Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Wiceprezydent USA J.D. Vance jednoznacznie odciął się od słów Andrzeja Dudy, który w „Financial Times” zaproponował umieszczenie w Polsce amerykańskiej broni atomowej w ramach programu Nuclear Sharing. Vance stwierdził, że byłby „zszokowany”, gdyby Donald Trump podjął taką decyzję. Polski prezydent wyrwał się przed szereg czy postąpił właściwie?

Gen. Roman Polko: W dyskusji z Amerykanami trzeba znać wartość samego siebie, a negocjacji nie prowadzić na kolanach, jak robi to Radosław Sikorski. Andrzej Duda również akcentuje to, co chcemy osiągnąć. Najlepiej byłoby jednak, by najważniejsi urzędnicy państwowi: premier, prezydent i minister spraw zagranicznych, wcześniej ustalili wspólny przekaz, jak chcemy realizować program Nuclear Sharing (koncepcja polityczna Sojuszu Północnoatlantyckiego, zakładająca udostępnianie głowic jądrowych państwom zrzeszonym w NATO, które jej nie posiadają – red.).

Nie trzeba być wybitnym strategiem, by przewidzieć, jak na słowa Andrzeja Dudy zareaguje Biały Dom. Odpowiedź wiceprezydenta USA jest zbieżna z tym, czego oczekuje Putin.

Zaskoczyła pana reakcja Vance’a?

Nie. Administracja amerykańska zmieniła język z dyplomatycznego na sowieckie nadęcie, co nie zmienia istoty – trzeba pilnować, by relacje transatlantyckie były jak najlepsze, ale toczyć z USA twarde rozmowy. Lepsza otwartość niż poprawność polityczna, która zakłóca normalną relację.

Steve Witkoff, wysłannik Donalda Trumpa spotkał się w czwartek w Moskwie z Władimirem Putinem. W CNN przyznał, że rosyjski przywódca „akceptuje filozofię prezydenta Trumpa” i chce zakończenia wojny. Natomiast w tym tygodniu ma dojść do rozmowy telefonicznej między prezydentami USA i Rosji. Czego pan się spodziewa?

Mam nadzieję, że Amerykanie szybko zrozumieją, że Putin nie jest wiarygodnym partnerem, z którym można się na coś umówić. Nie przestrzega żadnych ustaleń, a celem jego funkcjonowania jest wojna. Gdy walka się skończy, straci rację bytu i właśnie dlatego z niej nie zrezygnuje.

Kluczowe znaczenie w negocjacjach będzie miał – jak zapowiedział Witkoff – status czterech okupowanych i anektowanych przez Rosję obwodów. Nie ujawnił jednak, czy USA uznają rosyjskie zdobycze terytorialne. Trump na to przystanie?

Minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, od dawna mówi, że nie chodzi o zdobycze terytorialne, ale o nowy ład oraz wycofanie się sił NATO nie tylko z samej Ukrainy, ale obszarów, które Rosja uważa za własny obszar wpływów, w którym – na nieszczęście – i Polska się znajduje.

Cel końcowy to wyparcie USA z Europy.

USA tego nie widzą, czy nie leży to w ich interesie?

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.