Śmierć Polki: 56-letnia Polka zginęła w piątkowy poranek 11 kwietnia na plaży Temae w Moorea (Polinezja Francuska) – informował portal TNTV. Według doniesień France Info jej krzyki usłyszał jeden z mieszkańców, który niezwłocznie ruszył na ratunek. Mężczyzna wydobył kobietę z wody i udzielił poszkodowanej pomocy, podczas oczekiwania na ratowników. Kiedy jednak przybyli oni na miejsce, stwierdzili zgon kobiety. Do śmierci Polki miały, zdaniem mediów, przyczynić się silne fale, które porwały ją, kiedy weszła do wody. Początkowo media informowały, że 56-latka znalazła się w wodzie, ponieważ chciała popływać. Jak się jednak okazało, Katarzyna weszła do oceanu z całkiem innego powodu. Kobieta szukała tam bowiem schronienia.
Kobietę zaatakowały psy? Przyjaciółka Polki opowiedziała, że w pewnym momencie spaceru nad oceanem, zostały one zaatakowane przez hordę agresywnych psów. Kobiety weszły więc do wody, aby się w nim schronić. Niestety, właśnie wtedy nadeszła silna fala, która miała porwać Katarzynę. – Psy są tutaj prawdziwym problemem. Jako kierownik tego miejsca, leczyłam kilku klientów, którzy zostali pogryzieni, według tego samego schematu. Zaatakowani przez psy, nie wiedząc, co robić, uciekli. Mam innych klientów, którzy zostali zaatakowani na drodze, zawsze przez stada psów – poinformowała właścicielka pensjonatu Tamara Kindynis w rozmowie z France Info.
Wszczęto śledztwo: Obecnie trwa dochodzenie w sprawie śmierci Polki. Jej dokładną przyczynę ujawni sekcja zwłok. Jak zaznaczył portal France Info, to nie pierwszy raz, kiedy w tym miejscu doszło do utonięcia. – Wiemy, że to miejsce jest niebezpieczne, ponieważ ocean jest blisko (…).To nie pierwszy raz, kiedy to się dzieje, ale tym razem to tragedia – powiedział mieszkaniec, który wyłowił Polkę.
Źródła: TNTV, France Info