16 października 1978 utrwalił się jako jedna z najbardziej przełomowych dat w dziejach Polski. Nie zmieni tego nawet fakt, że postać Jana Pawła II powoli przesuwa się ze sfery powszechnej pamięci do sfery historii. Dla Polaków konklawe 1978 stało się wyjątkowe z tego właśnie powodu: papieżem został wtedy wybrany nasz rodak, co samo w sobie było wówczas mało wyobrażalne, a przez to i zaskakujące, i radosne. 

Wybór Polaka przysłania nam jednak niezwykły przebieg zdarzeń, który doprowadził do takiego obrotu spraw z października 1978 roku.

1978 – rok trzech papieży i dwóch konklawe 

Rok 1978 był rokiem trzech papieży i dwóch konklawe. Kiedy kardynałowie wybrali 26 sierpnia 1978 roku na Stolicę Piotrową patriarchę Wenecji, Albino Lucianiego, nic nie zapowiadało, że zakończone konklawe nie jest ostatnim w tym roku. Szczupły, 66-letni, w pełni sił, często uśmiechnięty duchowny natychmiast zyskał sympatię świata. Gdyby nie niespodziewana śmierć Jana Pawła I po zaledwie 33 dniach pontyfikatu, papieża Polaka by nie było. I to był ten element przypadku. 

Pierwsze konklawe w 1978 roku, to, na którym wybrano Jana Pawła I, pozwala zrozumieć to drugie konklawe. Rozpoczęte 25 sierpnia 1978 wybory papieża były pierwszymi w historii pod względem liczby uczestniczących w nich kardynałów. Do Kaplicy Sykstyńskiej weszło 111 purpuratów.

Było to efektem wielkiej reformy konklawe, którą przeprowadził Paweł VI. Jego reforma składała się z dwóch zasadniczych elementów. Paweł VI wprowadził najpierw limit wieku, według którego każdy kardynał, który przekracza 80. rok życia traci uprawnienia elektorskie. Dziś to oczywistość, ale wówczas była to epokowa zmiana, z powodu której 15 kardynałów po prostu nie miało już praw elektorskich i nie weszło do Sykstyny. 

Druga reforma, równie zasadnicza, dotyczyła liczby wyborców papieża: liczba elektorów papieskich została zwiększona z 70 do 120. Sierpniowe konklawe 1978 było pierwszym sprawdzianem nowych zasad. 

Jednocześnie było to pierwsze konklawe po zakończeniu Soboru Watykańskiego II. Kościół przeprowadzał zasadnicze reformy, z tą dotyczącą liturgii na czele. Otwarcie na świat, nowy język teologii i styl przepowiadania przepojony Ewangelią… Sobór musiał odcisnąć ślad na profilu nowego papieża, chociaż nie był to profil z góry oczywisty.

Tak wybierano Jana Pawła II. Pierwsze takie konklawe

Komentatorzy kreślili scenariusz, jaki miał się rozegrać na konklawe, scenariusz walki między skrzydłem konserwatystów i liberałów, a wybrany papież miał być wypadkową tego napięcia w Kaplicy Sykstyńskiej. Spodziewano się bowiem długiego konklawe i wyboru raczej kardynała kompromisowego, którego zaakceptowałaby większość 2/3 kardynałów, wśród nich i przedstawiciele rzekomego stronnictwa liberalnego, i konserwatyści z niepokojem spoglądający na zmiany zachodzące w Kościele. 

Nie tylko jednak te czynniki kreśliły echa „nowości konklawe”. Choć sposób wybierania papieża nie zmieniał się zasadniczo od wieków, XX wiek przyniósł zmianę definicji, kim są kardynałowie – wyborcy papieża. Nowy porządek świata po I wojnie światowej, zwłaszcza zmierzch europejskich monarchii, sprawił, że do grona kardynalskiego papieże coraz odważniej powoływali kardynałów pochodzących z różnych, również odległych państw.

To od wtedy zaczęła powoli topnieć dotąd decydująca o wszystkim większość włoska i mający zawsze duży wpływ kardynałowie z Hiszpanii, Francji czy z terenów Niemiec. Po raz pierwszy – jeśli zdążyli przybyć – w konklawe uczestniczyli kardynałowie z Ameryki Północnej, Południowej, Australii, Afryki. Po II wojnie światowej to umiędzynarodawianie jeszcze bardziej przyspieszyło.

To Pius XII – zorientowawszy się, że dzięki liniom lotniczym możliwy jest już udział kardynałów z całego świata – do grona kardynalskiego zaprosił duchownych z odległych nawet państw. Wybory papieża – choć zawsze z udziałem przedstawicieli innych państw – przestały być włoskie, przestały być „europejskie”, stały się po prostu powszechne. To między innymi dlatego konieczne było powiększenie grona wybierających papieża – najpierw do 80 (Jan XXIII), potem, po Soborze – do 120. I tak naprawdę pierwsze konklawe, którego reguły w końcu w pełni odzwierciedliły zmiany Kościoła i świata, a nawet technologii i cywilizacji w ostatnich dekadach, odbyło się właśnie w 1978 roku.

Papieżem zawsze Włoch?

Od dawna zadawano sobie pytanie, czy papieżem zawsze będzie Włoch. Czy jest możliwy wybór papieża innej narodowości. Odpowiedź realistów była zazwyczaj negatywna. A przecież wraz z powiększeniem liczby kardynałów i zaproszeniem do Kolegium Kardynalskiego duchownych z kilkudziesięciu już państw świata, czego dokonał Paweł VI, Włosi nie stanowili już dawno większości.

Gdy ruszało konklawe, mimo wszystko stawiano na wybór Włocha. Watykaniści kreślili profil przyszłego papieża, że będzie to arcybiskup jednej z włoskich diecezji, stąd na listach papabili dominowali Włosi, arcybiskupi włoskich diecezji kardynalskich. Ci, którzy najbardziej pasowali do kryteriów, to kardynałowie Baggio i Luciani, ale to nie oni byli głównymi papabili.

Przede wszystkim dlatego, że furorę robiła inna dziennikarska strategia przewidywań, oparta na „walce frakcji”. Walka miała się rozegrać między kardynałami Pignedollim, liderem frakcji liberalnej, i Sirim, kierującym skrzydłem konserwatywnym. Luciani nie wszedł nawet do pierwszej dziesiątki zestawień watykanistów.

To media opisały dwa scenariusze konklawe, mimo że jeszcze się ono nie zaczęło. Po pierwszym głosowaniu, rozpoznawczym, rozpocznie się walka frakcji. Jeśli Siri albo Pignedolli nie zdobędą większości dwóch trzecich, po kilku dniach pora na plan „B”: obie frakcje zaczną wystawiać kandydatów „z trzeciego rzutu”, czyli outsiderów. Zatem krótkie konklawe oznacza wybór faworyta, długie konklawe, czyli kilkudniowe oczekiwanie na biały dym, miało oznaczać impas i szukanie kandydata kompromisowego. 

Gdy zatem już po 24 godzinach z komina Kaplicy Sykstyńskiej wydobywał się biały dym, dla wszystkich było jasne, że wygrał faworyt. Ku zdumieniu watykanistów, na balkonie Bazyliki św. Piotra pojawił się jednak uśmiechnięty patriarcha wenecki, Albino Luciani. Jeśli ktoś na tym konklawe poległ, to przewidywania dziennikarskie. 

Konklawe: Kontynuacja

Drugie konklawe, po niespodziewanej śmierci Jana Pawła I, w październiku 1978, zdawało się być przedłużeniem tego pierwszego: niemal ci sami kardynałowie (po Lucianim przyjechał kardynał, który w sierpniu nie przybył złożony chorobą), w tej samej liczbie przybyli tak jakby kontynuować tamte wybory. 

Jakby gdyby konklawe było jedno, przerwane dramatycznym przez swój rychły koniec pontyfikatem. Znów w tym samym gronie to samo zadanie wyboru papieża. „Kard. Villot wygłasza przemówienie, wiążąc obecne Conclave z tym przed miesiącem. Jest to przejmujące porównanie. Odnosi się wrażenie, jak gdyby trwało jeszcze poprzednie” – odnotowuje w swoim dzienniku jego uczestnik, kard. Stefan Wyszyński.

O ile sierpniowe konklawe było ekspresowe, drugie okazało się wyzwaniem trudniejszym. Prasa, wyraźnie zmęczona kolejnym konklawe, z mniejszą intensywnością niż wcześniej śledziła wydarzenia w Stolicy Apostolskiej. 

Watykaniści nie byli tak zaangażowani w spekulacje, kto zostanie papieżem, pamiętali całkowitą porażkę swych przewidywań. Jedno było dla nich pewne: papieżem znów zostanie Włoch. Na liście dziesięciu najbardziej powtarzających się nazwisk list „papabili” był tylko jeden obcokrajowiec, Argentyńczyk kard. Pironio, pracujący jednak w kurii rzymskiej. 

Karol Wojtyła zostaje papieżem. Obrady trwały aż trzy dni

Nowy medialny scenariusz rozpisany na październikowe konklawe zakładał pojedynek między kardynałami Sirim i Benellim, między liberałami i konserwatystami, między zwolennikami Soboru Watykańskiego II i tymi, jak kard. Siri, którzy byli jemu przeciwni. 

Konklawe rozpoczęło się w sobotę, 14 października. Gdy kardynałowie zamknęli się w Kaplicy Sykstyńskiej, nikt tak naprawdę nie miał pojęcia, co się dzieje w środku. Głosowania zaczęły się nazajutrz, w niedzielę rano. Kolejne skrutinia nie przynosiły rezultatu, co pokazywał wiernym czekającym wyboru na Placu św. Piotra czarny dym. 

Dopiero 16 października po południu biały dym obwieścił, że papież został wybrany. Wybory papieskie trwały trzy dni, podczas których doszło do ośmiu głosowań. To było jedno z dłuższych konklawe ostatnich dekad. Wkrótce na loggi św. Piotra pojawił się polski kardynał, nikomu raczej nieznany – Karol Wojtyła.

Dlaczego Polak? Dlaczego Karol Wojtyła?

Jak to się stało? Rzetelną rekonstrukcję zdarzeń na podstawie wiarygodnych źródeł, ich zestawień, i rozmów przeprowadził polski dziennikarz Jacek Moskwa, opisał je w książce „Tajemnice konklawe 1978”. Potwierdził i on spekulacje mediów, że na początku najwięcej głosów otrzymywali kardynałowie Siri i Benelli. 

Żaden z nich nie mógł osiągnąć potrzebnych dwóch trzecich głosów, by któryś z nich został papieżem. Natomiast jako kandydaci kompromisowi byli ciągle wysuwani Włosi – z podobnym rezultatem, który nie pozwalał na wybór na papieża. Cztery głosowania niedzieli wyborczej miały okazać fiasko tego, co nazywano „opcją włoską”. Że przyszedł czas, by wybrać – po raz pierwszy od 460 lat – kardynała, który nie jest Włochem. 

Przełom miał nastąpić z niedzieli na poniedziałek. To wtedy wśród poszukiwanych kardynałów trzeciego wyboru znalazł się Karol Wojtyła, arcybiskup z Krakowa, z Polski. Czemu właśnie on? Czemu właśnie to o nim zaczęto rozmawiać w kuluarowych dyskusjach toczonych w korytarzach Pałacu Apostolskiego przylegającego do Kaplicy Sykstyńskiej?

Rekonstrukcja Jacka Moskwy nie pozostawia wątpliwości – decydowała o tym jego inteligencja, wybitna osobowość Wojtyły, który dużej części kardynałów dał się poznać już wcześniej. Kilka jego interwencji podczas Kongregacji Generalnych przed pierwszym, jak i drugim konklawe pokazały, że kardynał z Polski prezentuje ponadprzeciętne intelektualne przygotowanie, bystrość umysłu, dobrą znajomość włoskiego, silną osobowość i odwagę, jak również miłość do Kościoła. 

Zza żelaznej kurtyny, z Polski pod rządami komunistów, z bloku sowieckiego przybywa kardynał, który w niczym nie ustępuje ogładzie, wykształceniu i przygotowaniu włoskim purpuratom, a nawet ich przewyższa.

Kard. Franz Konig, jeden z kardynałów, który od początku stawiał na Karola Wojtyłę i na niego głosował, przytoczył argumentację, która skłoniła kardynałów z zachodnich krajów, a ostatecznie przekonała niemal setkę purpuratów w Kaplicy Sykstyńskiej, że jeśli papieżem ma być obcokrajowiec, to powinien nim być właśnie Polak. Przytoczę cytat jego wypowiedzi zawarty w książce Jacka Moskwy:

– W naszych krajach, w tej części świata, to co zwykliśmy nazywać cywilizacją, zmierzcha. Tracimy na sile i przyszłość nie należy do nas. Jestem przekonany, że odnowa wartości i samej religii chrześcijańskiej przyjdzie z Europy Środkowo-Wschodniej, z tej części świata, aktualnie we władaniu reżimu socjalistycznego, w której ateizm państwa nie zdołał oddzielić młodzieży od transcendencji.

Pontyfikat przełomu

Arcybiskup Karol Wojtyła w poniedziałek, 16 października, po południu, przyjął wybór kardynałów: od tej chwili stał się papieżem. Przyjął imię swojego poprzednika, Jana Pawła I, poniekąd potwierdzając intuicję wielu, że te dwa konklawe w 1978 roku było metaforycznie jednym wielkim konklawe, długo dojrzewające do decyzji, by w końcu otworzyć się poza dogmatyczny schemat wybierania wyłącznie Włocha na Stolicę Piotrową.

Wybór był naprawdę historyczny. Po raz pierwszy od 450 lat biskupem Rzymu został obcokrajowiec, i to nie przez przypadek, jak to chcieliby ci, którzy widzą „przypadkowość” w wyborze o charakterze kompromisowym. Przecież od 1978 roku do dziś trzech kolejnych papieży to nie-Włosi. O ile dotąd przed każdym konklawe pytano: „kiedy papieżem zostanie ktoś spoza Włoch?”, dziś pobrzmiewa pytanie: „kiedy papieżem znów będzie Włoch?”.

Po raz pierwszy papieżem został Polak. Wybór kardynała zza żelaznej kurtyny był szokiem dla komunistycznej władzy i wyborem, który cały świat uznał za symboliczny. 

Wybierając młodego papieża – w chwili wyboru Jan Paweł II miał zaledwie 59 lat – kardynałowie otworzyli w jakiś sposób możliwość długiego pontyfikatu. 58 lat miał w momencie wyboru papież najdłużej dotąd rządzący Kościołem: to Pius IX, który zmarł po niemal 32 latach swego pontyfikatu. I rzeczywiście. Papież z Polski będzie sprawował pieczę w Kościele przez 26 lat, trafiając na drugie miejsce w rankingu najdłuższych pontyfikatów w historii.

Nieznany młody kardynał z Krakowa szybko dał się poznać światu jako energiczny, wykształcony człowiek, który otworzył Kościół na zupełnie nowe pola działania. To on zdołał podczas 26 lat swego pontyfikatu odwiedzić 127 krajów na całym świecie podczas 104 pielgrzymek (nie licząc wizyt apostolskich we Włoszech).

Podczas jego pontyfikatu rozpoczęło się wiele przełomowych inicjatyw, jak Światowe Dni Młodzieży. Ojciec, pasterz Kościoła niestrudzenie podejmujący ciężar pielgrzymowania do wszystkich zakątków Ziemi – ten obraz przemawiał do całego świata. Obraz spotęgowany pamiętnym zamachem na jego życie w maju 1981 roku, sprawiał, że wszyscy zobaczyli całkiem inny styl papiestwa.

A scenariusz, kiedy to nierozstrzygnięty pozostaje pojedynek pomiędzy dwoma faworytami, w efekcie czego sięga się po kandydaturę „kompromisową”, i to ta zwycięża, klasycy specjalizujący się w watykańskich strategiach konklawe okrzykną nazwą „conclave alla Wojtyla”. 

Autor: ks. Przemysław Śliwiński

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.