
Podczas wideokonferencji z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte oraz włoskim ministrem obrony Guido Crosetto, szef japońskiego resortu obrony przedstawił coraz bardziej niepokojący obraz sytuacji wokół bezpieczeństwa wyspy. Przesłanie ze spotkania było jasne, Chiny i Rosja testują granice wytrzymałości sojuszników USA w Azji.
Rosja i Chiny prężą muskuły przy granicy Japonii
Tematem spotkania były m.in. incydenty, do jakich doszło w ostatnich miesiącach. Japońskie siły zbrojne zaraportowały o prawdopodobnym użyciu przez Chiny radarowego systemu kierowania ogniem przeciwko japońskim myśliwcom.
Jak wskazano, w języku wojskowym „oświetlenie” celu takim radarem to ostatni krok przed naciśnięciem spustu i wystrzeleniem rakiety.
Koizumi wskazał także na wspólne loty chińskich i rosyjskich bombowców strategicznych, które prowokacyjnie przemieszczały się na południe od Okinawy, kluczowego punktu dla amerykańskiej obecności wojskowej w regionie.
Japonia zapowiada odpowiedź, „Archipelag rakietowy”
Jak podkreślono w trakcie rozmowy, Japonia nie zamierza czekać z założonymi rękami. Resort obrony zapowiada reakcję „spokojną, ale zdecydowaną”. Słowa te mają pokrycie w działaniach, Tokio rozpoczęło już zakrojoną na szeroką skalę fortyfikację swoich południowych wysp.
W pobliżu Tajwanu powstaje coś, co analitycy nazywają „archipelagiem rakietowym”. To sieć baz i stanowisk ogniowych, która ma odstraszyć potencjalnego agresora.
Mowa o umieszczeniu na wyspie Yonaguni, położonej 110 km od Tajwanu, systemów rakietowych ziemia-powietrze średniego zasięgu. Według japońskiej strategii obronnej będzie to jedno z kluczowych miejsc dla kraju.
Mimo tych prowokacji, chińskie Ministerstwo Obrony utrzymuje retorykę, która w Tokio i Seulu przyjmowana jest jako „ponury żart”. Według Pekinu, wspólne patrole z Rosją nad Pacyfikiem służą „utrzymaniu pokoju i stabilności w regionie”.











