Nie jest tajemnicą, że jeśli szukać regionu w Polsce, gdzie siatkówka ma się najlepiej to należy spoglądać na południową część kraju. Lata 2023 i 2024 plus dodatkowo 2021 – ze złotem mistrzostwa Polski kończył Jastrzębski Węgiel. Wcześniej ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2022 i 2019), co prawda z Opolszczyzny, ale nadal to południe. Jeśli dorzucić do tego jeszcze Aluron CMC Wartę Zawiercie, czyli aktualnego wicemistrza kraju, wywodzącego się z Zagłębia Dąbrowskiego i doprawić jeszcze całość „mekką polskiej siatkówki”, katowickim Spodkiem, to reszta kraju może tylko przyklasnąć.

Dodajmy – ostatni mistrz Polski spoza południa Polski w męskiej siatkówce – to rok 2018. PGE Skra Bełchatów. Nawet bełchatowscy kibice muszą przyznać, że to jak statystyka wyciągnięta z minionej epoki.

W poszukiwaniu znaków, a przy okazji mrużąc wymownie jedno oko, siatkówka z południa ma za sobą również tzw. siły wyższe. Pod Jasną Górą w ostatnim czasie pojawiła się bowiem drużyna, która swoją grą obudziła dawne wspomnienia. Mistrzowskie czasy częstochowskiej siatkówki, która wielka jest nadal, ale na poziomie młodzieżowym. Może nie wszyscy wiedzą, ale właśnie tam legendarny AZS, po cichu – ale konsekwentnie rok po roku – zgarnia tytuły najlepszej drużyny w kraju.

W PlusLidze bardzo dobry początek sezonu zaliczył za to Steam Hemarpol Norwid Częstochowa. Drużyna, którą śmiało można tytułować mianem rewelacji rozgrywek i do której z pewnością jeszcze tu wrócimy.

Irena Szewińska na otwarciu Hali Polonia w Częstochowie

Jasna Góra nie jest jednak dla częstochowskiej siatkówki najważniejszym, świętym miejscem. I nie ma się co obrażać, tylko obrać kurs na Halę Polonia w dzielnicy Tysiąclecie. Na początku XXI wieku według badań „Gazety Wyborczej”, właśnie ta dzielnica została uznana za numer 1 w mieście. Eksperci oceniali rejony miasta pod względem ośmiu dziedzin: bezpieczeństwa, oświaty, handlu, służby zdrowia, dróg, komunikacji publicznej, ekologii, architektury plus opinii ze strony psychologa. Co tu kryć, Tysiąclecie wypadło śpiewająco, zdobywając 30 na 36 możliwych punktów.

Hala Polonia powstała w 1986 roku. Jej nazwa nieprzypadkowo kojarzy się z polskimi obywatelkami i obywatelami, zamieszkującymi zagranicę.

– Duża część pieniędzy przeznaczonych na budowę Polonii to były środki zebrane przez polonusów. Na otwarciu hali była sama Irena Szewińska! Zresztą, później jej syn Andrzej był solidnym siatkarzem AZS. Hala Polonia to był niepowtarzalny klimat dla siatkówki. Ale właśnie tutaj, na Tysiącleciu, w tym rejonie miasta ludzie żyli meczami siatkarzy. Pamiętam granie o mistrzostwo Polski, jak w 1997 roku przyjechał Mostostal. Do maksymalnie wypełnionej hali wpuszczono jeszcze dodatkowo jakieś 800 osób bocznym wejściem. Bo ktoś coś tam komuś obiecał, nie było wyjścia, inaczej doszłoby do zamieszek. Młyn w środku był niesamowity. Ludzie stali, pewnie niewiele widzieli, tam komfort oglądania był zerowy. Ale i tak chętnych bycia blisko tej wygranej było kilka razy więcej. Niezapomniane czasy, tuzy siatkówki, wielkie mecze, które wspominamy do dzisiaj. Czasy się zmieniły, obecnie w Częstochowie na topie jest piłkarski Raków, ludzie też chodzą od dekad na żużel, na Włókniarz. No i fajnie, że pojawił się Norwid, który stawia coraz poważniejsze kroki. Zresztą, wokół Częstochowy pożeniło się i mieszka mnóstwo byłych reprezentantów. Wielka siatkówka jest ciągle we wspomnieniach – mówi Mariusz Łukomski, wielki miłośnik sportu w Częstochowie od dziesięcioleci, właściwie całe swoje życie.

