
Gdy pobłądzimy na ulicach niemieckiego Drezna, leżącego około 150 kilometrów od Wrocławia, napotkać możemy przyczółek polskości. O jego obecności świadczy chociażby łopocząca na wietrze flaga, a na niej znane nazwisko: Kraszewski.
Polski pisarz, społeczny działacz i publicysta mieszkał w stolicy Saksonii od 1863 roku.
Data, jaka przed chwilą padła, nieprzypadkowo mogła zaświtać w głowie. Na niejednym sprawdzianie z historii trzeba było ją podać przy pytaniu o rok wybuchu powstania styczniowego. Józef Ignacy Kraszewski zmuszony był wtedy opuścić polskie ziemie i zjechał właśnie do Drezna – choć planował być tam tymczasowo, ostatecznie mieszkał w nim przez 21 lat.

Muzeum Kraszewskiego w Dreźnie. Jakie miał związki z tym niemieckim miastem?
Żyjący w latach 1812-1887 Kraszewski działał w Saksonii nie tylko jako literat. Pomagał powstańcom styczniowym, założył w Dreźnie także drukarnię, lecz ten biznes – jakbyśmy to dziś ujęli – „nie wypalił”, co wpędziło go w długi.
Pod koniec życia został aresztowany pod zarzutem wywiadowczej działalności na rzecz Francji. Skazano go na trzy i pół roku więzienia w twierdzy w Magdeburgu (tej samej, gdzie więziony był Józef Piłsudski).

Kraszewskiemu udało się jednak wyjść na wolność za kaucją ze względu na chorobę płuc. Udał się do włoskiego San Remo, kierował się też do Szwajcarii, gdzie – w Genewie – zmarł. Miejscem jego spoczynku stała się krypta zasłużonych na krakowskiej Skałce.
Burzliwe dzieje pisarza upamiętnia działające w Dreźnie muzeum. Utworzono je w domu zajmowanym przez Kraszewskiego od 1873 do 1879 roku.

I tam właśnie trafiłem podczas niedawnego pobytu w Saksonii. Dojechałem tam koleją z Krakowa – dokładniej do Lipska, nowo uruchomionym połączeniem PKP Intercity (zapraszam do przeczytania reportażu z podróży), a stamtąd następnego dnia dotarłem pociągiem Deutsche Bahn do Drezna. Otworzyłem bramkę i przemknąłem przez ogródek z ławkami oraz latarniami, aby zobaczyć ekspozycję.

Niemcy odwiedzają muzeum poświęcone Polakowi. „Był bardzo wszechstronną osobowością”
Stała wystawa opowiada przede wszystkim o Kraszewskim, lecz jest również elementem pamięci o wycinku dziejów, w którym żył.
Zobaczyłem obrazy jego autorstwa, reprodukcje okładek dzieł czy gazet, za jakie odpowiadał, muzyczne instrumenty czy meble z epoki. Było również sporo książek – nie tylko tych, jakie wyszły spod pióra Kraszewskiego. Znalazły się też płyty winylowe, chociażby z piosenkami Jerzego Połomskiego.

Skąd taki nieoczywisty „zestaw”? W Muzeum Kraszewskiego rozmawiam o tym z jego szefową Joanną Magacz, która zdradza, że kulturalną instytucję odwiedzają zarówno polscy, jak i niemieccy zwiedzający, a tych drugich – zwłaszcza zimą – jest nawet więcej. Są nimi osoby interesujące się Polską, chcące pogłębić wiedzę o jej kulturze oraz historii, a także planujące turystyczny wyjazd do kraju za Odrą i Nysą Łużycką.

Jak wyjaśnia dyrektor, muzeum stara się przekazać jak najwięcej informacji nie tylko o pisarzu, któremu jest poświęcone, lecz i polsko-saskiej unii personalnej z XVII i XVIII wieku czy Wielkiej Emigracji z 19. stulecia.
– Kraszewski był bardzo wszechstronną osobowością, więc bez względu na to, czy zaczniemy rozmawiać o muzyce, sztuce, literaturze, a nawet wzajemnym postrzeganiu Niemców i Polaków, jego biografia pozwala do tego nawiązać – ocenia.

NRD-owski hit na kanwie powieści Kraszewskiego
Joanna Magacz dodaje, że fakt, iż w Dreźnie istnieje dwunarodowa placówka, nad którą pieczę sprawują tamtejsze Muzeum Miejskie oraz warszawskie Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza, „wzbudza duże zainteresowanie wśród polskich turystów, co nas oczywiście bardzo cieszy”.
– Z tego, co wiemy, Kraszewski napisał tutaj „Starą Baśń” – podkreśla.

