Amerykańsko-rosyjskiego szczytu dyplomatycznego nie wygrały ani Stany Zjednoczone, ani Rosja. Tym bardziej nie była to Ukraina ani państwa europejskie. Rozmowy w Rijadzie na temat zakończenia wojny w Ukrainie i nowego ładu bezpieczeństwa w Europie miały nieoczywistego beneficjenta. Jest nim Arabia Saudyjska i przyszły następca tronu książę Muhammad bin Salman.

Muhammad bin Salman. Przyjaciel Trumpa

Postać saudyjskiego premiera, następcy tronu i de facto najpotężniejszej figury w całym państwie nie jest tu przypadkowa. To właśnie bardzo dobre, osobiste relacje Muhammada bin Salmana zarówno z Władimirem Putinem, jak i Donaldem Trumpem pozwoliły Arabii Saudyjskiej stać się naturalnym wyborem, jeśli chodzi o neutralny grunt, wprost skrojony pod rozmowy pokojowe dotyczące wojny w Ukrainie.

Mówi dr Jakub Gajda, orientalista i ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Fundacji Pułaskiego: – Arabię Saudyjską w ostatnich latach cechuje sztuka dyplomacji. Saudyjczycy na arenie międzynarodowej nie szukają wrogów, tylko ludzi i państw, z którymi można współpracować, robić interesy. Jednocześnie Rijad stara się wygaszać zarzewia wszystkich dotychczasowych konfliktów w regionie. I wychodzi im to bardzo dobrze.

Same wysiłki dyplomatyczne Saudyjczyków z ostatnich lat mogłyby jednak nie wystarczyć do ściągnięcia do Rijadu delegacji ze Stanów Zjednoczonych i Rosji. Tu kluczowa była rola wspomnianego już następcy tronu. Książę bin Salman od lat pielęgnuje swoje relacje z Trumpem i Putinem. Zresztą z wzajemnością.

To jest droga wzorowana na Szwajcarii, która przez dekady pozostawała neutralna i na tym budowała, zresztą po dzień dzisiejszy buduje, swój kapitał w regionie. (…) Arabia Saudyjska poprzez różnorodną soft power i siłę pieniądza buduje swój sukces

~ dr Jakub Gajda, orientalista i ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Fundacji Pułaskiego

W 2017 roku Trump wybrał Arabię Saudyjską na miejsce swojej pierwszej zagranicznej delegacji, wprawiając w osłupienie waszyngtoński establishment. Kiedy po zleceniu zabójstwa dziennikarza „Washington Post” Dżamala Chaszukdżiego jesienią 2018 roku bin Salman stał się pariasem na światowych salonach, a relacje saudyjsko-amerykańskie zrobiły się bardzo napięte, sam Trump, wbrew ustaleniom CIA i amerykańskiego wywiadu, okazywał młodemu księciu swoje wsparcie.

Bin Salman nie zapomniał Trumpowi wsparcia w trudnych chwilach. Nawet gdy amerykański prezydent stracił władzę w 2020 roku, relacje obu polityków pozostały bardzo bliskie. Zwłaszcza biznesowo, o czym świadczą zainwestowane przez Saudyjczyków w firmę kierowaną przez zięcia Trumpa Jared Kushnera 2 mld dol. Władze w Rijadzie zapowiedziały też plany budowy przez firmy powiązane z Trumpem drapaczy chmur w saudyjskich miastach.

Następca saudyjskiego tronu książę Muhammad bin Salman/RYAD KRAMDI

Arabia Saudyjska ponownie okazała się niezwykle cennym sprzymierzeńcem Amerykanów już w trakcie wojny w Ukrainie. To saudyjskie władze mediowały w procesie wymiany jeńców między walczącymi stronami. To także Saudyjczycy odegrali kluczową rolę w uwolnieniu z rosyjskiego więzienia amerykańskiego nauczyciela Marka Fogela.

