– Coraz więcej dzieci jest bliskich zapadania na ostre niedożywienie – relacjonuje ze Strefy Gazy dr Bassam Zakut. Lekarz sam kilkukrotnie musiał uciekać przed ofensywami wojsk izraelskich. Jednocześnie w swojej pracy widzi skutki trwającej już prawie dziewięć miesięcy wojny. Operacja na południu palestyńskiej enklawy ponownie utrudniła dostarczanie żywności i pomocy. Co najmniej pół miliona ludzi żyje w warunkach klęski głodowej. 

Zobacz wideo Helena Krajewska: Tu i teraz ludzie umierają z głodu

Dr Bassam Zakut pracuje dla palestyńskiej organizacji Palestinian Medical Relief Society, którą wspiera Polska Misja Medyczna.

Rozmawialiśmy z lekarzem ze Strefy Gazy w kwietniu. Wtedy przestrzegał przed fatalnymi konsekwencjami zapowiadanej izraelskiej ofensywy na południe strefy i największe tam miasto, Rafah. Także tam znajduje się przejście graniczne do Egiptu, którędy do Gazy trafia ogromna część jedzenia i pomocy humanitarnej. Także na południu schroniła się ogromna część populacji – według szacunków nawet 1,2 miliona ludzi – którzy wcześniej uciekli przed ofensywą Izraela na północy, w tym w mieście Gaza.

6 maja Izrael rozpoczął ofensywę na południu i w ciągu kilku tygodni zajął część miasta Rafah oraz całą granicę Gazy w Egiptem. Bassam Zakut opowiada o ucieczce i sytuacji humanitarnej, która tylko pogorszyła się w związku z walkami na południu strefy. Mieszkańcy Strefy Gazy wciąż giną w wyniku wojny Hamasu z Izraelem, a trudności z dostarczaniem pomocy oznaczają głód i śmierć dla ludzi, których można by uratować. Od początku konfliktu w Gazie zaginęło już co najmniej 21 tys. dzieci.

Kolejna ucieczka

Rodzina musiała uciekać po raz kolejny w związku z nową ofensywą Izraela. Przed wybuchem wojny mieszkał na północy Strefy Gazy. Gdy walki stawały się coraz cięższe, razem z rodziną uciekł na południe, do miasta Rafah. 

– Kiedy tylko dowiedzieliśmy się, że Izrael zacznie ofensywę w Rafah, uciekliśmy. Nie chciałem z tym czekać, bo wiedziałem, że gdy ruszą wszyscy, to będzie jeszcze trudniej dostać się w bezpieczniejszy region i znaleźć tam dla siebie miejsce. Istniało ryzyko, że wtedy będziemy uciekać pod ostrzałem – opowiada lekarz. – Ale najwyraźniej nie tylko ja tak myślałem, bo ludzie szybko zaczęli masowo uciekać z Rafah. Drogi były bardzo zatłoczone. 

Nie zabierali ze sobą prawie nic, bo – jak mówi lekarz – i tak nie mieli wiele dobytku, bo większość zostawili w domu, gdy uciekli po raz pierwszy. Poza kilkoma rzeczami osobistymi miał ze sobą torbę z materiałami do pierwszej pomocy. 

Bassam Zakut i jego rodzina potrzebowali całego dnia, żeby dojść do oddalonego o kilkanaście kilometrów miasteczka Al-Mawasi. Obszar na wybrzeżu został wyznaczony przez Izrael jako „strefa bezpieczna”, jednak i tam dochodzi do nalotów. W tym tygodniu bombardowanie w jednym z obozów zabiło 25 osób. 

Pomocy praktycznie już nie ma

W Al-Mawasi zamieszkali w dawnym hotelu, który ma miasteczko namiotowe na dziedzińcu i jest otoczony obozami. Utworzono tam nową przychodnię polową. – Cały czas słyszymy wybuchy. Każdego dnia dochodzi do bombardowania domów, izraelskie czo³gi też są niedaleko, może kilkaset metrów – relacjonuje dr Zakut. Kilka dni po naszej rozmowie mężczyzna poinformował, że musieli ponownie uciekać, bo miejsce, gdzie mieszkali, zostało zaatakowane. 

Jakie są teraz najbardziej priorytetowe potrzeby? Szczerze mówiąc: wszystko. Po rozpoczęciu inwazji na Rafah przejście granicznie (do Egiptu – red.) zostało zamknięte. Teraz już praktycznie nic nie trafia do tej części Gazy. Zapasy się wyczerpują. Jeśli dwa miesiące temu dostaliśmy jakieś leki, to teraz niewiele z nich już zostało 

– wymienia lekarz. Już wcześniej organizacje i lekarze z Gazy mówili, że brakuje nie tylko materiałów do leczenia rannych i udzielania pierwszej pomocy, lecz także lekarstw niezbędnych dla osób przewlekle chorych (z cukrzycą, chorobami serca) i kobiet w ciąży. W Rafah pozostał jeszcze działający szpital, ale tam także da się udzielać tylko najbardziej podstawowej pomocy.

– Od dwóch miesięcy nie dostajemy też pomocy żywnościowej, jak było wcześniej. Czasem udaje się dostać konserwy. Zdarza się, że można kupić coś więcej, jak warzywa, ale zawsze jest niesamowicie drogo i mało kto może sobie na to pozwolić. Nie ma gazu do gotowania, więc zostaje tylko gotowanie na ogniu – opowiada. Kolejne przesiedlenie i mieszkanie tysięcy ludzi w namiotach na małym obszarze utrudnia lub uniemożliwia zachowanie higieny. – Śmieci, ścieki są wszędzie dookoła – mówi. 

