczy nasz rozmówca.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.