Do tragedii doszło koło południa w poniedziałek w miejscowości Sanka w powiecie krakowskim. Podczas gaszenia płonącej łąki strażacy znaleźli zwłoki. Jak podała straż pożarna, ofiara to 78-letni mężczyzna.
Ciało było zwęglone. Przybyli na miejsce ratownicy odstąpili od czynności medycznych. Na miejsce przybył prokurator, który ustala okoliczności zdarzenia w asyście policji.
Wypalanie traw „to dawny stereotyp”. Straż ostrzega przez zagrożeniem i karami
Straż pożarna alarmuje o wzroście liczby podpaleń łąk. – To już kolejna ofiara w tym roku w Polsce. W Małopolsce pierwsza śmiertelna. Łącznie cztery osoby już zostały ranne. To są zatrważające statystyki. W ubiegłym roku mieliśmy kilkukrotnie mniejsze liczby. W tym ponad 900 interwencji w przeciągu dwóch miesięcy – mówi w rozmowie z Interią mł. Kapitan Hubert Ciepły, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie.
Rzecznik wyjaśnia, że prędkość pożaru sięga 25 km na godzinę, podczas gdy bieg człowieka to 15 km na godzinę. – Jeżeli jest wiatr, to człowiek nie jest w stanie się uchronić. Zostaje pośrodku pożaru, mamy duże zadymienie, nie jesteśmy w stanie oddychać i dochodzi do utraty przytomności – opisuje Hubert Ciepły.
Strażak tłumaczy, że wypalanie traw w dodatku nie niesie żadnej korzyści. – Wręcz wyjaławia ziemię. Giną zwierzęta. Giną ludzie. To dawny stereotyp. Gdy robiło się ciepło, ludzie myśleli, że „posprzątają” i użyźnią łąkę – dodaje.
– Cały czas apelujemy, żeby tego nie robić. Tym bardziej, że kary sięgają do 30 tys. zł jeśli policja złapie podpalacza – skwitował Hubert Ciepły.