Co się dzieje: W środę 6 listopada do szpitala w Nowym Tomyślu trafiła kobieta z córkami w wieku 3 i 7 lat. Wszystkie źle się czuły, miały silne objawy, a najmłodszego dziecka nie udało się uratować. Do zdarzenia doszło w miejscowości Ujazd. Najprawdopodobniej było to zatrucie.
Przyczyny tragedii: Jak przekazała policja, kilka godzin wcześniej użyto na terenie domostwa środka chemicznego na myszy. Preparat był używany na zewnątrz, ale podejrzewa się, że to silne opary mogły być przyczyną zatrucia. Ojciec miał rozkładać trutkę wokół domu, ale najpewniej popełnił błąd i nie zakopał jej w ziemi, a wsadził pod elewację. Przez to opary zaczęły się unosić. Strażacy ze specjalistycznych grup ratownictwa chemiczno-ekologicznego potwierdzili, że był to fosforowodór.
Odmówiono przyjazdu karetki: Okazuje się, że rodzina do szpitala w Nowym Tomyślu musiała pojechać sama. Wcześniej dyspozytor numeru alarmowego miał odmówić wysłania na miejsce karetki i zespołu ratownictwa medycznego. W rozmowie z portalem Grodzisk Mazowiecki Nasze Miasto potwierdził to rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiej. Przekazał, że wojewoda powołała już specjalny zespół w związku ze sprawą.
Więcej: Wszyscy jesteśmy dzieciofobami? Przeczytaj tekst Grzegorza Wysockiego „’Strefa wolna od dzieci’. Polacy nienawidzą dzieci? Prawica wie swoje”.
Źródła: Fakt, Grodzisk Mazowiecki Nasze Miasto