W poniedziałek (2 września) sąd wydał Europejski Nakaz Aresztowania wobec Michała Kuczmierowskiego. Tego samego dnia były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych (RARS) został zatrzymany przez policję w Londynie. Sprawa ma związek ze śledztwem dotyczącym nieprawidłowości w Agencji, wynikającym z podejrzenia „preferencyjnego traktowania niektórych podmiotów gospodarczych i akceptacji zbyt wysokich cen oferowanych towarów”.

Zobacz wideo Trzęsienie ziemi w PiS. Kaczyński prosi podatników o pieniądze!

W tej samej sprawie śledczy chcą zatrzymać Pawła Szopę, właściciela firmy produkującej odzież patriotyczną Red is Bad. W latach 2022-2023 otrzymał on z RARS 270 milionów złotych za dostarczanie Ukrainie agregatów prądotwórczych. Prokuratura zarzuca obydwu mężczyznom działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, złamanie procedur i zawyżanie cen sprzętu. Obciążające ich zeznania złożyła Justyna G., była dyrektora Biura Zakupów RARS.

Afera RARS. Michał Kuczmierowski miał wydawać polecenia na karteczkach i wrzucać je do niszczarki

„Gazeta Wyborcza” dotarła do akt prokuratury, z których wynika, że Justyna G. przyznała się do popełnienia przestępstwa i złożyła obszerne wyjaśnienia, „w których wskazała osoby, na polecenie których działała, które narzucały jej preferencyjne traktowanie określonych podmiotów gospodarczych”. Opowiadała między innymi, że podczas rozmów na osobności Kuczmierowski miał na karteczkach przekazywać jej polecenia, by składać zamówienia u Szopy i jego wspólnika Dominika B.

– Michał na kartce pisał przy mnie to, co miał do przekazania. Pisał na przykład nazwę firmy, co oznaczało, kto ma być preferowany, kto ma otrzymywać zamówienie. Na karteczkach Michał zapisywał Szopę, Dominika B., ich firmy Seltet i Stopro, które miały wygrać postępowania – zeznawała była dyrektorka Biura Zakupów RARS. Doprecyzowała, że były to białe karteczki z kostki lub żółte karteczki samoprzylepne. Gdy przeczytała zawartą na nich informację, Kuczmierowski miał wkładać je do niszczarki.

Główny świadek w sprawie RARS: Na pewno był ktoś, kto stał nad Kuczmierowskim

Justyna G. mówiła ponadto, że wybór ofert odbywał się „z polecenia kogoś bardzo wysokiego”. Podkreślała jednocześnie, że nie wie, kto to był. – Chodzi o to, że nad prezesem na pewno był ktoś, kto polecał mu określone działania i nadawał mu główne kierunki postępowania, co z kolei było przekazywane nam, głównie mnie. Moje podejrzenia, kto mógł faktycznie kierować panem Kuczmierowskim opieram na tym, że Michał nigdy nie podejmował decyzji ad hoc. Widziałam po jego zachowaniu, że nie jest on osobą decyzyjną w tej kwestii – zeznawała.

W środę (3 września) w sądzie londyńskim w Westminster ma odbyć się pierwsza rozprawa ekstradycyjna w sprawie Kuczmierowskiego. W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową prawnik Alexander Gościmski tłumaczył, że ekstradycja z Wielkiej Brytanii to kwestia co najmniej trzech miesięcy. – Jeśli ktoś walczy, próbuje zostać, to trzy miesiące. Jeśli chodzi o maksymalny czas, to są przypadki, że walka była dość długa. Dwa lata – opowiadał korespondentowi rozgłośni. Jednocześnie wskazał jednak, że jeśli ktoś zgodzi się na powrót na pierwszej rozprawie, „po dziesięciu dniach powinien już być w kraju”.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.