Wspomniany mecz z Mostostalem to jedna z odsłon „świętej wojny” na linii Częstochowy i Kędzierzyna-Koźla. Lata 90. XX wieku i początek XXI, to były zażarte bitwy Mostostalu z AZS, mającym w nazwie sponsorów, czy to Yawal, Jurajską bądź Galaxię.

Pojemność Polonii to niecałe dwa tysiące kibiców. Wspomniane spotkanie z 1997 roku pomiędzy AZS z Mostostalem miało oglądać, według różnych źródeł, nawet w okolicach 6 tysięcy. Ludzie byli dosłownie wszędzie, bo każdy chciał, żeby to Częstochowa była mistrzem. AZS tytułów najlepszego klubu w Polsce dorobił się w swojej historii sześć. Ostatni w 1999 roku. Do tego sześć srebrnych i cztery brązowe medale MP. Puchary Polski? A jakże, dwa. Europejski puchar? Również był. Challenge Cup w 2012 roku.

Do wyliczenia wszystkich trofeów oraz zasłużonych postaci dla siatkówki w Częstochowie brakowałoby miejsca zarówno w tym, jak i kilku kolejnych tekstach. Mała namiastka: Stanisław Gościniak, Edward Skorek, Marek Kwieciński, bracia Krzysztof i Andrzej Stelmachowie, Marcin Nowak, Dawid Murek, Piotr Gruszka, Radosław Panas, Krzysztof Gierczyński, Michał Winiarski czy nieodżałowany Arkadiusz Gołaś.

Wspomniany Szewiński, również. Syn nieodżałowanej lekkoatletycznej mistrzyni, poza pokaźną liczbą medali w dorobku, po latach został prezesem AZS, a mniej sportowo, a bardziej politycznie, wiceprezydentem Częstochowy (2015-19).

Jak widać, to tylko kilka postaci, a już można by napisać rozdział polskiej siatkówki, tej na najwyższym poziomie, na przestrzeni wielu, wielu lat.

Upadek AZS – czyli mistrzostwo Polski warte 412 złotych

Niestety, magia AZS Częstochowa przestała mieć w pewnym momencie znaczenie. W 2017 roku degradacja z PlusLigi, pierwszy raz od 1987 roku, czyli kiedy nawet Polkomtel (dzisiejszy Plus, sponsor tytularny rozgrywek siatkarskich oraz reprezentacji) nie był nawet w planach.

W kolejnym sezonie AZS zdobył złoto na zapleczu PlusLigi, kwalifikując się do barażów o powrót do elity. Tam jednak lepsza była Łuczniczka Bydgoszcz. AZS został więc bez awansu, pieniędzy i tak nie było, a jak się niedługo później okazało, sezon 2018/19 był ostatnim w tamtych, seniorskich dziejach. Na kolejny klub nie otrzymał licencji od PZPS.

– Paradoksalnie pojawiła się w mieście nowa hala, a skończył się AZS. Hala Częstochowa wybudowana przy stadionie żużlowego Włókniarza, w zupełnie innym miejscu niż Polonia, nieco zmieniła podejście do męskiej siatkówki. Polonia i granie tam tworzyło jedyny w swoim rodzaju klimat, ludzie walili tam drzwiami i oknami. Mimo tej przeprowadzki i tak do teraz nie potrafię zrozumieć, dlaczego AZS wówczas tak upadł. Coś niewytłumaczalnego – rozkłada ręce Łukomski.

Hala Częstochowa została otwarta pod koniec 2012 roku. AZS grał tam przez siedem lat. W obiekcie odbył się nawet mecz reprezentacji Polski siatkarzy w ramach Ligi Światowej z Iranem (2015).

