Wprost.pl: Zacznijmy od podsumowania. Jakie kluczowe wydarzenia w minionym roku najbardziej wpłynęły na sytuację polskich przedsiębiorców? Czy był to korzystny rok?

Łukasz Bernatowicz, wiceprezes Business Centre Club: To zależy, jak na to spojrzeć. Z naszej perspektywy kluczowym osiągnięciem było odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Ich wcześniejszy brak był niewytłumaczalnym błędem, wynikającym z polityki poprzedniego rządu, a co za tym idzie decyzji Komisji Europejskiej, którą wszyscy znamy. Dobrze, że udało się to zmienić. Te fundusze są niezbędne dla rozwoju naszej gospodarki.

Środki z KPO mają pomóc w unowocześnieniu polskiej gospodarki, we wdrożeniu i rozwoju innowacji oraz robotyzacji i cyfryzacji firm. W tych obszarach mamy wciąż ogromne zaległości.

Jeśli chodzi o inne zmiany, które udało się wprowadzić w ostatnim roku, to były one mniej istotne.. Na przykład obniżono VAT dla branży beauty czy wprowadzono korzystniejsze zasady naliczania składki zdrowotnej od sprzedaży środków trwałych. Jednak to nie są reformy, które mogłyby diametralnie poprawić sytuację przedsiębiorców. Kluczowe problemy, na których rozwiązanie liczyliśmy, nadal pozostają aktualne.

Wprost.pl: Na przykład?

Łukasz Bernatowicz: Chociażby Polski Ład – to był prawdziwy dramat dla przedsiębiorców, który nadszedł zaraz po pandemii. Możemy jedynie sobie wyobrazić, gdzie bylibyśmy dziś, gdyby nie negatywne skutki tej nieudanej reformy i brak środków z KPO. Potrzebowaliśmy i potrzebujemy gruntownej reformy systemu podatkowego – i nawet w Radzie Dialogu Społecznego wszyscy byli co do tego zgodni, łącznie ze związkowcami. W Business Centre Club przygotowaliśmy rekomendacje do Dużej Reformy Podatkowej, które przedstawiliśmy resortowi finansów. Niestety, nadal jej brakuje, a przedsiębiorcy nadal odczuwają skutki fatalnego – Polskiego Ładu.

Wprost.pl: A jednak składka zdrowotna została częściowo zmieniona?

Łukasz Bernatowicz: Częściowo, bo obniżono ją tylko dla sprzedaży środków trwałych. Co nie zmienia faktu, że generalnie została wprowadzona i podwyższona dla wszystkich. Wielu przedsiębiorców przeniosło się z podatku liniowego na ryczałt. Patrząc na aktualne prognozy, sytuacja wcale się nie poprawia. Dla ryczałtowców będzie gorzej niż było, dla liniowców może odrobinę lepiej, ale to wciąż nie jest radykalna zmiana, której oczekiwaliśmy.

Wprost.pl: W kampanii wyborczej padło wiele obietnic skierowanych do biznesu. Co z nich zostało zrealizowane?

Łukasz Bernatowicz: Jeszcze w czasie trwania kampanii wyborczej, wspólnie z Federacją Przedsiębiorców Polskich przygotowaliśmy „Dekalog przedsiębiorcy” i przedstawiliśmy go wszystkim partiom politycznym. Wszyscy liderzy, poza Lewicą, podpisali ten dokument, łącznie z Donaldem Tuskiem, który wtedy jeszcze nie był premierem. Niestety, bardzo niewiele z tych postulatów zostało wdrożonych, mimo że były to elementarne kwestie.

Przykład? Konsultowanie z nami projektów ustaw. Wszyscy deklarowali, że dialog społeczny będzie kluczowy, tymczasem w Radzie Dialogu Społecznego sytuacja nie jest lepsza niż w poprzednich latach. Nadal brakuje dialogu i rzetelnych konsultacji.

Wprost.pl: Może Pan podać przykład ustawy, która została przyjęta bez konsultacji i zaszkodziła przedsiębiorcom?

