O co chodzi: W nocy z 12 na 13 grudnia w Idalinie (woj. lubelskie) doszło do pożaru domu, w którym mieszkała sześcioosobowa rodzina. Zginął 45-letni Krzysztof oraz trójka dzieci. Przeżyła tylko żona mężczyzny oraz ich nastoletni syn. Najprawdopodobniej przyczyną pożaru było urządzenie grzewcze.
Nowe informacje: Według ustaleń medialnych rodzina przeprowadziła się do Idalina kilka lat temu. Mieszkała w skromnym, drewniano-murowanym domu. Gdy ogień zaczął się rozprzestrzeniać, 45-latek wyszedł z domu, jednak gdy zauważył, że nie ma dzieci, postanowił po nie wrócić. Niestety, on i jego 2-letni syn oraz córki w wieku 4 i 13 lat zginęli w pożarze. Matka dzieci i 15-latek przeżyli, wyszli przez okno domu.
„Płacze cała wieś”: Mieszkañcy są wstrząśnięci tym, co wydarzyło się w Idalinie. – To spokojna rodzina była. Bezproblemowi ludzie – przekazał pan Krzysztof, sąsiad rodziny. Mieszkańcy wspominają też 45-latka. – Płacze cała wieś po nim. Ani nie pił, ani nic. Dobry człowiek. On mi dużo pomagał – wspomniał pan Lucjan.
Nagle pojawił się ogień: – To straszna tragedia. Słyszałam piski. Nie można było im pomóc – przekazała pani Weronika, jedna z sąsiadek rodziny, która widziała pożar domu. – Szanse na ucieczkę były znikome. Nic nie było widać, tylko słup ognia był – przekazał Janusz Mulier, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Chruślankach Józefowskich. Kolejny z mieszkańców relacjonował, że cały dom stanął w płomieniach. – Za późno było, nie było ratunku – dodał pan Krzysztof.
Więcej: Na temat działań aktywistów w Polsce przeczytasz w artykule Marcina Kozłowskiego: „Aktywiści klimatyczni po ataku Marianny Schreiber: Służby nas ignorują”.
Źródła: Super Express, RMF24