Rozmawiając z ekonomistami o tym, jaki był ten mijający nam rok, trudno o jakiś przesadny entuzjazm. „Szaleństwa nie było”, „Mamy uspokojenie”, „Średnio to wygląda” – to najczęściej słyszane komentarze.

– Martwi mnie nie tyle mijający rok, tylko to, co przed nami. Będzie rekordowy deficyt. Miliardy na wojsko, ochronę zdrowia, 800+, dodatkowe emerytury, podwyżki dla budżetówki, CPK, elektrownie – wylicza prof. Ryszard Bugaj.

– To jest jakaś olimpiada Tuska. Niektórzy będą chcieli, żeby wszystko utrzymał, ale to są gigantyczne wydatki, które prowadzą do wzrostu zadłużenia. Jak pogłębią się problemy w Niemczech, naszego głównego partnera handlowego, to spadek tempa wzrostu polskiej gospodarki może przyspieszyć. I będziemy mieli poważny kłopot, bo jeszcze zwiększą się koszty obsługi naszego zasłużenia. Nie mam optymistycznej prognozy – dodaje.

– Zapowiadanego 3-proc. wzrostu PKB w tym roku nie będzie – mówi Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych.

Żeby tak się stało, musiałby w grudniu wydarzyć się jakiś cud, a Polacy wpaść w zakupowy przedświąteczny szał. Bo krajową gospodarkę ciągnie w tym roku jeden silnik, czyli krajowa konsumpcja. Pozostałe nie działały. Eksport osłabł, głównie ze względu na kiepską sytuację w Niemczech, które już drugi rok pozostają w recesji. Inwestycji ciągle mamy mało, chociaż ożywienie miały w tym roku przynieść środki z KPO, ale te nadal, mimo ich oficjalnego odblokowania, pozostają w zamrożeniu. Głównie przez ślamazarną biurokrację, czyli już naszą narodową specjalność w kwestii utrudniania ludziom życia.

Patrząc na całą polską gospodarkę, to w kolejnych latach będziemy coraz bardziej żyć na kredyt.

– Kolejnictwo, energetyka, transport, wydatki na obronność. Na to wszystko pożyczymy mnóstwo pieniędzy. W przyszłym roku 10 proc. budżetu państwa to będą same odsetki od długów, kiedy normalnie było to 5-6 proc. – mówi Marek Zuber.

Mimo tych zagrożeń, to mamy się nie najgorzej. Polska wciąż pozostaje liderem wzrostu w naszej części Europy. I ma też nim pozostać w przyszłym roku. Pozostaje tylko pytanie o długofalową politykę gospodarczą kraju, bo nie chcemy pozostać w pamięci tylko „zieloną wyspą”. Jaką gospodarką chcemy być, w czym się specjalizować, jak pomóc krajowym przedsiębiorcom, jak otworzyć się szerzej na zagranicznych inwestorów, jak wreszcie rozruszać pozostałe motory wzrostu, bo nie można ciągle wierzyć w to, że za dynamikę PKB będą odpowiadać tylko Polacy na zakupach.

W tym podsumowaniu chcemy bardziej szczegółowo pokazać te obszary, które są najbliżej kieszeni zwykłego Polaka. Co zadziało się w cenach żywności, nieruchomości, paliw, walut, ale też, jaki ten 2024 r. był dla mniejszych przedsiębiorców i ogółem całej polskiej gospodarki. O ocenę spytaliśmy ekspertów każdej z wymienionej wyżej dziedzin. Oto, co mieli do powiedzenia.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.