Donald Trump, kandydat republikanów, wygrał wybory w USA pokonując kandydatkę demokratów Kamalę Harris i zostając 47. prezydentem USA. I choć Trump został wybrany w listopadzie, to zostanie zaprzysiężony 20 stycznia.
Co może się wydarzyć między listopadem a styczniem? Czy mogą wówczas zapadać istotne decyzje polityczne? Czy Trump może już teraz zacząć rozmowy dotyczące sytuacji na Ukrainie, czy ma do tego mandat?
Wyniki wyborów w USA. Donald Trump w okresie przejściowym
Okres między wyborem a objęciem władzy jest nazywany okresem przejściowym (ang.”transition period”, „presidential transition”) i w tym czasie nowy prezydent wraz ze swoim otoczeniem przygotowują się do objęcia władzy, w tym obsadzenia stanowisk w nowej administracji, zapoznają się także z aktualną sytuacją kraju.
– Cały proces przekazania władzy jest formalnie uregulowany. Już nawet przed wyborami kandydaci są dopuszczani do pewnego ograniczonego zakresu informacji z administracji, m.in. kluczowych dla bezpieczeństwa USA i ich interesów. Po wyborach wobec zwycięskiego kandydata ten proces się intensyfikuje, by z jednej strony przekazanie władzy było bardziej płynne, a z drugiej, by planowanie polityki kadrowej odbywało się w bardziej przemyślany i odnoszący się do działań politycznych sposób – wyjaśnia w rozmowie z Interią Mateusz Piotrowski, amerykanista z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
– Teraz prezydent elekt będzie skupiał się na rozmowach z kandydatami do administracji, by po zaprzysiężeniu sprawnie ogłaszać nominacje i poddawać je pod głosowanie Senatu – dodaje ekspert.
– Dopiero po zaprzysiężeniu 20 stycznia formalnie dokonuje się zmiana, do tego momentu prezydent-elekt nie podejmuje decyzji w imieniu USA. Co nie zmienia faktu, że może już działać zakulisowo, korzystając z pozadyplomatycznych kanałów komunikacji – wskazuje Mateusz Piotrowski.
Wybory w USA. Zjawisko „kulejącej kaczki”
Amerykanista zwraca uwagę, że choć urzędujący prezydent formalnie ma pełnię władzy do 20 stycznia, to w amerykańskiej polityce funkcjonuje zjawisko, określające ustępującego prezydenta mianem „kulejącej kaczki” (ang.lame duck), co jest sygnałem, że jego mandat od momentu wyborów do upływu kadencji nie jest już tak silny jak wcześniej, nawet jeśli od strony formalnej nic się nie zmienia.
– To dotyczy zwłaszcza dużych inicjatyw politycznych, które wymagają współpracy z Kongresem, przy których prezydent może usłyszeć, że teraz już nie działamy, zwłaszcza, gdy ustępujący prezydent miałby współdziałać z partią opozycyjną – mówi Mateusz Piotrowski.
Amerykanista Andrzej Kohut, autor książek „Ameryka. Dom podzielony” i „Bitwa o Amerykę” przypomina, że od strony formalnej wciąż nie mamy jeszcze potwierdzonych wyników wyborów w USA. – Trudno mówić o aktywności czy decyzjach nowego prezydenta, gdy formalnie nie mamy jeszcze policzonych ani zatwierdzonych głosów elektorskich. Ta procedura dopiero przed nami. Ona poprzedza zaprzysiężenie prezydenta – wskazuje w rozmowie z Interią.
Oficjalne głosowanie elektorów odbędzie się dopiero 17 grudnia. Następnie 3 stycznia zbierze się nowy Kongres, który będzie zliczał głosy. Wyniki wyborów mają zostać zatwierdzone 6 stycznia.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage – polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!