Łukasz Bernatowicz: Jest ich niestety sporo, ale jeden przykład wręcz się narzuca – nowelizacja ustawy o Radzie Dialogu Społecznego. Mimo że strona społeczna wypracowała konkretne zmiany, MRiPS postanowiło spróbować narzucić inne rozwiązania, których nikt z nas nie zgłaszał. To pokazuje, że nawet sam dialog społeczny jest reformowany bez udziału zainteresowanych stron.

Podobnie było z płacą minimalną. Oczywiście rozmowy w Radzie Dialogu Społecznego się odbywały, ale ostatecznie rząd – podobnie jak nagminnie czynił to poprzedni – podjął decyzję jednostronnie, podbijając stawkę wyżej, niż wynikałoby to z warunków ekonomicznych i nie biorąc pod uwagę rekomendacji takich jak np. regionalizacja. W efekcie mamy bardzo wysoki poziom płacy minimalnej w stosunku do średniej unijnej, co znacząco podnosi koszty pracy.

Wprost.pl: Niektórzy powiedzą, że to dobrze.

Łukasz Bernatowicz: Teoretycznie tak, ale to działa jak system naczyń połączonych – wzrost płacy minimalnej oznacza wzrost składek na ZUS, podatków i innych kosztów pracowniczych. W mniej rozwiniętych regionach kraju prowadzi to do wzrostu szarej strefy, bo przedsiębiorcy nie są w stanie podnosić cen swoich towarów i usług w nieskończoność.

Wprost.pl: Co z finansami publicznymi? Były zapowiedzi ograniczenia zadłużania państwa.

Łukasz Bernatowicz: Zadłużamy się wcale nie wolniej niż za rządów Zjednoczonej Prawicy. A przecież jednym z głównych argumentów krytyki wobec PiS było właśnie nadmierne zadłużenie. Oczywiście rozumiem, że w polityce cięcia wydatków nie są popularne, zwłaszcza przed wyborami, ale nadal oczekujemy w tym zakresie większej odpowiedzialności.

Wprost.pl: Czyli z perspektywy biznesu nie widać większej poprawy?

Łukasz Bernatowicz: Nie ma radykalnej poprawy, na którą liczyliśmy. Po raz pierwszy od 25 lat nie mamy wicepremiera odpowiedzialnego za gospodarkę, co powoduje chaos kompetencyjny między resortami. Potrzebujemy osoby, która będzie spinać te wszystkie sprawy w całość i rzeczywistego partnera do rozmów. Liczymy, że po wyborach prezydenckich sytuacja się zmieni.

Wprost.pl: To krótko kończąc jeszcze wątek polityczny – czy można mówić o rozczarowaniu w polskim biznesie?

Łukasz Bernatowicz: Tak, myślę, że można mówić o lekkim rozczarowaniu. Nie rysowałbym jednak sytuacji w czarnych barwach, ani nie przedstawiał jej w zbyt drastyczny sposób. Jest pewien niedosyt, ale też świadomość, że polski przedsiębiorca ma w swoim DNA zakorzeniony gen przetrwania. Przetrwaliśmy już wiele trudnych momentów i radziliśmy sobie w znacznie gorszych warunkach.

Co nie zmienna faktu, że mamy jednak poczucie utraconej szansy – gdyby reformy szły sprawniej, nasza gospodarka rozwijałaby się znacznie szybciej. Potencjał do tego jest, możliwości są, ale niestety mamy do czynienia z pewnym „hamulcem ręcznym”, który nie pozwala nam w pełni wykorzystać tych szans.

Wprost.pl: Zostańmy na chwilę przy tych reformach. Business Centre Club od lat postuluje gruntowną przebudowę systemu podatkowego. Co z tym obecnym jest nie tak?

Łukasz Bernatowicz: Polski system podatkowy jest po prostu szalenie skomplikowany i niespójny. Tu nie chodzi o same stawki podatkowe, bo w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej wcale nie mamy ich aż tak wysokich. Jeśli spojrzymy na Skandynawię czy Francję, tam obciążenia fiskalne są znacznie wyższe. Problemem jest ich właśnie nieprzejrzystość i skomplikowanie. W rankingach „Doing Business” nasz system podatkowy regularnie znajduje się w czołówce najbardziej skomplikowanych na świecie – oczywiście spośród państw rozwiniętych gospodarczo.

Nasza propozycja jest prosta: nie da się już naprawiać obecnego systemu poprzez kolejne nowelizacje. Trzeba go zbudować od nowa. Należy wyrzucić obecne przepisy dotyczące PIT, CIT, VAT i stworzyć nowe, przejrzyste regulacje, dostosowane do realiów współczesnej gospodarki.

Dobra zasada, którą powinniśmy wdrożyć, to „one in, one out” – czyli jeśli wprowadzamy nową regulację, to jedną starą usuwamy. Tymczasem w Polsce działa to inaczej: kolejne przepisy są dokładane, a żadne nie są upraszczane ani usuwane. W efekcie nawet doradcy podatkowi mają problem, żeby nadążyć za kolejnymi zmianami.

Wprost.pl: Czy ministerstwo dostrzega te problemy?

Łukasz Bernatowicz: Tak, przedstawiliśmy, jak wspomniałem nasze postulaty ministrowi finansów. Przyjął je ze zrozumieniem, stwierdził, że to słuszne propozycje i że będzie analizować możliwości ich wdrożenia. Jednak na razie nie widzimy realnych działań w tym kierunku.

Podam przykład, jak wygląda nasza rzeczywistość. W pełni zgadzamy się, że niektóre produkty powinny być obłożone akcyzą – np. wyroby tytoniowe czy alkohol. Ale obecne regulacje są nielogiczne. Weźmy e-papierosy – oczywiście substancja w nich zawarta powinna być objęta akcyzą, tak jak alkohol w butelce. Tymczasem wprowadzono również akcyzę na samo urządzenie, co jest niezrozumiałe. To tak, jakby akcyzą objąć nie dany trunek, ale butelkę, w której się on znajduje.

A teraz proszę spojrzeć na konsekwencje: duża japońska firma otworzyła w Polsce swoją drugą fabrykę na świecie, produkującą te urządzenia na całą Europę. Tworzy setki miejsc pracy, przynosi podatki do budżetu, rozwija naszą gospodarkę. I nagle, bez żadnych konsultacji, dowiaduje się, że na jej produkt została nałożona nowa, dodatkowa akcyza.

To jest właśnie problem, o którym mówiliśmy w kampanii wyborczej: przedsiębiorcy nie mogą być zaskakiwani zmianami w prawie. Było to jednym z kluczowych punktów naszego „Dekalogu biznesu”, który podpisali m.in. premier Donald Tusk, premier Władysław Kosiniak-Kamysz i marszałek Szymon Hołownia. Deklarowali wtedy, że koniec z nieprzewidywalnym prawem dla przedsiębiorców. A jak wygląda rzeczywistość? Nadal jesteśmy zaskakiwani nowymi regulacjami.

Wprost.pl: Czy widzi Pan szansę na to, by jeszcze w tej kadencji udało się przeprowadzić reformę podatkową?

Łukasz Bernatowicz: Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli czekać kolejne lata na zmiany. Do końca kadencji zostały ponad dwa i pół roku – to wystarczający czas, by wprowadzić reformę. Nasza gospodarka i nasi przedsiębiorcy nie mogą pozwolić sobie na dalsze odwlekanie tych decyzji.

Jesteśmy w kluczowym momencie, gdy zachodzą dynamiczne zmiany gospodarcze, i musimy być na nie przygotowani. Jeśli nie zaczniemy działać teraz, stracimy kolejną szansę na rozwój.

Wprost.pl: Wspomniał Pan o pewnym genie przetrwania, jaki mają polskie firmy. Jaką strategię na przetrwanie powinni wdrożyć przedsiębiorcy, żeby przetrwać nadchodzący rok, czyli wysokie ceny energii, niedobory na rynku pracy i wspomniany wyżej chaos legislacyjny?

Łukasz Bernatowicz: Jeśli tylko to możliwe, warto starać się o środki unijne. Nie mówię teraz o KPO, bo one są mocno kierunkowe – nie dotyczą tylko firm, ale także samorządów i inwestycji infrastrukturalnych. Natomiast trzeba skupić się na tradycyjnych funduszach unijnych. Mamy wiele przykładów, które pokazują, jak skutecznie można z nich korzystać.

Druga sprawa to uzbrojenie się w cierpliwość do czasu wyborów prezydenckich i wiara w to, że sytuacja się ustabilizuje. Prawdą jest, że obecny prezydent albo wetował, albo odsyłał do Trybunału Konstytucyjnego kilkanaście projektów ustaw, które mogłyby pomóc przedsiębiorcom. Liczę więc na to, że zmiana na tym stanowisku sprawi, że ustawy będą podpisywane sprawniej.

Wprost.pl: Lepiej przyhamować inwestycje i budować poduszkę finansową, czy mimo wszystko inwestować?

Łukasz Bernatowicz: Poduszka finansowa zawsze jest potrzebna. Apelujemy o zwiększenie inwestycji, bo to jest kluczowe dla rozwoju gospodarki. Polska ma obecnie poziom inwestycji prywatnych na poziomie 16% PKB, a były premier obiecywał, że podniesie je do 25%. Tymczasem w ciągu sześciu lat wzrosły o zaledwie 1 punkt procentowy.

Obecny rząd również nie zrobił wiele w tym zakresie. Problem polega na tym, że przedsiębiorcy nie inwestują, bo się boją. Nie wiedzą, jaki kolejny „czarny łabędź” pojawi się na horyzoncie. Mieliśmy ich ostatnio aż nadto – pandemia, wojna, kryzysy energetyczne.

Wprost.pl: A może rozwiązaniem byłoby wyjście na rynki zagraniczne? Czy to może być strategia przetrwania w trudniejszych czasach?

Łukasz Bernatowicz: Na przetrwanie – jak najbardziej. Coraz częściej słychać o przejęciach polskich firm, a także o ich samodzielnej ekspansji zagranicznej.

To, czego potrzebujemy, to rząd, który nie będzie przeszkadzał. Najważniejsze jest zduszenie inflacji, co pozwoli na obniżenie stóp procentowych. Wysoka inflacja oznacza drogi kredyt, a to z kolei utrudnia rozwój firm.

Martwi mnie, na co zwracaliśmy wielokrotnie uwagę w Business Centre Club, to, że Polska ma znacznie krótszy czas na wykorzystanie środków z KPO niż inne europejskie kraje. Może to doprowadzić do sytuacji, w której nie wszystkie fundusze zostaną wykorzystane, a te, które trafią na rynek w krótkim czasie, mogą podbić inflację – tak jak to miało miejsce przy inwestycjach na Euro 2012, kiedy gwałtownie wzrosły ceny materiałów budowlanych i usług.

Wprost.pl: Czyli kluczowe jest zapewnienie przewidywalności i stabilności?

Łukasz Bernatowicz: Dokładnie. Rząd powinien skupić się na stworzeniu stabilnych warunków, które pozwolą przedsiębiorcom planować długoterminowo. Jeśli firmy będą mogły taniej finansować swoje inwestycje, jeśli nie będą zaskakiwane zmianami w prawie – to same zadbają o rozwój gospodarki.

Wprost.pl: Przejdźmy do tematu energetyki i zielonej transformacji. Patrząc na statystyki, są okresy, kiedy połowa polskiej energii pochodzi z odnawialnych źródeł. Dlaczego więc wciąż mamy tak wysokie koszty energii?