Arabia Saudyjska – bliskowschodni partner Kremla

Podobnie kształtowały się relacje na linii bin Salman – Putin. Rosyjski dyktator nigdy nie potępił i nie marginalizował saudyjskiego księcia po ujawnieniu, że to on odpowiadał za zabójstwo Chaszukdżiego w stambulskim konsulacie Arabii Saudyjskiej. Bin Salman zrewanżował się Putinowi tym samym po agresji Rosji na Ukrainę, odmawiając przystąpienia jego kraju do zachodnich sankcji wobec Kremla.

Obaj liderzy zgodnie współpracowali też w zakresie regulowania globalnej podaży ropy naftowej. Co ciekawe, w 2022 roku bin Salman odrzucił naciski Stanów Zjednoczonych, mocno nalegających na Rijad w celu zwiększenia produkcji ropy i uderzenia tym samym w serce rosyjskiej gospodarki. Saudyjski przywódca nie tylko powiedział wówczas „nie”, ale nawet zmniejszył dostawy surowca o 2 mln baryłek dziennie. Z kolei, gdy w lipcu ubiegłego roku Unia Europejska chciała wykorzystać „zamrożone” na europejskich kontach rosyjskie fundusze na pomoc Ukrainie, Saudyjczycy zagrozili, że w razie wcielenia tego planu w życie wyprzedadzą europejskie obligacje, mocno uderzając tym samym w kurs euro i innych europejskich walut.

Zważywszy na tak bliską współpracę między oboma krajami nie dziwi, że w 2023 roku Putin gościł w Rijadzie, gdzie próbował nakłonić bin Salmana do wejścia Arabii Saudyjskiej w szeregi BRICS i współtworzenie wraz z krajami Globalnego Południa gospodarczej alternatywy dla Stanów Zjednoczonych. Początkowo wiele wskazywało na to, że Saudowie przystaną na propozycje, ale – zapewne w myśl wspomnianej strategii neutralności – w październiku ubiegłego roku bin Salman nie pojawił się na szczycie BRICS w Kazaniu, co zostało odebrane jako odmowa przystąpienia do organizacji. Mimo tego, relacje saudyjskiego następcy tronu z Putinem pozostały bardzo dobre.

Izrael może i jest najsilniejszy militarnie w regionie, ale nigdy nie będzie liderem tego regionu. To region zdominowany przez ludność muzułmańską i to przekreśla szanse Izraela. Z kolei Arabia Saudyjska może stać się takim liderem w sposób naturalny

~ dr Jakub Gajda, orientalista i ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Fundacji Pułaskiego

– To jest droga wzorowana na Szwajcarii, która przez dekady pozostawała neutralna i na tym budowała, zresztą po dzień dzisiejszy buduje, swój kapitał w regionie – mówi Interii dr Jakub Gajda z Fundacji Pułaskiego. – Niekoniecznie trzeba iść drogą militarną, niekoniecznie trzeba iść drogą głośnej retoryki. Arabia Saudyjska poprzez różnorodną soft power i siłę pieniądza buduje swój sukces – dodaje ekspert ds. Bliskiego Wschodu.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump i książę Arabii Saudyjskiej Muhammad bin Salman

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump i książę Arabii Saudyjskiej Muhammad bin Salman/AFP PHOTO / SAUDI ROYAL PALACE / BANDAR AL-JALOUD

To dlatego od kilku lat Arabia Saudyjska idzie ścieżką neutralności, dyplomatycznego dialogu i międzynarodowej współpracy gospodarczej. Saudyjczycy niemal całkowicie wycofali się z wieloletniego konfliktu w Jemenie, rozpoczęli naprawę swoich napiętych od dekad relacji z Iranem (doszło nawet do wymiany ambasadorów między państwami), a także zmierzają do uporządkowania stosunków ze znienawidzonym w świecie arabskim Izraelem, co miałoby stanowić kropkę nad i dyplomatycznej przemiany Rijadu.