Obecnie sportowo gospodarzem tego miejsca jest już jednak Norwid. W kontekście AZS, w holu głównym można zobaczyć gablotę z pucharami. Choć zaznaczmy, nie wszystkimi, które siatkarze spod Jasnej Góry zdobyli w swojej historii.

Niektóre można było bowiem wylicytować za trochę ponad 400 złotych. Dokładnie 412, jako cena wywoławcza, jak w lipcu 2019 roku informowała „Gazeta Wyborcza”. Na tyle wyceniono w 2019 roku trofeum za mistrzostwo Polski A.D. 1995. Do wylicytowania były również medale i kilka innych, cenny fantów. Dla jednych to olbrzymi sentyment, a dla komornika – licytacja, która miała być jakąkolwiek odpowiedzią na gigantyczne długi.

Syn Michała Winiarskiego i kolejne sukcesy w Częstochowie

Jeśli w wyszukiwarkę Google wpisze się AZS Częstochowa, oprócz strony opisującej burzliwe losy klubu prosto z Wikipedii, pojawia się nazwa Eco-Team AZS Stoelze Częstochowa. Stowarzyszenie, które powstało w 2013 roku z planem wypełnienia luki szkolenia młodzieżowego w ówczesnym, chwiejącym się AZS.

– To był sześcioletni plan, stąd początkowo nazywaliśmy się AZS 2020. Z naszego klubu wyszło sporo ciekawych chłopaków. Z tamtego, pierwszego rocznika np. Remigiusz Kapica czy Kamil Szymura, grający dzisiaj w PlusLidze. Błażej Bień, nasz rozgrywający ze złotego sezonu juniorów 2023/24 trafił latem do Bydgoszczy, pod dobrą rękę Michala Masnego. Mamy też swój zespół w II lidze seniorów, gdzie ogrywamy zdolną młodzież. W zespole jest teraz Oliwier Winiarskiego, syna Michała. Chłopak w poprzednim sezonie zadebiutował nawet w PlusLidze, ma naprawdę spory potencjał. Generalnie szkolenie młodzieży to nie jest łatwy kawałek chleba, ale chcemy, żeby częstochowska siatkówka nadal słynęła z takich siatkarskich perełek – mówi Wojciech Pudo.

Człowiek, który był pomysłodawcą i zarazem twórcą miejsca, dzięki któremu nazwa AZS funkcjonuje w legalny sposób. Częstochowski drugoligowiec, którego najważniejszym celem jest szkolenie młodzieży, oficjalnie należy do największego stowarzyszenia (AZS) w Polsce, działającego nieprzerwanie od 115 lat. Jest to o tyle ważne, że dzięki rejestracji, nie dojdzie do sytuacji, w której w Częstochowie ponownie odbędą się… derby AZS.

Jeszcze w 2022 roku w legendarnej Polonii na drugoligowym poziomie zagrał AZS prowadzony przez trenera Pudo oraz inny AZS, wywodzący się z Politechniki Częstochowskiej, który jednak jak szybko się pojawił, tak zniknął z mapy miasta. Choć ambitne plany z pewnością były, a idea „reaktywacji AZS” przekonała m.in. nawet byłych reprezentantów Polski – Roberta Szczerbaniuka czy Rafała Legienia.

Żeby jednak nie pogubić się w i tak już wystarczająco zawiłych losach „współczesnego AZS”, obecnie w seniorskim wydaniu jest tylko Eco-Team AZS Stoelze Częstochowa. Z najświeższych sukcesów, to mistrz Polski w grupie juniorów (2024) i kadetów (2023). Dodatkowo zespół występujący we wspomnianej II lidze. Co ciekawe, w jednej grupie z dwiema innymi, zasłużonymi siatkarskimi markami sprzed lat. Mowa o drużynach Gwardii Wrocław (trzykrotny mistrz Polski, lata 1980-82) i KPS Akademii Silesiusa Chełmca Wałbrzych (zwycięzca Pucharu Polski 1993).

– Choć jesteśmy AZS-em, nie rościmy sobie praw do wszystkich wielkich sukcesów częstochowskiej siatkówki sprzed lat. Po prostu robimy swoje. W 2021 roku byliśmy o krok od awansu do I ligi seniorów. Ale jeśli miałoby to się wydarzyć, to na pewno musielibyśmy się do tego odpowiednio przygotować, przede wszystkim finansowo. Obecnie Norwid jest klubem, który ma zespół w PlusLidze. Uważam jednak, że AZS Częstochowa również mógłby wrócić do elity, na pewno jest ku temu potencjał – kwituje Pudo.

Derby Norwid kontra AZS w PlusLidze? Póki co scenariusz nierealny wśród seniorów, choć regularnie powtarzalny na młodzieżowym poziomie.

Bartosz Bednorz i Mateusz Bieniek – reprezentanci Polski z Norwida

Dosyć niespodziewanie lukę po siatkarzach AZS wypełnił klub, który powstał w 2002 roku, jako młodzieżowa sekcja przy IX Liceum Ogólnokształcącym im. Cypriana Kamila Norwida. Zgodnie z częstochowskimi tradycjami, siatkarsko szybko udało się wyszkolić kilka perełek. Spoglądając na oficjalną stronę internetową, wśród największych gwiazd Norwida widnieją: Piotr Gruszka, Radosław Panas, Stanisław Gościniak oraz Mateusz Bieniek, Bartosz Bednorz i Paweł Woicki.

Legendą Norwida jest za to nieodżałowany Janusz Sikorski, trener, który założył już w sezonie 1999/2000 pierwszą klasę sportową o profilu siatkarskim.

Historia potoczyła się szybko. W 2016 roku wejście do I ligi, przejmując miejsce Campera Wyszków. Aż wreszcie sensacyjny awans do PlusLigi w sezonie 2022/23, gdzie zespół pod batutą trenera Leszka Hudziaka po prostu nie miał sobie równych. PlusLiga wróciła pod Jasną Górę po sześciu latach, ale chyba mało kto mógł miał wyobrażenie, że stanie się to za sprawą Norwida. Może poza szefostwem klubu, prezesem Lesławem Walaszczykiem i wiceprezesem Krzysztofem Wachowiakiem. Oni podobnie jak te nieco ponad dwie dekady temu, Norwid mają najwyraźniej we krwi.

Dodajmy, że w początkowych latach funkcjonowania talenty przewijające się przez IX LO w Częstochowie, lądowały w szeregach AZS. Wygląda jednak na to, że uczeń przerósł mistrza. Bądź po prostu role się odwróciły. Norwid ma teraz drużynę w PlusLidze, za to AZS błyszczy na ogólnopolskiej arenie w najważniejszych turniejach młodzieżowych MP.

Raków nadal bez stadionu, a Skra… bez trybun!

Nie na Tysiącleciu, a na Zawodziu (siódme miejsce we wspomnianym rankingu dzielnic), w bezpośrednim sąsiedztwie ze stadionem żużlowego Włókniarza, przy ulicy Żużlowej. To właśnie tam swoje mecze rozgrywają siatkarze Steam Hemarpol Norwida. Używanie pełnej nazwy to nie tylko kwestia poprawności względem koniecznego, sponsorskiego obowiązku. Dobrze przyglądając się nastrojom, sportowo dużo przychylniej spogląda się w Częstochowie na żużlowców niż na siatkarzy. O stadionie dla piłkarskiego Rakowa, a raczej jego braku, też już dowiedziała się cała sportowa Polska.

Dlatego właśnie ludzi, którzy wykładają prywatne pieniądze na sport, warto wspominać.