Łukasz Bernatowicz: To prawda, bywają dni, tygodnie, a nawet miesiące, kiedy OZE generują znaczącą część naszej energii. Ale nasz miks energetyczny jest wciąż bardzo drogi.

Często słyszy się argumenty wynikające chyba z niewiedzy, jak ten, że przyjdzie pochmurny, bezwietrzny dzień i wszystko stanie. Nikt nie mówi, żebyśmy opierali się na jednym źródle energii – właśnie na tym polega miks energetyczny. Trzeba go dobrze zbilansować ekonomicznie.

Mamy wysokie ceny energii, bo wciąż opieramy się na drogim węglu, który kupują elektrociepłownie i przerzucają te koszty na odbiorców. Z drugiej strony, poczyniono duże inwestycje w infrastrukturę gazową jak np. Rozbudowa Gazoportu w Świnoujściu. Uniezależniliśmy się od gazu ze wschodu, co jest bardzo dobrą decyzją. Pamiętajmy jedak, że gaz nie jest ani najtańszym, ani najbardziej efektywnym źródłem energii.

Co do elektrowni atomowej – od lat słyszymy, że „już za chwilę” prace nad jej budową ruszą. Pamiętam, jak jeszcze w liceum jeździłem do Dębek i kąpałem się w Piaśnicy – rzece, która miała chłodzić reaktor elektrowni w Żarnowcu. Minęło wiele lat i elektrowni wciąż nie ma. Nieco sarkastycznie mógłbym stwierdzić, że nie wiem, czy jeszcze za mojego życia doczekam się jej powstania, ale jedno jest pewne – atom to warunek sine qua non dla naszej energetyki.

Wprost.pl: Wiele decyzji w kwestii energetyki wydaje się bardziej politycznych niż ekonomicznych. Czy to jest główny problem?

Łukasz Bernatowicz: Tak, niestety. Decyzje dotyczące naszego miksu energetycznego od lat są ofiarą polityki. Wciąż mamy podział na tych, którzy „lubią się z Unią Europejską” i tych, którzy się nie lubią. To wpływa na podejście do transformacji energetycznej. Polskie firmy boją się inwestować w zieloną energię, bo nie wiedzą, w jakim kierunku pójdzie polityka. Sama Komisja Europejska też nie pomaga – najpierw forsowała radykalne wymagania, które dla wielu polskich firm były wręcz niemożliwe do zrealizowania, a teraz zaczyna się z nich wycofywać.

Zmiany są potrzebne, ale muszą być wprowadzane stopniowo i „z głową”. Nie można zmuszać przedsiębiorców czy rolników do gwałtownej transformacji, nie dając im czasu na dostosowanie się. Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją – trzeba ich przekonać, a nie zmuszać.

Wprost.pl: Obok zielonej rewolucji czeka nas też rewolucja cyfrowa. Jak w tym zakresie radzą sobie polskie firmy?

Łukasz Bernatowicz: W cyfryzacji mamy się czym pochwalić. Polska jest jednym z liderów usług cyfrowych – nasze e-usługi publiczne, bankowość mobilna czy systemy płatności, jak Blik, są na bardzo wysokim poziomie i często wyprzedzają rozwiązania w Europie Zachodniej czy USA.

Problemem jest przestawienie starszych firm na nowe technologie – robotyzację, automatyzację i cyfryzację.

W Polsce mamy bardzo wysokie koszty pracy, a jednocześnie niską wydajność. Gdybyśmy mieli produktywność na poziomie Korei Południowej czy Japonii, nie byłoby problemu. Ale tak nie jest, dlatego cyfryzacja jest kluczowa dla naszej konkurencyjności.

Wprost.pl: A może się okazać lekarstwem na kryzys na rynku pracy?

Łukasz Bernatowicz: Myślę, że tak. Automatyzacja i cyfryzacja mogą częściowo złagodzić problem braku rąk do pracy, zwłaszcza w sektorach, gdzie brakuje specjalistów.

