Marek co sezon jeździ w polskie góry na narty. W tym roku wybrał jedną z mniejszych stacji narciarskich w Beskidzie Wysokim.

– Bywałem już w tym miejscu i bardzo mi się podobało. Ogólnie lubię mniejsze ośrodki, bo nie ma w nich takich tłumów. Zamiast stać w kolejce można sobie pozjeżdżać. I trasy są o różnym poziomie trudności, dla każdego. Same plusy – mówi w rozmowie z Interią.

Jakie było jego zdziwienie, kiedy na miejscu okazało się, że z sześciu tras dostępna jest… jedna.

– Byłem niesamowicie zawiedziony. Dwa dni pozjeżdżałem, na resztę urlopu pojechałem do większego ośrodka. Wszystkie trasy były otwarte, ale była też masa ludzi – relacjonuje. Teraz na narty pojechał w Alpy. Nie wie, czy w przyszłym sezonie skorzysta z oferty polskich stacji narciarskich.

Sporty zimowe w Polsce się skończą? Powód: Brak zimy

– Ciepłe zimy to dla tego biznesu dramat – mówi Interii Daniel Chwastek, kierownik stacji narciarskiej Laskowa-Ski w Beskidzie Wyspowym.

W tym miejscu również czynna jest jedna trasa, a dostępne są cztery. Otwarta została ta najdłuższa, dwukilometrowa. – Przygotowaliśmy ją solidnie i cieszymy się z tego, co mamy – dodaje kierownik ośrodka. To miejsce otworzyło się też dość późno, bo w połowie stycznia.

– Ten sezon jest dla nas trudny. Mamy ciepły rok, zima przyszła później i jest bardzo sucha. Mieliśmy łącznie może z 25 cm opadów, to jest nic na potrzeby prowadzenia ośrodka narciarskiego – mówi Interii.

– W branży mówi się, że w połowie stycznia około 250 tras było w Polsce nieczynnych. Nie tylko my mamy zatem z tym problem – komentuje nasz rozmówca.

Otwierają się tuż przed feriami, chociaż na chwilę

Przedstawicielka stacji narciarskiej Tylicz Ski mówi tak: – My wszystkie trasy mamy czynne. Wystartowaliśmy ogólnie w grudniu, ale śnieżyliśmy już w listopadzie. Mamy do tego odpowiedni mikroklimat. Jakoś sobie radzimy, ale słyszymy, że są stacje w innych częściach kraju, które mają problem – nie otwierają się w ogóle, albo dopiero zaczynają śnieżyć stoki.

Sylwia Groszek, rzeczniczka prasowa Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych przekazała nam, że na ten moment nie ma jeszcze statystyk o obecnym sezonie. Bazując na poprzednich latach szacuje, że od 2 do 5 proc. ośrodków mogło się tej zimy nie otworzyć.

– Od lat branża narciarska spotyka się ze zmieniającymi warunkami pogodowymi, które powodują, że utrzymanie warunków narciarskich stanowi dla nas wyzwanie jak i dodatkowe koszty. Zanim widzieliśmy zauważalny trend zmian klimatycznych, większość stacji otwierało się dla narciarzy i snowboardzistów na początku grudnia, zdarzały się i takie otwierające pod koniec listopada. Teraz stworzenie dogodnych warunków na koniec grudnia bywa niejednokrotnie sporym wyzwaniem – mówi Interii.

Zaznacza też, że w Polsce mamy dość specyficzną sytuację z rozmieszczeniem ośrodków narciarskich, co nie jest bez znaczenia. – Poza Tatrami czy Sudetami nie mamy wysokich gór. Większość ośrodków jest poza terenami wysokogórskimi – wskazuje.

Naśnieżanie tylko przy ujemnych temperaturach. Ważna wilgotność powietrza

Jak wyjaśnia nam Andrzej Zając ze Stacji Narciarskiej Suche na Podhalu, najgorzej mają obecnie stacje położone nisko. – U nas, wysoko, zima zawsze jakaś jest. Warunki są dobre i wszystkie trasy mamy otwarte – opowiada.