Problemy zdrowotne potęguje upał. W ciągu dnia temperatura regularnie przekracza 30 stopni, nocą nie spada poniżej 25. W najbardziej upalne dni sięga nawet 38 stopni. – Praktycznie nic nie możemy z tym robić. Jedyne, co nam zostaje, to wachlarze z papieru. Na szczęście mamy dostęp do wody pitnej. Niektóre organizacje pomocowe przywożą ją w beczkowozach – mówi lekarz. 

Tysiące dzieci pod gruzami

Głód, brak opieki medycznej i stałe niebezpieczeństwo szczególnie dotyka dzieci. Według szacunków opublikowanych przez międzynarodową organizację Save the Children od października zginęło już nawet 21 tys. dzieci. 

Organizacja zaznacza, że „zebranie i zweryfikowanie informacji w obecnych warunkach w Strefie Gazy jest prawie niemożliwe”. Ale na podstawie dostępnych informacji uważa się, że „co najmniej 17 000 dzieci pozostaje bez opieki i jest odseparowanych od rodzin, a około 4000 dzieci prawdopodobnie zaginęło pod gruzami”.

W raporcie organizacji pojawiają się też doniesienia o zatrzymanych i przymusowo wywiezionych dzieciach oraz znajdowaniu ciał dzieci w masowych grobach.

„Kryzys w Strefie Gazy osiągnął kolejny punkt krytyczny. Dostarczenie jakiejkolwiek znaczącej pomocy humanitarnej stało się prawie niemożliwe, a sama struktura społeczeństwa się rozpada. Głodujący cywile uciekają się do desperackich środków, aby uzyskać dostęp do ograniczonej pomocy” – napisał w niedawnym oświadczeniu Josep Borrell, szef dyplomacji Unii Europejskiej. Pracownicy organizacji humanitarnych opisują, że z jednej strony głodujący ludzie czasem atakują ciężarówki z jedzeniem i pomocą; z drugiej uciekają się do jedzenia chwastów, karmy dla zwierząt czy sprzedawania ostatnich posiadanych rzeczy.

Postępujący głód

Światowy Program Żywnościowy, jedna z ONZ-owskich organizacji niosących pomoc w Strefie Gazy, informowała na początku czerwca, że przez ograniczenie dostaw pomocy humanitarnej (także w wyniku izraelskiej ofensywy na południu), była zmuszona obciąć racje żywnościowe. Organizacja wezwała Izrael do ułatwienia dostaw żywności i pomocy humanitarnej. 

Już miesiące temu organizacje międzynarodowe i eksperci przestrzegali przed klęską głodu w niektórych częściach Gazy. Chociaż dookoła strefy są zapasy żywności, to często konwoje nie są przepuszczane dalej. Najtrudniejsze są dostawy na ostatnich kilometrach w strefach zniszczonych lub gdzie trwają walki. Dlatego w niektórych miejscach sytuacja jest znacznie gorsza niż gdzie indziej.

Według najnowszych danych mimo pewnej poprawy sytuacji w porównaniu do najgorszych scenariuszy sprzed kilku miesięcy cała enklawa jest zagrożona głodem. Niemal wszyscy z dwóch milionów mieszkańców cierpią w jakimś stopniu na niedożywienie, w tym co najmniej pół miliona ludzi żyje w warunkach skrajnej klęski głodu i jest zagrożonych śmiercią głodową. 

Jak opisuje Reuters, ten szczególnie dotyka dzieci. Siedmiomiesięczny Majd Salem urodził się na samym początku wojny, wtedy jeszcze jako zdrowy, ważący 3,5 kg chłopiec. W maju, jako półroczne dziecko, ważył praktycznie tyle samo – 3,8 kg. Trochę ponad połowę tego, ile wynosiłaby normalna waga dla niemowlęcia w tym wieku. Według danych ONZ nawet co trzecie dziecko w Gazie jest w tej chwili skrajnie niedożywione. 

– Dzieci są coraz bliższe zapadania na ostre niedożywienie. To nie tylko z powodu braku białka i mikroelementów w żywności, lecz także powtarzających się infekcji – relacjonuje dr Zakut. Organizacja Save the Children informuje o dziesiątkach dziecięcych pacjentów z objawami zagrażającego życiu niedożywienia. A także rodziców – jak niespełna 40-letnia matka, u której stwierdzono zanik mięśni. Ważyła 38 kg.

Śmierć dziecka w kilka dni

Dr Zakut podkreśla, że dzieci w takim stanie wymagają natychmiastowej pomocy, ale ta „jest niemożliwa bez poprawy warunków życia i zapewnienia podstawowych potrzeb”. Nawet jeśli ostre niedożywienie nie doprowadzi do śmierci dziecka, może wpędzić je w choroby na resztę życia. 

– Wiemy, jak zapobiegać niedożywieniu i jak je leczyć, ale nie mamy takiej możliwości. Surowe ograniczenia pomocy oraz ciężkie walki oznaczają, że nie możemy prowadzić klinik tak, jak zwykle byśmy to robili i robiliśmy to w niezliczonych innych sytuacjach kryzysowych, aby ratować życie – powiedziała Rachel Cummings, kierowniczka zespołu Save the Children w Strefie Gazy. Obserwuje pogarszanie się stanu całej populacji „w zatrważającym tempie”.

– Wcześniej zdrowe społeczeństwo po prostu marnieje. Obserwujemy coraz więcej dzieci z biegunką, żółtaczką, chorobami układu oddechowego. Te choroby w połączeniu ze skrajnym głodem mogą w kilka dni doprowadzić dziecko do śmierci – mówi. 

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.