Już ponad dwa tygodnie dzieci mają w szkołach now± rzeczywistość. W klasach od 4 do 8 w szkołach podstawowych nie ma obowiązkowych zadań domowych, a w klasach 1-3 dopuszczalne są zadania ćwiczące motorykę. Porozmawialiśmy z rodzicami, o tym, jak oceniają decyzję ministerstwa. Głosy są mocno podzielone. 

Zobacz wideo
Koniec prac domowych – ciąg dalszy kontrowersji. Analizujemy w „Co to będzie”

Nauczyciele wprowadzili zadania dla chętnych

W wielu placówkach nauczyciele wprowadzili zadania domowe dla chętnych uczniów. Można za nie dostać „plusa”, a po uzbieraniu np. pięciu, otrzymuje się dodatkową ocenę. Są też sytuacje, których dzieciom, które mają trudność z przyswojeniem materiału, wydawane są niezobowiązujące zalecenia, o których muszą poinformować rodziców.

– Mój syn od tygodnia przynosi do domu jedynie zadania polegające na przeczytaniu jakiegoś fragmentu opowiadania czy książki. Następnego dnia jest to weryfikowane na lekcji w postaci dyskusji. Osobiście ten model bardzo mi się podoba – mówi nam mama 8-letniego Michała. Wspomina czasy, gdy w ubiegłym roku do późnych godzin spędzali czas nad książkami. 

Znaczna część rodziców, z którymi rozmawiamy, chwali decyzję ministerstwa. Podkreślają, że dzieci mają czas na zajęcia dodatkowe lub po prostu na zabawę z rówieśnikami. – Zyskaliśmy też więcej czasu rodzinnego, możemy coś robić wspólnie, także  w tygodniu. To rewolucja w naszym życiu. Wcześniej do wieczora nie wychodziliśmy z książek, a zadania domowe zabierały nam też wspólny czas w weekendy – chwali mama Julki.

Zmiany budzą wątpliwości rodziców. „Dzieci siedzą na telefonie”

Są jednak rodzice, którzy nie ukrywają swoich wątpliwości. Miesiąc przed wprowadzeniem rozporządzenia likwidującego zadania domowe w szkołach dyrektorka jednej z podstawówek w Krakowie postanowiła sprawdzić, jak dodatkowy czas wolny zostanie wykorzystany przez uczniów.

Blisko 60 proc. rodziców zauważyło zmiany w zachowaniu dzieci. Jak się jednak okazało, nie poświęcały wolnego czasu na hobby czy sport. – Z odpowiedzi rodziców wynika, że jeszcze dłużej niż do tej pory siedziały w telefonie i przy komputerze – relacjonuje dyrektorka szkoły Jolanta Gajęcka w rozmowie z „Gazet± Wyborcz±”. 

„Czas wolny był przesiedziany przy komputerze. Wolałabym, aby był wykorzystany na powtórkę materiału. Niestety, było tłumaczenie, że nie ma zadania i on nic nie musi”, „Telefon, komputer, telefon. Konsola”, „Telewizor i telefon, czas na tablecie”. „Bezsensowne granie na komputerze i komórce” – pisali rodzice, cytowani przez „Wyborczą”.

„Boimy się, że za kilka lat nastąpi zmiana planów i nasza córka będzie jednym z dzieci ze straconych roczników”

– Moja córka jest w 3 klasie podstawówki. Ona generalnie jest zadowolona z braku prac domowych. Jak mówi, najbardziej cieszy się, że odpadł jej stres, który był z nimi związany, np. z tym, że ciągle martwiła się, że o czymś zapomniała – mówi nam mama Kasi. – Jeśli jednak chodzi o nas, niestety martwi nas ta sytuacja. Niepokoimy się po pierwsze, że nie utrwala zdobytej wiedzy, a jest na początku swojej edukacji. Martwimy się też, że nie za bardzo wiemy, jak ją wspierać, co konkretnie robić, żeby na tej zmianie nie straciła. Tym, co nas jednak najbardziej niepokoi, jest to, na jak długo ta zmiana została wprowadzona. Boimy się, że za kilka lat nastąpi zmiana planów i nasza córka będzie jednym z dzieci ze straconych roczników, które potrafią mniej od tych, które nie trafiły na taki eksperyment – relacjonuje.

W jej ocenie wprowadzenie zmian nie zostało dobrze przemyślane i zaplanowane przed wprowadzeniem. – Wydaje mi się, że jest nadal spory chaos co do tego, co można, a czego nie. Niestety nasza szkoła jest z tych mało elastycznych – podkreśla. – Na dowód zamieszania, mogę przytoczyć historyjkę o tym, że nauczyciele sami nie potrafią przestawić się na nowe zasady. Ostatnio nauczycielka powiedziała w klasie córki, żeby dzieci zasadziły w domu fasolę. Po chwili zreflektowała się i powiedziała, że nie muszą sadzić fasoli, bo to nie praca domowa, a zresztą i tak nikt tego nie będzie oglądał – podsumowuje. 

Także tata Kacpra ma podobne wątpliwości. – Dla mnie to kolejne działania, które są wprowadzone na szybko i bez głowy. Ze skrajności w skrajność. Można np. ograniczyć prace z plastyki, które przygotowywałem z synem do 1 w nocy, ale nie zabierać dzieciom prac z matematyki czy języka polskiego. To wiedza, którą dzieci muszą utrwalić do dalszej edukacji. Jeśli na tak wczesnym etapie będą mieć zaległości, to później niewątpliwie trudniej będzie im te braku uzupełnić – dodaje. Podkreśla, że jego syn często nie jest w stanie skoncentrować się na lekcji i pewne rzeczy utrwala dopiero podczas zadań domowych. – To kolejny marny eksperyment. Szkoda, że na dzieciach – uważa.

Na te wątpliwości reagują już eksperci. Związek Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę na to, że zmiany w systemie nauczania zbyt mocno ingerują w kompetencje nauczycieli, którzy do tej pory mogli samodzielnie decydować o tym, czy i jakie prace domowe zadają. Prawo oświatowe przewiduje, że szkoła może nakładać obowiązki na ucznia, w tym dotyczące odrabiania zadań domowych.

Co dokładnie wprowadzają nowe przepisy?

W statucie szkoły – zgodnie z § 1 pkt 1 cyt. rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy w szkołach publicznych – należy uwzględnić, że: w ramach oceniania bieżącego z zajęć edukacyjnych w szkole podstawowej:

W klasach I–III nauczyciel nie zadaje uczniowi:

  • pisemnych prac domowych, z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą,
  • praktyczno-technicznych prac domowych,
  • do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych.       

W klasach IV–VIII nauczyciel może zadać uczniowi pisemną lub praktyczno-techniczną pracę domową do wykonania w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych, z  tym że nie jest ona obowiązkowa dla ucznia i nie ustala się z niej oceny

***

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.