Wizja 2030. Saudyjska droga do potęgi

Cel tej zakrojonej na ogromną skalę operacji jest zaś bardzo jasny: Arabia Saudyjska chce stać się globalną potęgą i bezapelacyjnym liderem Bliskiego Wschodu. W mocarstwowym planie saudyjskich władz arcyważny jest nie tylko sam cel, ale również, a być może przede wszystkim, droga do celu. A tą drogą jest głośny projekt rozwojowy Wizja 2030.

Jego zręby zostały ogłoszone już w kwietniu 2016 roku. Założeniem Wizji 2030 jest przemodelowanie saudyjskiej gospodarki, aktualnie wciąż uzależnionej od wydobycia, przetwórstwa i eksportu ropy naftowej oraz jej pochodnych. Saudyjczycy wyciskają co prawda z branży petrochemicznej krocie, ale prognozy gospodarcze mówią, że finansowe Eldorado zmierza do końca. Cały świat odchodzi od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii, dlatego już pod koniec obecnej dekady Saudyjczycy mogą więc zaobserwować pierwsze problemy i spadki koniunktury.

Wizja 2030 ma stanowić odpowiedź na powyższe wyzwanie. To niezwykle ambitne przedsięwzięcia społeczno-gospodarcze, które – mówiąc w telegraficznym skrócie – ma pchnąć Arabię Saudyjską w nowoczesność. Saudyjska Wizja 2030 składa się z 11 programów, które zakładają m.in. rozwój sektora finansowego i turystyki, stabilizację finansów publicznych, inwestycje w mieszkalnictwo czy powszechną cyfryzację. Skutkiem tych wszystkich przedsięwzięć ma być nowoczesna, zdywersyfikowana gospodarka gotowa na wyzwania przyszłości. Ale znów: żeby program mógł okazać się sukcesem, Arabia Saudyjska musi zmienić swój wizerunek w świecie, przyciągnąć inwestorów i wykwalifikowane kadry.

Fundamentalnym elementem realizacji Wizji 2030 jest wzmacnianie saudyjskiej soft power. Władzom w Rijadzie wychodzi to jak dotąd kapitalnie – z miesiąca na miesiąc poszerzają swoje wpływy w branży rozrywkowej, sporcie (piłka nożna, boks, MMA, są zakusy na mocniejsze wejście w tenisa i gola) i biznesie.

– Celem Wizji 2030 jest zbudowanie wizerunku Arabii Saudyjskiej jako państwa, które jest otwarte, chętne do robienia biznesu i otwarte na współpracę z zagranicą – mówi Interii dr Jakub Gajda z Fundacji Pułaskiego. Orientalista i ekspert od Bliskiego Wschodu podkreśla, że lwia część sukcesu w budowaniu saudyjskiej soft power sprowadza się do wchodzenia w kolejne dyscypliny sportu – w tym te najpopularniejsze jak piłka nożna czy boks.

Następca saudyjskiego tronu książę Muhammad bin Salman i rosyjski prezydent Władimir Putin

Następca saudyjskiego tronu książę Muhammad bin Salman i rosyjski prezydent Władimir Putin/AFP PHOTO / SAUDI ROYAL PALACE / BANDAR AL-JALOUD

– Wzmacnianie soft power poprzez sport to genialna strategia Arabii Saudyjskiej, bo pokazuje ją w regionie jako lidera, ale takiego, który nie chce być liderem na siłę, tylko jest nim naturalnie. Jednocześnie będąc przykładem dla innych państw, jak można rozgrywać sytuację międzynarodową, mając odpowiednie możliwości finansowe – diagnozuje dr Gajda.

Przeszkody na drodze do glorii i chwały

W misternie tkanym przez Saudyjczyków planie kryje się jednak kilka zagrożeń, z którymi prędzej czy później władze w Rijadzie będą musiały się skonfrontować.

