We wtorek do tłumu kandydatów po prawej stronie dołączył kandydat budzący najwięcej emocji i będący największym znakiem zapytania. Chodzi oczywiście o Krzysztofa Stanowskiego, założyciela Kanału Zero. Ogłaszając swój start, Stanowski zapowiedział, że prezydentem zostać wcale nie chce, bo nie ma odpowiednich kompetencji. – To zupełnie jak moi konkurenci – dodał. Zapowiedział jednak, że w kampanii udział weźmie, bo zamierza „być kamieniem w bucie innych kandydatów”.
Krzysztof Stanowski startuje. Niepokój w sztabach
Decyzja Krzysztofa Stanowskiego wywołała popłoch w sztabach wszystkich kandydatów, ale największy u tych z prawej strony.
Gdy pytamy wprost, czy można mówić o panice, to zwykle słyszymy odpowiedź, że „panika to za mocne słowo”, ale że „niepokój jest”. Drugim najczęściej słyszanym stwierdzeniem jest to, że „Stanowski na pewno namiesza w tej kampanii” i że „jego wpływ na wynik wyborów jest nieprzewidywalny”.
Choć niektórzy zgłaszają zastrzeżenie, że pierwszym testem na to, jak poważnie należy traktować kandydaturę Stanowskiego, będzie to, czy uda mu się zebrać 100 tysięcy podpisów i zarejestrować komitet. Podpisy muszą zostać pozytywnie zweryfikowane przez PKW.
Polityk PiS: – Najwięcej stresu powinna mieć Konfederacja. Proszę zobaczyć, kto przyszedł na pierwsze spotkanie w Warszawie, gdzie Stanowski zbierał podpisy. Młodzi mężczyźni w okolicach 30. roku życia. Wypisz, wymaluj, wyborcy Konfederacji. Mentzena z jednej strony będzie więc podgryzał Braun, a z drugiej Stanowski.
Jak się jednak dłużej porozmawia z politykami PiS, także ze sztabu Karola Nawrockiego, to przyznają, że Stanowski może namieszać także w kampanii ich kandydata.
– Stanowski chce być rewolucjonistą, kimś, kto obnaża słabość największych partii i polityków z pierwszych stron gazet. Wiadomo, że będzie atakował i nas, i Platformę, żeby pokazać, że się do niczego nie nadajemy, a obaj kandydaci są beznadziejni – uważa jeden z naszych rozmówców. – Na tym się zawsze budują kandydaci antysystemowi – dodaje.
W PiS panuje też przekonanie, że Stanowski będzie atakował Nawrockiego, żeby się uwiarygodnić i przeciąć spekulacje dotyczące tego, że jest elementem szerszej układanki, wymyślonej przez PiS.
Wybory prezydenckie 2025. Teoria spiskowa czy element układanki
O co chodzi? To teoria, którą chętnie powtarzają zwłaszcza politycy koalicji rządzącej, którzy nie mają wątpliwości, że start Stanowskiego nie jest w kontrze do PiS, ale jest z PiS „dogadany” i ma pomóc kandydatowi PiS w zwycięstwie w drugiej turze.
– Tak jak Kukiz był pomostem dla wyborców PO, którzy nie chcieli w pierwszej turze głosować na kandydata PiS, tak Stanowski ma pełnić tę rolę w tych wyborach. Ci, co w pierwszej turze na niego zagłosują, w drugiej szybciej zagłosują na Nawrockiego niż Trzaskowskiego – wyjaśnia nam jeden z polityków koalicji rządzącej.
W koalicji są też przekonani, że kampania Stanowskiego będzie kręciła się wokół atakowania i ośmieszania Rafała Trzaskowskiego, zwłaszcza w internecie.
– Jak przez ileś miesięcy będzie pokazywał Rafała jako obciachowego, to trudno oczekiwać, by jego wyborcy potem mogli na kogoś takiego zagłosować w drugiej turze. I o to w tym wszystkim chodzi – uważa nasz rozmówca z koalicji rządzącej.
W PiS niby śmieją się z tych teorii spiskowych, jak je nazywają, ale nie kryją, że taki scenariusz byłby dla nich korzystny, a niektórzy nawet po cichu na niego liczą.
Sztabowcy tej partii na długo przed deklaracjami Stanowskiego, gdy świat polityczno-dziennikarski spekulował jedynie o takiej możliwości, wrzucili jego nazwisko do swoich wewnętrznych badań, najpierw fokusowych, później także ilościowych.