Żużlowcy Włókniarza ostatnie mistrzostwo kraju zdobyli w 2003 roku. Raków, trochę złośliwie (choć nie podejrzewamy o celowość), równo dwie dekady później, w 2023. Nawet trener Marek Papszun zdążył już odpocząć i wrócić do pracy w Częstochowie, ale obiektu na miarę klasy sportowej drużyny, jak nie było, tak nie ma. Co ciekawe, warto odnotować, że Raków wielki mecz przed laty zagrał… na stadionie Włókniarza, o ironio, 1 kwietnia. Półfinał Pucharu Polski z Legią Warszawa (0:3), przy obecności ok. 18 tysięcy kibiców. Wówczas do siatki trafiał Kazimierz Deyna, nawet dwukrotnie, a był to rok 1972.

Raków w europejskich pucharach z konieczności grywał czy to w Sosnowcu czy Bielsku-Białej. Ładny piłkarski stadion jest też w Tychach. Żeby jednak nie było, że narracja jest tak bardzo „na nie”, w Częstochowie odnowiony obiekt ma drugoligowa Skra. Z jednym, dosyć kuriozalnym problemem. Mianowicie stadion oddano… bez trybun dla kibiców.

Od czasu przecięcia wstęgi minęło już trochę czasu, ale jak widać, jest miejsce w Polsce, gdzie nie gra się dla kibiców. Przynajmniej nie dla swoich. Ci meczów oglądać nie mogą.

Cóż, wydaje się, że zrozumienie częstochowskiego sportu dla typowego Kowalskiego, to może być i zapewne jest spore wyzwanie.

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa, czyli sensacja PlusLigi

Choćby z tego względu siatkarze Norwida zasługują na docenienie. W sezonie 2024/25 mają już na rozkładzie bogatszych rywali. Jastrzębski Węgiel, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Asseco Resovia Rzeszów, PGE Projekt Warszawa – każdy z wymienionych ograny po 3:2. Mało? 8 listopada w Częstochowie pojawiła się Bogdanka LUK Lublin, z Wilfredo Leonem w składzie. Gospodarze mając po swojej stronie prawie 4000 kibiców, wygrali 3:1.

Co prawda Leon postraszył swoją serią zagrywek (łącznie aż siedem asów w meczu), potrafił przedłużyć nadzieje przyjezdnych z Lublina. To było jednak wszystko, co z Częstochowy wywieźli kolejni faworyci. Jeden set. A gospodarze? Cieszyli się siatkówką.

– Zdajemy sobie sprawę, że w rundzie rewanżowej będzie dużo trudniej. To nie jest też tak, że z kolejki na kolejkę rywale podchodzą do nas bez respektu, licząc na łatwe punkty. Wiedzą, że mamy moc. Teraz przeciwnicy muszą obejrzeć nagrania z naszych meczów dwa razy. Wiadomo, wygrywamy i jest obecnie pięknie. Może się jednak zdarzyć gorsza chwila, choć liczę, że nie w naszym przypadku. Przyznaję, ja w czwartym secie meczu z Bogdanką czułem, że więcej dać z siebie nie mogę. Nasz zespół wyciska z siebie nie 100, a 110 procent – mówił po wygranej środkowy Norwida, Sebastian Adamczyk.

Łukasz Żygadło, były reprezentant Polski, jesienią 2023 roku został dyrektorem klubu z Częstochowy. Człowiek, który m.in. zdobył w barwach AZS ostatni, wspominany tytuł mistrza Polski (1999), dobrze wie, jak się je siatkówkę pod Jasną Górą. Częstochowski zespół jest zbudowany z graczy, którzy dobrze się ze sobą czują. Tak to przynajmniej wygląda z boku, obserwując sukcesywne postępy tej grupy ludzi.

– To nie jest tak, że chłopak skaczą w kwadracie, żeby pokazać kibicom, że udajemy zespół. Wydaje mi się, że przy udawaniu nie gralibyśmy tak, jak gramy. Ta siódemka, która znajduje się akurat na boisku, pokazuje, że walczymy o każdy centymetr boiska. Bronimy bardzo dużo piłek. Myślę, że nasz system blok-obrona gramy na naprawdę wysokim poziomie. Przy obecnych standardach w siatkówce, to nasz bardzo duży atut. Dodatkowo potrafimy dołożyć sporo zagrywką. Przyznaję, jestem pełen podziwu dla tego zespołu. Potrafimy wskoczyć na taki poziom, gdzie nie ukrywam, że przed sezonem nie zakładałem tak szybkiego rozwoju, będąc kompletnie nowym zestawem ludzi – dodał Adamczyk, w 2023 roku będący w szerokim składzie reprezentacji Polski u Nikoli Grbicia.

Milad Ebadipour przeżywający drugą młodość, Bartłomiej Lipiński w solidnym wydaniu. Do tego mający swoją długo wyczekiwaną szansę Bartosz Makoś, libero ambitnie pracujący na swój najlepszy sezon w karierze. I rzecz jasna duet wyciągnięty z ligi francuskiej, bombardier Patrik Indra oraz rozgrywający (nie mylić z wystawiaczem) Quinn Isaacson. Raz jeszcze oddajmy głos rozpieszczonemu przez kolegę Adamczykowi.

– Cieszę się z tego, że gramy razem. Dużo było opinii i głosów, że przychodzi facet z Francji i nie do końca wiadomo, co pokaże w PlusLidze. Że klub podejmuje duże ryzyko. Ja nie ukrywam, że decydując się na transfer do Częstochowy, zerknąłem sobie na Quinna i przyznaję, od razu spodobało mi się to, jak prowadzi grę. Jego amerykański styl, rozwiązywanie sytuacji, ja jak najbardziej jestem za tym. Może czasem zdarzają się nam niedokładności, ale jestem zwolennikiem posiadania takiego wirtuoza po swojej stronie siatki. Czuję się we współpracy z nim bardzo dobrze. Czasem nawet w sytuacjach, w których wydaje się, że nie dostanę piłki, to jednak muszę być gotowy, bo ją dostaję! (śmiech) Mnie to dodatkowo nakręca, dobrze mieć taki motor napędowy.

Amerykański siatkarz został wybrany MVP meczu z Bogdanką LUK.

Okrągły jubileusz nadzieją na lepsze czasy?

Jaki jest zatem morał historii częstochowskiej siatkówki, widzianej w końcówce 2024 roku? Przede wszystkim wydaje się, że po latach obudzono coś, czego teraz po prostu nie można zmarnować. Tym bardziej, że akurat marnowanie pod Jasną Górą wychodziło w XXI wieku bardzo sprawnie.

Gdzie się jednak człowiek nie odwróci, tam siatkówka i ludzie powiązani, czy to z AZS, czy Norwidem. Hala Polonia ciągle w użyciu, obowiązkowy punkt dla każdej kibicki i każdego kibica siatkówki w Polsce. Akurat podczas odwiedzin po treningu córki po pociechę podjechał Andrzej Stelmach. Co tu kryć, ponad 300 meczów w kadrze Polski seniorów, czterokrotnie złoty w MP z AZS.

Polsat Sport transmitujący mecz Steam Hemarpolu, a przy mikrofonach Marek Magiera – dziennikarz wywodzący się z Częstochowy – oraz wspominany już kilkukrotnie Piotr Gruszka. Komisarz spotkania z Bogdanką LUK? Grzegorz Szymański, kolejny świetny były reprezentant, z przeszłością w barwach AZS. Wydaje się, że ten fundament pod sukces jest bardzo mocny. Ale jak wiadomo, Polak potrafi, więc ważne, żeby pamiętać nie tylko o tym, co w gablocie, ale też o tym, czego w niej nie ma.

W 2025 roku stuknie równie 80 lat życia AZS Częstochowa. Połączenie sił z Norwidem z tej okazji wydaje się być mało nierealne. Każdy pracuje na rzecz swojego klubu.

Skoro jednak w żeńskich rozgrywkach w Łodzi rozgrywane są derby w siatkarskiej elicie, to czemu nie zrealizować takiego scenariusza za kilka lat w męskim wydaniu? Na żyznej glebie południa kraju, z Jasną Górą pod ręką, pozostaje mocno trzymać kciuki.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.