Oczywiście nie wiemy jeszcze w stu procentach, które zawody sztuczna inteligencja i roboty zastąpią, a które pozostaną niezmienne. Tu nie ma jeszcze twardych danych – na razie wszyscy kierują się intuicją. Ale jedno jest pewne: tam, gdzie dziś najbardziej brakuje pracowników, warto inwestować w technologie, które mogą te braki uzupełnić. Należy też pamiętać o tworzeniu i dostosowywaniu regulacji do wdrażania nowych narzędzi.

Zwracam też uwagę na to, że wydajność pracy nie zależy wyłącznie od kompetencji pracownika, ale od narzędzi, którymi dysponuje. To, co niemiecki pracownik przy taśmie produkcyjnej wyprodukuje w ciągu dnia, polski pracownik może produkować tydzień – nie dlatego, że gorzej pracuje, ale dlatego, że ma inną, starszą maszynę.

Dlatego tak ważne są środki z KPO, które powinny wspierać przede wszystkim robotyzację i cyfryzację firm. Te przedsiębiorstwa, które nie załapały się na wcześniejsze etapy transformacji, muszą teraz nadrobić zaległości, aby skutecznie konkurować na rynku.

Już dwa lata temu nasze firmy członkowskie sygnalizowały, że ich konkurenci z Czech czy innych krajów regionu otrzymali środki z KPO szybciej. Dzięki temu mogli zainwestować w nowoczesne linie produkcyjne, roboty przemysłowe czy np. zaawansowane systemy druku. To dało im przewagę, którą teraz trudno będzie nadrobić. Dlatego każda firma, która ma możliwość skorzystania z tych środków, powinna to zrobić jak najszybciej. To kluczowe wyzwanie dla całej naszej gospodarki.

Wprost.pl: Polska przez lata przyciągała inwestorów niskimi kosztami pracy. Co teraz możemy zaoferować, by nadal przyciągać kapitał zagraniczny?

Łukasz Bernatowicz: Nie możemy już polegać wyłącznie na taniej sile roboczej. Musimy zaoferować coś więcej – stabilne otoczenie prawne, nowoczesną infrastrukturę, wysoko wykwalifikowanych pracowników i przyjazne regulacje.

Mamy potencjał, by stać się hubem nowoczesnych technologii i cyfryzacji. Ale jesteśmy w okresie przejściowym – stare przewagi tracą na znaczeniu, a nowe dopiero się kształtują. Jeśli ten moment przegapimy, możemy stracić wiele lat rozwoju.

Z dumą patrzę na nowe firmy, które są już gotowe na te wyzwania, ale jednocześnie mamy dużą grupę przedsiębiorstw, które wciąż bazują na dotychczasowym modelu i mają problem z dostosowaniem się do nowej rzeczywistości.

Wprost.pl: Czy nie jest tak, że jako kraj już przespaliśmy moment, by wyjść poza rolę „montowni Europy”?

Łukasz Bernatowicz: Jeszcze nie, ale jesteśmy na granicy.

Przez lata bardzo dobrze na tym wychodziliśmy. Polska była atrakcyjna dla inwestorów, bo oferowała tanich i wykwalifikowanych pracowników, dobrą infrastrukturę i stabilność. Ale ten model się wyczerpuje.

Musimy postawić na innowacje, cyfrowych czempionów i rozwój nowoczesnych technologii. Powinniśmy tworzyć wartość dodaną, a nie tylko montować produkty dla innych.

Wprost.pl: Czyli Polska musi znaleźć nowe „silniki” wzrostu gospodarczego?

Łukasz Bernatowicz: Dokładnie. Przez lata mieliśmy trzy główne silniki wzrostu: konsumpcję prywatną, inwestycje i eksport.

Teraz inwestycje stoją, konsumpcja raz rośnie, raz spada – ale nie można budować gospodarki tylko na konsumpcji.

Musimy znaleźć nowe motory rozwoju – cyfryzację, innowacje, nowoczesne technologie. Musimy też stworzyć przyjazne warunki dla przedsiębiorców, by chcieli inwestować w Polsce, a nie przenosić biznes za granicę.