Co z nich wyszło? Mniej więcej to, czego obawiają się w koalicji rządzącej. Około 60 proc. potencjalnych wyborców Stanowskiego z pierwszej tury deklaruje, że nie zagłosowałoby w drugiej turze na kandydata KO, a tylko 18 proc. deklaruje, że nie zagłosuje na kandydata PiS.
– Generalnie Stanowski blokuje Nawrockiemu pozyskiwanie wyborców, niezadowolonych z rządów Donalda Tuska i obecnej koalicji. I pewnie Nawrocki trochę na tym straci. Głównymi ofiarami startu Stanowskiego będą jednak Mentzen i Hołownia, bo oni się odwołują do tzw. elektoratu buntu – uważa jeden ze sztabowców PiS. – Nie martwimy się zbytnio rozdrobnieniem w pierwszej turze, ale tym, by suma poparcia prawicowych kandydatów dała Nawrockiemu większość w drugiej turze – dodaje nasz rozmówca.
Na razie we wszystkich sondażach w drugiej turze Rafał Trzaskowski, kandydat KO, wygrywa z Karolem Nawrockim, kandydatem popieranym przez PiS.
Krzysztof Stanowski „wygra internety”. Ale czy to wystarczy?
Start Stanowskiego nie jest dobrą wiadomością także dla Szymona Hołowni, który i bez tego jest w trudnej sytuacji, bo na razie nic nie wskazuje na to, by mógł powtórzyć sukces z 2020 roku. Wtedy pierwszą turę zakończył na trzeciej pozycji z wynikiem 14 proc. Dziś w sondażach wyprzedza go Sławomir Mentzen, a start Stanowskiego jeszcze bardziej oddala szanse na to, by zbliżyć się do wyniku sprzed pięciu lat.
Wszyscy politycy, z którymi rozmawiamy, uważają, że Stanowski w tej kampanii „wygra internety”, co znaczy, że będzie mocno aktywny w mediach społecznościowych, tutaj kładąc główny nacisk.
Pytamy więc Adama Andruszkiewicza z PiS, który w sztabie Nawrockiego odpowiada właśnie za kampanię internetową o to, czy i jak będzie wyglądała odpowiedź tej partii na działania Stanowskiego.
– Będziemy się przyglądać jego działaniom, ale bez przesadnego skupiania się na nich. Mamy swoje plany, swoją kampanię i na niej się skupiamy, a nie na tym, co robią inni. Naszym zadaniem jest przekonywanie, że to Karol Nawrocki jest najlepszym wyborem, najlepszym kandydatem obywatelskim – mówi Interii Andruszkiewicz.
Dodaje, że istotny jest fakt, na ile poważnie Stanowski podejdzie do tej kampanii. – Jeśli będzie ją prowadził w roli komentatora, to trudniej mu to będzie przełożyć na realne poparcie, ale jeśli podejdzie do tego na poważnie, to myślę, że ma potencjał na kilkanaście procent. Pamiętamy, jakie poruszenie wywołał start Pawła Kukiza w 2015 roku, Stanowski może wywołać podobny efekt – uważa Andruszkiewicz.
A co uważają w Konfederacji? Oficjalnie politycy Konfederacji mówią, że nie obawiają się Stanowskiego, nieoficjalnie jednak nie kryją, że zaczęło być nerwowo i że „Sławek też się stresuje”.
– Wysyp kandydatów po prawej stronie jest trochę niepokojący, bo wpłynie na rozdrobnienie poparcia. Każdy kolejny kandydat nie ułatwia nam prowadzenia kampanii – przyznaje w rozmowie z Interią Grzegorz Płaczek, szef klubu Konfederacji.
Nasz rozmówca przyznaje też, że z zainteresowaniem będzie obserwował kampanię Stanowskiego z jeszcze jednego powodu. – Jestem ciekawy, czy Stanowskiemu uda się wyjść z internetu. Nam zajęło to dużo czasu, by z partii internetowej stać się partią, która cieszy się popularnością nie tylko w sieci. To długi proces. Dziś na spotkania ze Sławomirem Mentzenem przychodzą tłumy ludzi i jest nasz kapitał. My odrobiliśmy tę lekcję i wiemy, że wiara, że wyłącznie za pomocą internetu można wygrywać wybory, może być bardzo złudna – wyjaśnia.
Wybory prezydenckie 2025. Lista kandydatów
Joanna Senyszyn (kandydatka niezależna)Krzysztof Stanowski (kandydat niezależny)
Marek Woch (kandydat Bezpartyjnych Samorządowców)