A co o nim wiedzą Niemcy? Otóż zdaniem Joanny Magacz kojarzą oni „Trylogię saską”, również napisaną w tym samym budynku.
Chodzi o cykl powieści opowiadających o czasach wspólnych rządów dynastii Wettynów w Dreźnie oraz Warszawie.
– Wydawana jest do dzisiaj w języku niemieckim i można ją kupić w wielu księgarniach drezdeńskich. „Trylogię…” spopularyzował na obszarze byłej NRD film z lat 80. „Blask Saksonii i chwała Prus” w reżyserii Joachima Kasprzika – zaznacza dyrektor.

Mowa o „największej i najdroższej produkcji filmowej”, jaką kiedykolwiek wydano w przeszłych już Niemczech Wschodnich.
– Gdy opowiadam naszym niemieckim zwiedzającym, że dzieje unii polsko-saskiej spisał polski pisarz, następuje zdziwienie. Zaskoczenie jest jeszcze większe, gdy nasi goście dowiadują się, że Kraszewski był najbardziej produktywnym pisarzem polskim i stworzył ponad 300 powieści – słyszę od Joanny Magacz.

Nie tylko Kraszewski. W Dreźnie olśnienia doznał Mickiewicz
Według mojej rozmówczyni muzeum ukazuje, jak ścisłe były związki Polski z Saksonią.
– Są one widoczne wszędzie w mieście, to ogromna paleta zdarzeń. Wśród znanych biografii polskich z XIX wieku nie było praktycznie nikogo, kto nie zahaczyłby o Drezno: począwszy od Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego czy Fryderyka Chopina po wielką falę emigracji, wraz z którą przyjechał tu Kraszewski – wylicza.
Wspomniany Mickiewicz, autor m.in. „Dziadów” szeroko omawianych w liceach, inspiracji, by napisać III część dramatu, doznał właśnie w Dreźnie. Dokładniej stało się to wiosną 1832 roku w monumentalnej Katedrze Świętej Trójcy. Wieszcz, modląc się w świątyni, odczuł tak wielkie natchnienie, „jakby się nad nim bania z poezją rozbiła”. Opisał to Józef Kallenbach we wstępie do wydania „Dziadów” sprzed ponad 100 lat.

Wena uniosła Mickiewicza „ku tym stronom i czasom, kiedy na łonie Ojczyzny, wśród braci filareckiej, wśród trosk serdecznych żył przecież 'całem i zupełnem życiem'”. „Zapragnął młodość własną powołać do życia, przeszłość chlubną filarecką wcielić do 'narodowego pamiątek kościoła’ i dać jej nieśmiertelność” – kontynuował Kallenbach, omawiając zdarzenia z Drezna.
Polonia w Dreźnie. „Widzimy za każdym razem nowe osoby”
My przyfruńmy jednak jeszcze na chwilę z czasów romantyków do nam współczesnych. Czy Drezno, tak jak w czasach Kraszewskiego oraz Mickiewicza, stanowi dziś dom dla wielu Polaków? Dyrektor Joanna Magacz przyznaje, że trudno jej oszacować, jak liczna jest tam Polonia. Dzieli się jednak pewnym spostrzeżeniem.
– Na wielu spotkaniach w muzeum witamy za każdym razem zupełnie nowe osoby. Więc myślę, że napływ Polaków do miasta i jego atrakcyjnych okolic trwa nieustannie. Podobnie jak to bywało w przeszłości. Dlaczego? Z pewnością nie jest to emigracja zarobkowa. Raczej sądzę, że Drezno przyciągało i przyciąga ze względu na atrakcyjne położenie geograficzne i bogatą ofertę gospodarczo-kulturalną – tłumaczy.
Zwiedzanie całego muzeum zajmuje kilkadziesiąt minut. Otwarte jest od środy do niedzieli, a także w święta, od 12:00 do 17:00 – bilet kosztuje kilka euro (w nieświąteczne piątki wstęp bezpłatny). Czy warto tam wstąpić? Jeśli podczas „city breaku” do Drezna mamy chwilę, miło odnaleźć polskie ślady poza granicami naszego kraju, jak również poznać niekoniecznie znany powszechnie wątek w biografii Kraszewskiego.
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl











