Radek Karbowski zapytał Annę Marię Żukowską o „formy rozliczenia poselskich kilometrówek”. Chciał poznać jej opinię w tej sprawie. „Czy uważa pani, że ta obecna jest w porządku?” – zastanawiał się. „Nie muszą państwo informować: skąd, dokąd i w jakim celu jeżdżą. Nie dostarczają państwo faktur ani paragonów. Po prostu wpisują państwo, ile km przejechali i otrzymują zwrot” – rozwinął. Przypomniał, że „w poprzedniej kadencji kosztowało to” podatników „49,2 miliona złotych”.
„Nie uważam za konieczne podawania celu, powinien być natomiast system rozliczania polegający na dokonywaniu zwrotów za faktury z podanym numerem rejestracyjnym. Nie dostarczamy, bo nie ma obecnie takiego wymogu” – odpisała Żukowska.
„Ja się jej nie dziwię, że woli”
Youtuber Dawid Kosiński – jeden z prowadzących programu „Kanał o technologii” postanowił w tej samej dyskusji dopytać przewodniczącą Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy, dlaczego jej zdaniem „nie powinien być podany cel podróży służbowej”. W odpowiedzi posłanka Lewicy stwierdziła, że „mandat posła jest wolny i musi on mieć zapewnioną pełną niezależność w wykonywaniu praw i obowiązków, może podejmować interwencje w sprawach obywateli, może jechać z kimś porozmawiać”. „Nie ma co tworzyć biurokracji, w którą i tak da się wpisać wszystko. Natomiast FV to twardy dokument” – zapewniła.
Kosiński zaproponował więc, by poseł „wpisał: skąd, dokąd i z kim jedzie rozmawiać” (a także „w jakiej sprawie”).
10 października po południu na platformie X do komentarza Żukowskiej odniósł się Stanowski. „Pani Anna-Maria woli, żeby poseł mógł brać kilometrówkę nawet za wyjazd na biwak. I ja się jej nie dziwię, że woli” – ironizował.
Kilometrówki Czarneckiego
W kontekście kilometrówek warto przypomnieć o głośnej sprawie europosła Prawa i Sprawiedliwości – Ryszarda Czarneckiego. W sierpniu polityk prawicy usłyszał zarzut „niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości”. Według Prokuratury Okręgowej w Zamościu miał on wyłudzić łącznie ponad 854 tys. zł. „Gazeta Wyborcza” dotarła do akt, z których wynikało, że w latach 2009-2013 przedstawione przez Czarneckiego kilometrówki pozwoliłyby mu „ponad pięć razy okrążyć glob”. W rozliczeniach wymieniono 19 pojazdów – w tym między innymi (co stało się viralem): ciągnik siodłowy i chiński motorower.
Czarnecki wyjaśniał, że odpowiedzialność za jego rozliczenia powinni wziąć jego współpracownicy. Na początku września wydał oświadczenie. „Po raz kolejny, tak jak czyniłem to w ostatnich czterech latach, podkreślam, że to nie ja wypełniałem wnioski o rozliczenie podróży, o których mówi prokuratura, a za nią media. I to nie ja wpisywałem dane, o których mowa. Podkreślałem to wielokrotnie złą wolą jest tego nie zauważać. (…) W toku postępowania sądowego udowodnię swoją niewinność” – przekazał opinii publicznej.