Ujawnienie literackiej tożsamości Nawrockiego w trakcie kampanii wyborczej to chyba jedna z największych afer, jaka przytrafiła się obywatelskiemu kandydatowi na prezydenta 2025. Niedługo później, odmętów internetu, użytkownicy „odkopali” stary wywiad z „Tadeuszem Batyrem”, podczas którego tajemniczy (wówczas nikomu nieznany) autor zachwalał – jak się okazuje – samego siebie, doktora nauk humanistycznych Karola Nawrockiego. Zapewniał telewidzów TVP3, że to właśnie historyk z IPN-u i jego prace badawcze zainspirowały go do pracy. Jak argumentował, ówczesny dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku jako pierwszy w Polsce wziął na tapet tzw. trójmiejski półświatek (rozkwit przestępczości zorganizowanej w Polsce miał miejsce za czasów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej). Na kim więc innym miałby się wzorować, jeśli nie na sobie samym? Takiego samego argumentu Nawrocki używa zresztą podczas konferencji prasowych czy przy okazji wywiadów.

Z treścią książki, wydanej w 2018 roku przez Zonę Zero, zapoznała się wkrótce ostatnia żona „Nikosia”, którą – co nie dziwi – pozycja zaciekawiła. Przeczytała ją, bo była zainteresowana, co autor wie o „Nikosiu” i o niej samej, a także, co zdecydował się ujawnić opinii publicznej.

Edyta Skotarczak to przede wszystkim: matka dwójki dzieci, patriotka i – co najistotniejsze z punktu widzenia opinii publicznej, obok jej długoletniej relacji z „królem wybrzeża” – także pisarka (jak samą siebie przedstawia w sieci). Napisała dotąd trzy książki, wszystkie – z grubsza – o zmarłym mężu. Powstała trylogia o „Nikosiu”: pierwsza nosi podtytuł – „Ruletka życia”, kolejna – „Ostatnia ruletka”, a najnowsza, wydana pod koniec 2024 roku to – „Poza ruletką”. Jak twierdzi w e-mailu dla „Wprost”, informacje zawarte w jej książkach rozmijają się z tymi, które przed laty zawarł w biografii szef Instytutu Pamięci Narodowej. Jak twierdzi, Karol Nawrocki, autor „spowiedzi Nikosia”, nie kontaktował się z nią, gdy był jeszcze na etapie zbierania materiałów.

Nawrocki ujawnił, że żona „Nikosia” straciła dziecko. „Miał w poważaniu zdarzenie objęte tajemnicą lekarską”

Edyta Skotarczak na początku e-maila przesłanego do redakcji Wprost pisze, że w związku z tym, iż ujawniono tożsamość autora, „oczekuje przeprosin” od Nawrockiego vel „Batyra”. Następnie zacytowała kilka fragmentów z książki Nawrockiego, które – jej zdaniem – przedstawiają „półprawdy, kłamstwa i manipulacje”. Jak ocenia ona i jej syn, który jest adwokatem – szef IPN-u jako osoba prywatna „złamał prawo” (między innymi naruszył jej dobra osobiste).

Oto przykłady. Nawrocki opisał (na 190 stronie – mowa o elektornicznej wersji książki) m.in. jej prywatną relację z (ówczesnym) chłopakiem, obywatelem Włoch. „Ujawnił przy tym bezprawnie jego [byłego partnera Edyty Skotarczak – red.] dane osobowe i, również poniekąd, moje prywatne życie, zanim poznałam Nikodema. Do tego ujawnił publicznie moje finanse, ile miałam zgromadzonych środków pieniężnych, czego nie miał prawa zrobić bez konsultacji ze mną” – zaznacza.

W innym miejscu książki (191 str.) „Tadeusz Batyr” pisał o utracie dziecka przez Edytę (ówcześnie) M. „W styczniu 1992 roku, według zeznań, miała poronić” – brzmi fragment „Spowiedzi Nikosia zza grobu”. W ocenie naszej rozmówczyni Karol Nawrocki „przekroczył” tu „wszelkie granice prywatności”. „Nawrocki ujawnia publicznie moją bardzo intymną, prywatną i wyjątkowo przykrą sytuację z życia. Pisze, że poroniłam, a nie miał do tego żadnego prawa. Nie liczył się z moimi uczuciami i prawem do prywatności. Miał w poważaniu zdarzenie objęte tajemnicą lekarską. Takie tematy to może ewentualnie poruszać publicznie, kiedy dotyczą jego życia czy jego żony – jeśli ona mu na to pozwoli. Tylko kobieta, czy para, która coś takiego przeżyła, wie, jak trudna jest to sytuacja i doświadczenie” – podkreśla.

