Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Wprowadzona 35 lat temu tzw. ustawa Wilczka wprowadzała wolność działalności gospodarczej. Co się udało przez te lata zmienić w tej dziedzinie?

Janusz Steinhoff: Ustawa ówczesnego ministra przemysłu w rządzie Mieczysława Rakowskiego czyniła istotny wyłom w regulacjach dotyczących gospodarki, jakie funkcjonowały w niedemokratycznym państwie od lat 50. ubiegłego wieku, czyli od czasów Hilarego Minca, który budował socjalistyczną utopię w gospodarce naszego kraju. Premier Rakowski podjął próby gospodarczych reform, lecz wiarygodność ówczesnej władzy nie stwarzała szans na powodzenie tego procesu.

Początki były trudne.

Mandat społeczny pochodzący z częściowo demokratycznych wyborów uzyskała parlamentarna reprezentacja Solidarności i to ta formacja miała szansę na przeprowadzenie gruntownej zmiany ustroju naszego państwa. Po nieudanej próbie stworzenia rządu gen. Kiszczaka, w efekcie powstania koalicji parlamentarnej, reprezentacji Solidarności (Obywatelski Klub Parlamentarny), Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i Stronnictwa Demokratycznego powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, który rozpoczął demontaż totalitarnego i budowę demokratycznego państwa.

Nowelizacja pochodzącej z 1952 roku konstytucji otworzyła drogę do zmiany wielu ustaw, które decydowały o funkcjonowaniu PRL-u. Otwierała się również droga do wolności gospodarczej.

Jak ta wolność gospodarcza się wykluwała?

Przypomnieć należy ówczesny stan gospodarki. Hiperinflacja przekraczająca w 1989 roku 600 proc., reglamentacja większości towarów konsumpcyjnych, załamanie finansów publicznych. W grudniu 1989 roku do Sejmu został przesłany przez rząd Tadeusza Mazowieckiego pakiet dziesięciu ustaw przygotowany przez ministra finansów Leszka Balcerowicza. W ekspresowym tempie zostały uchwalone przez parlament i weszły w życie 1 stycznia 1990 roku. Rozpoczęła się epoka gospodarki rynkowej w Polsce, na gruzach ekonomicznej utopii gospodarki PRL-u. I o tym fakcie należy pamiętać.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.