Pierwsze może dać o sobie znać już 21 lutego. Wówczas odbędzie się regionalny szczyt państw arabskich, na którym państwa regionu chcą wypracować kontrpropozycję wobec stanowiska Donalda Trumpa wobec przyszłości Strefy Gazy. Przypomnijmy: amerykański prezydent chce wysiedlić stamtąd do państw ościennych (głównie Egiptu i Jordanii) 2 mln Palestyńczyków, zrównać Strefę Gazy z ziemią i odbudować ją na nowo. I najważniejsze: Stany Zjednoczone arbitralnie planują przejąć kontrolę nad wspomnianym terytorium.

Arabię Saudyjską w ostatnich latach cechuje sztuka dyplomacji. Saudyjczycy na arenie międzynarodowej nie szukają wrogów, tylko ludzi i państw, z którymi można współpracować, robić interesy. Jednocześnie Rijad stara się wygaszać zarzewia wszystkich dotychczasowych konfliktów w regionie

~ dr Jakub Gajda, orientalista i eskpert ds. Bliskiego Wschodu w Fundacji Pułaskiego

Plan Trumpa to melodia dla uszu rządu Binjamina Netanjahu; z drugiej strony – coś absolutnie nieakceptowalnego dla społeczności muzułmańskiej na Bliskim Wschodzie, która Amerykanów wprost nie znosi. Dla Saudyjczyków problem jest następujący. Jeśli znajdą się w awangardzie sprzeciwu wobec Trumpa, narażą swoje bardzo dobre relacje z Amerykanami. Jeśli taktycznie się wycofają, oddając palmę pierwszeństwa sąsiadom, mogą sami rzucić sobie kłodę pod nogi, jeśli chodzi o zdobycie statusu regionalnego lidera.

Drugą sprawą jest sam Izrael, czyli od wielu lat kluczowy sojusznik Amerykanów w regionie. Sojusznik bezalternatywny, co rządy Netanjahu niejednokrotnie w przeszłości już wykorzystywały – chociażby mocno podkopując dla doraźnych politycznych korzyści rządy państwa prawa w Izraelu. Jak Saudyjczycy zamierzają pogodzić współpracę z Waszyngtonem i rywalizację z Izraelem o miano potęgi numer jeden na Bliskim Wschodzie oraz najbliższego sojusznika Ameryki w regionie?

– Izrael może i jest najsilniejszy militarnie w regionie, ale nigdy nie będzie liderem tego regionu. To region zdominowany przez ludność muzułmańską i to przekreśla szanse Izraela. Z kolei Arabia Saudyjska może stać się takim liderem w sposób naturalny – uważa dr Jakub Gajda z Fundacji Pułaskiego.

Rozmówca Interii zaznacza, że administracja Trumpa ma tego stanu rzeczy pełną świadomość i to też wpływa na posunięcia Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie. – Dlatego z pewnością Trump będzie chciał wrócić do zainicjowanego za jego pierwszej kadencji tematu Porozumień Abrahamowych. To kwestia zapewne najbliższych kilku miesięcy, jeśli uda się utrzymać w miarę stabilną sytuację w regionie – przewiduje ekspert.

Wreszcie wyzwaniem jest sam Trump i jego transakcyjna, nie znosząca sprzeciwu polityka. Mimo bliskich relacji z amerykańskim przywódcą, kwestią czasu jest, kiedy Muhammad bin Salman otrzyma od swojego przyjaciela z Waszyngtonu „propozycję nie do odrzucenia”. Czy to dotyczącą przyszłości Strefy Gazy, czy relacji z Izraelem, czy współpracy z Rosją, czy roli Saudyjczyków w potencjalnym konflikcie Ameryki z Chinami.

Z Trumpem po drugiej stronie stołu trudno będzie zawsze stać z boku, nikomu się nie narażać, a jednocześnie zachować pełną suwerenność. Na drodze do potęgi może zatem pojawić się znacznie więcej przeszkód niż dotychczas.

Udział
© 2025 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.