/archiwum prywatne

Dodaje też, że to nie dzieje się samo. – Już w listopadzie zaczynamy śnieżyć. Produkujemy kilkanaście tysięcy kubików śniegu, żeby to miało ręce i nogi – dodaje. Wszystko po to, aby trasy wytrzymały do końca sezonu, czyli do końcówki marca.

Rzeczniczka PSNiT wskazuje, że technologicznie branża narciarska w Polsce jest przygotowana do naśnieżania. – Istotną kwestią jest natomiast zmieniająca się w trakcie zimy, czasem kilkukrotnie, temperatura. Już w tym sezonie musieliśmy się zmierzyć z nagłym ociepleniem. W niektórych miejscach temperatura wzrosła do 10, nawet 15 stopni na plusie i utrzymywała się ponad tydzień. Wtedy niektórzy decydowali się na parodniowe zamknięcie, aby naśnieżone trasy mogły przetrwać w dobrej kondycji i otwierały się ponownie po 1-2 dniach, ponieważ nocne temperatury pozwoliły dośnieżyć stoki – wyjaśnia.

Bo naśnieżać stok, w sposób bezpośredni, można jedynie przy ujemnych temperaturach. Znaczenie ma też wilgotność powietrza. Andrzej Zając tłumaczy, jak to działa. – Armatki funkcjonują w zależności od wilgotności powietrza. Jeśli jest niska, koło 70-80 proc., możemy śnieżyć przy -3 stopniach. Ale jak ta wilgotność jest wysoka, to i przy -5 stopniach nie da się śnieżyć. Efekt nie jest taki, jakbyśmy oczekiwali – wyjaśnia.

„Balansują na granicy egzystencji”

Poza armatkami stacje narciarskie stosują też „fabryki śniegu”. To nie jest jednak naśnieżanie w tradycyjnym sensie – wytworzony w zamkniętym systemie śnieg trzeba przetransportować na stok. – Największy tego typu system w Europie jest na jednej ze stacji zrzeszonej w naszej organizacji – Kurzej Górze – zaznacza Sylwia Groszek, rzeczniczka PSNiT.

W tym sezonie „fabryki śniegu” pojawiły się też w Zieleńcu. – W szybki sposób ochładza wodę do temperatury zamarzania. W efekcie końcowym otrzymywane są „suche śnieżynki” o najwyższym stopniu zamrożenia. Urządzenie jest gotowe do pracy zaraz po podłączeniu do prądu oraz wody i może pracować przez całą dobę, bez względu na temperaturę powietrza i wody. Stwarza doskonałe uzupełnienie do tradycyjnego, armatkowego systemu naśnieżania, który pracuje tylko przy ujemnych temperaturach – wyjaśnia Grzegorz Głód z Zieleniec Sport Arena.

Jest „ale”. – Inna niż armatkowa technologia naśnieżania jest kosmicznie droga. A już przy naśnieżaniu armatkowym, które mamy, przy obecnych cenach energii jest ciężko. Te maszyny zużywają bardzo dużo prądu i wody. Im mniej naturalnego śniegu tym więcej kosztów i mniejsza rentowność stacji narciarskich – komentuje Daniel Chwastek z Laskowa-Ski.

Sytuacja ekonomiczna klienta też nie pomaga. – My w tym sezonie nie podnieśliśmy cen, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że ogólnie karnety – wszędzie – są drogie. Wydaje się, że boom na narciarstwo jest w uśpieniu. Być może wróci wraz z mroźnymi i śnieżnymi zimami – dodaje.

Na koniec podkreśla: – Wiele stacji narciarskich balansuje na granicy egzystencji i sensu prowadzenia tego biznesu. Dla nas to dodatkowa działalność. Póki jest rentowna, to będziemy działać.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.