Od lat Jarosław Kaczyński porusza się partyjną limuzyną. Nie inaczej było w święta, kiedy to 25 grudnia prezes PiS odwiedził kościół św. Benona na Nowym Mieście i cmentarz powązkowski. Tam, gdzie był polityk, był i fotoreporter „Faktu”. Jego uwagę przykuł jednak nie sam prezes, a sposób parkowania jego kierowcy. „Za nic miał przepisy drogowe” – opisuje sytuację tabloid.

I faktycznie tak to wygląda. Na zdjęciach widzimy, jak partyjna limuzyna zatrzymała się w taki sposób, że jednocześnie zablokowała co najmniej dwa oznaczone na niebiesko miejsca dla niepełnosprawnych, zatarasowała drogę rowerową i utrudniła przejazd kolejnym pojazdom.

Ekspert: Ręce opadają

Marek Konkolewski, były policjant i ekspert od ruchu drogowego, który został poproszony przez „Fakt” o komentarz do zdjęć, nie krył oburzenia. – Ręce opadają, gdy po raz kolejny widzimy, jak kierowcy służbowych limuzyn, którzy przewożą tak zwanych VIP-ów, w ostentacyjny, rażący sposób łamią przepisy ruchu drogowego – ocenił.

W opinii eksperta w tym przypadku mandat karny to „zdecydowanie za mała kara”. Jego zdaniem policja powinna sporządzić wniosek o ukaranie do sądu. Wówczas za takie wykroczenie groziłoby do 30 tys. złotych. – Czas najwyższy walnąć ręką w stół – stwierdził Konkolewski.

Długa lista przewin limuzyny Kaczyńskiego

Przypomnijmy, że to nie pierwszy raz, kiedy limuzyna Kaczyńskiego zachowuje się niezgodnie z przepisami. Na początku roku szerokim echem odbił się rajd kierowcy prezesa PiS przez Warszawę, kiedy to pojazd przekraczał dozwoloną prędkość nawet o 60 km na godzinę.

Innym razem dziennikarze udokumentowali, jak pojazd z prezesem PiS parkuje przed kościołem św. Benona na Nowym Mieście idealnie w miejscu, gdzie zgodnie ze znakiem postój jest wyraźnie zabroniony, i gdzie wisi tabliczka z groźbą odholowania pojazdu.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.