W czwartek agenci CBA zatrzymali w Lublinie Janusza P. i Przemysława B. oraz w Biłgoraju Zbigniewa B. Wszyscy zatrzymani zostaną przewiezieni do wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej we Wrocławiu. To właśnie tam usłyszą zarzuty.

Zarzuty dla Janusza P. i dwóch innych biznesmenów

– Trzej panowie trafią dzisiaj do prokuratury we Wrocławiu, bo jest to śledztwo CBA, prowadzone wspólnie z wrocławską prokuraturą, wydziałem zamiejscowym Prokuratury Krajowej. Na tym etapie są to jedyne informacje, które w tym momencie mogę przekazać. O zarzutach zadecyduje prokuratura – wyjaśnił Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.

Wskazał dwa artykuły Kodeksu karnego, które wchodzą w grę: 286 oraz 294. Pierwszy z nich dotyczy oszustwa. Drugi z kolei obostrzenia odpowiedzialności w stosunku do mienia znacznej wartości.

„Potwierdzam, iż na polecenie prokuratora z wrocławskiego pionu PZ PK zatrzymany został dziś Janusz P. oraz jego dwóch współpracowników. Śledztwo dotyczy doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy pokrzywdzonych na kwotę blisko 70 milionów złotych. Szczegóły po zakończeniu czynności, w tym po ogłoszeniu zarzutów” – napisał na platformie X rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak.

Setki oszukanych osób

Pokrzywdzeni są zarówno duzi inwestorzy, którzy wnieśli do biznesu alkoholowego po kilkaset tysięcy złotych, jak i osoby fizyczne, które zaufały zapewnieniom „doradców klientów”, że biznes jest bezpieczny.

Jedną z pokrzywdzonych jest pani Magdalena, z którą rozmawialiśmy na początku 2024 roku. Gdy w internecie zaczęły się jej wyświetlać oferty mikropożyczki na rzecz spółki Janusza P. Można było mu pożyczyć od 1 tys. do 35 tys. zł.

Los sprawił, że klient jej zmarłego męża spłacił właśnie dług i dysponowała wymaganą kwotą. Musiała w nowej sytuacji utrzymać sama rodzinę, więc uznała, że skorzysta z tej możliwości.

W lutym 2023 roku wpłaciła 35 tys. złotych.

P. kusił 500 zł odsetek co miesiąc

– Miesięcznie miałam otrzymywać po 500 zł odsetek, a po roku zwrot całej kwoty. Umowa nie budziła mojego niepokoju, więc szybko podjęłam decyzję. Już kilka dni później zaczęłam odbierać telefony z firmy Janusza P. z propozycją dalszego zaangażowania. Przyznałam, że nie należę do osób majętnych i nie mam już wolnych środków, zresztą chciałabym zobaczyć, jak firma będzie obracała dotychczas wpłaconymi przeze mnie pieniędzmi – relacjonuje.

Po dwóch miesiącach zorientowała się, że nie dostała jeszcze ustalonych odsetek. Skontaktowała się z człowiekiem, który kilka tygodni wcześniej dzwonił do niej z propozycją rozszerzenia współpracy. Zapewnił, że pieniądze wkrótce zostaną zaksięgowane – i faktycznie, na koncie pojawiło się 615 zł. I na tym koniec.

„Żyję w państwie, w którym można oszukać ludzi i spokojnie gotować”

Przyznaje, że cała ta sytuacja nauczyła ją tego, że w kwestii pieniędzy nie należy nikomu ufać i trzeba polegać na sobie. Ma żal, że dała się przekonać do inwestycji, ale też poczucie, że nie zrobiłaby tego, gdyby biznes nie był firmowany przez dwóch ludzi, którym ufała.

– Zrobiłam głupotę, ale żyję dalej. Pracuję, nie głoduję. Nie mogę się tylko pogodzić z tym, że żyję w państwie, w którym można oszukać ludzi i spokojnie wrzucać do sieci „filmiki z gotowania” [to nawiązanie do regularnych publikacji Janusza P. w SM – red.]. To przeszkadza mi bardziej niż oszustwo, którego ofiarą padłam. Denerwują mnie doniesienia medialne, że „P. się z wierzycielami porozumiał”– podsumowała nasza rozmówczyni.

Całą rozmowę z panią Magdaleną można przeczytać poniżej.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.