Wprost.pl: Jakie firmy uznaje Pan za takie motory rozwoju i na co powinniśmy stawiać?

Łukasz Bernatowicz: Mamy w Polsce firmy, które już są czempionami na skalę regionalną – Orlen, PKO BP, KGHM. To firmy, które świetnie sobie radzą i mają duże znaczenie w swoich branżach.

Ale budowanie czempionów musi być przemyślane. Przykład Orlenu pokazuje, że można wpaść w pułapkę gigantomanii. Firma zaczęła kupować wszystko – od energetyki po media, bez spójnej strategii. Takie podejście prowadzi do sytuacji, w której organizacja nie jest w stanie utrzymać własnej masy i zaczyna się zapadać pod ciężarem zbyt dużej liczby niepowiązanych działalności.

Patrząc na historię, Korea Południowa kiedyś też tworzyła gigantyczne konglomeraty – czebole – ale część z nich stała się tak duża i nieefektywna, że po prostu upadła.

Nie tędy droga. Powinniśmy budować silne firmy, ale z głową. Nie poprzez polityczne decyzje i kupowanie wszystkiego, co się da, ale poprzez strategiczne inwestowanie w innowacje, eksport i budowanie konkurencyjność.

Wprost.pl: Zbliża się Wielka Gala Liderów Polskiego Biznesu organizowana przez Business Centre Club. Jakie firmy będziecie nagradzać?

Łukasz Bernatowicz: Nagradzamy innowatorów, wizjonerów i tych, którzy odnieśli sukces – zarówno duże i średnie firmy, jak i małe rodzinne przedsiębiorstwa.

Może nie mamy wśród laureatów drugiego Orlenu, ale to tym większy powód do dumy. Nagradzamy firmy, które osiągnęły sukces bez wsparcia państwowego, w przeciwieństwie do wielu dużych spółek kontrolowanych przez rząd.

Wśród laureatów są przedstawiciele różnych branż – od przemysłu, przez usługi, po nowoczesne technologie. To szerokie spektrum działalności, ale wszystkich łączy jedno: determinacja, przedsiębiorczość i ciężka praca.

Wprost.pl: Czyli nie tylko duże koncerny, ale też mniejsze, prywatne firmy?

Łukasz Bernatowicz: Dokładnie. Część firm dopiero zdobywa pierwsze nagrody, inne są wyróżniane od lat. W naszej gali ważne jest to, że sukces nie jest jednorazowy – jeśli firma przez kolejne lata utrzymuje swoją pozycję na rynku, to dostaje kolejny „diament” do statuetki Lidera Polskiego Biznesu.

Nie chodzi o szybkie wzbogacenie się i wyjazd na Hawaje, ale o budowanie firm, które mają stabilne fundamenty i rozwijają się przez lata.

Wprost.pl: Mimo różnych problemów, mamy powody do dumy?

Łukasz Bernatowicz: Zdecydowanie. Nie mamy żadnych kompleksów jako kraj, ani nasi przedsiębiorcy.

Pamiętam konkursy i gale Liderów Polskiego Biznesu sprzed ponad 20 lat. Wtedy obraz polskiego przedsiębiorcy był inny – mniej doświadczony, dopiero uczący się prowadzenia biznesu na dużą skalę. Dziś to zupełnie inny poziom – nasi przedsiębiorcy to ludzie wykształceni, obyci w międzynarodowym biznesie, rozumiejący globalne rynki.

Zmienia się też postrzeganie polskiego biznesu za granicą. Kiedyś byliśmy montownią Europy, dziś coraz częściej jesteśmy źródłem innowacji i technologii.

Oczywiście, jest jeszcze dużo do zrobienia – uproszczenie prawa, stabilność regulacyjna, rozwój nowoczesnych sektorów gospodarki. Ale patrząc na to, jak polski biznes się rozwija, mamy ogromne powody do satysfakcji.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.