Zarzutów co do treści pisarka ma znacznie więcej – szczegółowo omawia je między innymi za pośrednictwem swoich social mediów. Nie godzi się, by ktokolwiek pisał w ten sposób o niej i jej zmarłym mężu. Przytacza choćby artykuł konstytucji, mówiący o „prawie do ochrony życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”.

Nawrocki nie kontaktował się ze Skotarczak? „Prawdziwy historyk nie postępuje tak nieodpowiedzialnie”

Jaki jest największy problem pozycji autorstwa „Tadeusza Batyra” według Edyty Skotarczak? Fakt, iż jako doktor nauk humanistycznych, jako historyk (w tamtym czasie Nawrocki był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku), przy zbieraniu materiałów miał nie poprosić żony „Nikosia” o rozmowę, w trakcie której zweryfikowałby i skonfrontowałby zdobyte przez siebie informacje o „królu wybrzeża”. „Autor pisze rzekomo biografię o moim Nikodemie, a nie kontaktuje się z najbliższą mu osobą, z którą miał dwójkę dzieci, a która z perspektywy czasu – siedmiu lat spędzonych razem – dosyć dobrze poznała męża. Dodatkowo, jako żona, posiadam duże zasoby zdjęć z różnych okresów życia małżonka, a także listów, które do mnie pisał. Prawdziwy biograf w sposób naturalny byłby zainteresowany skorzystaniem z tak unikatowych materiałów, obrazujących również charakter i sposób myślenia »Nikosia« na różne tematy” – wskazuje.

„Zamiast tego, »Batyr« pozwolił sobie na kłamstwa i ukazanie nas w krzywym zwierciadle. A powinien powzięte informacje od nieprzychylnych osób trzecich zweryfikować u mnie, by dowiedzieć się, czy są prawdziwe, czy też nie, ale z jakiegoś – tylko sobie znanego – powodu tego nie zrobił. Tak nieodpowiedzialnie nie postępuje prawdziwy historyk” – uważa pisarka.

Skotarczak zapytana o to, kiedy i w jakich okolicznościach dowiedziała się, że „Batyr” to tak naprawdę szef IPN-u, odpowiada, że zanim jeszcze opinia publiczna poznała prawdę, to „na podstawie różnych analiz miała już wcześniej uzasadnione podejrzenia dot. autora książki”. „Dopiero obecnie doczekałam się wyjaśnienia tej zagadkowej postaci, która tak starannie ukrywała się przez wszystkie te lata (tj. od premiery książki w 2018 roku). Po publicznym przyznaniu się przez Karola Nawrockiego, że to on jest zakamuflowanym »Tadeuszem Batyrem«. Nie zdziwiła mnie ta informacja” – zaznacza.

Czego oczekuje od kandydata na prezydenta? „Chyba nie muszę uświadamiać dorosłemu mężczyźnie i katolikowi, jak przeprasza się kobietę” – urywa.

Czekaliśmy na odpowiedź od Nawrockiego, ale się nie doczekaliśmy. „Nie mamy czasu na odpowiadanie na te same pytania”

Redakcja portalu Wprost zwróciła się do Emilii Wierzbicki, która pełni funkcje rzeczniczki prasowej kandydata PiS-u (w przeszłości pracowała m.in. w Telewizji Republika). Pytania do Nawrockiego przesłaliśmy na wskazany adres e-mail. Następnego dnia otrzymaliśmy odpowiedź SMS. „Obecnie jesteśmy cały czas w trasie wyborczej i nie mamy czasu na odpowiadanie na te same pytania dotyczące spraw nieistotnych, tematów zastępczych, niemających żadnego wpływu na życie Polek i Polaków” – zaznaczyła.

Wprost otrzymał propozycję, by w niedalekiej przyszłości przeprowadzić dłuższy wywiad z Nawrockim o książce – po kampanii prezydenckiej.

Wierzbicki poinformowała, że szef IPN-u teraz może nam odpowiedzieć, ale tylko na dwa konkretne pytania – i to „w drodze wyjątku”. Tak zrobiliśmy, jednak do momentu publikacji artykułu (do dnia 28 marca) nie otrzymaliśmy wiadomości. Gdy tylko odp. wpłyną na naszą redakcyjną skrzynkę, zostaną dołączone do artykułu.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.