Polscy kibice siatkówki mogą spodziewać się w sezonie 2024 wielu emocji. Zarówno kadra Nikoli Grbicia, jak i Stefano Lavariniego powalczy na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Znacznie większe oczekiwanie towarzyszą panom, którzy w ubiegłym roku nie mieli sobie równych na każdym turnieju. Niemniej fani żeńskiego volley rownież mogą spodziewać się ambitnej walki.

Rozmowa z Łukaszem Krukiem, byłym reprezentantem Polski

Łukasz Kruk przez lata grał w siatkówkę na najwyższym poziomie. Mistrz świata juniorów, a także były reprezentant seniorskiej kadry od lat jest zawodowo związany z MOYA Radomką Radom, pełniąc funkcję dyrektora zarządzającego. Klub z południa województwa mazowieckiego od lat puka do ligowej czołówki Tauron Ligi. W tym sezonie szóste miejsce na zakończenie fazy zasadniczej skazało ich na grę w ćwierćfinale z wicemistrzem PGE Rysicami Rzeszów.

W rozmowie z „Wprost” przeprowadzonej w Warszawie podczas VII Kongresu Sport Biznes Polska Kruk mówi o sezonie i planach na przyszłość swojego klubu, obecnej Tauron Lidze, a także odnosi się do oczekiwań względem kadr narodowych. Były rozgrywający nie gryzł się w język krytykując niektóre decyzje polskich zawodniczek.

Michał Winiarczyk, „Wprost”: Sporo na kongresie twoich kolegów po dawnym fachu. Łatwo się odnajdujesz w tym biznesowym gronie?

Łukasz Kruk: Wiadomo, że na boisku człowiek czuł się jak ryba w wodzie. Jestem już dyrektorem zarządzającym MOYA Radomki Radom od sześciu lat, więc musiałem przyzwyczaić się do chodzenia w garniturze. Widzę tutaj wielu znajomych ze środowiska – Piotrek Gruszka, Gosia Glinka, Wojtek Winnik więc człowiek czuje się raźniej. Siatkówka ma mocne wparcie na tej Konferencji.

Nie można rozdzielić zawodowego sportu od biznesu. Stąd idea tego Kongresu, który pomaga łączyć kropki w naszej pracy. Jestem już tutaj trzeci raz i uważam, że warto tu być, bo można się dowiedzieć wiele ciekawych rzeczy.

Przechodząc do siatkówki – Radomka miała mieszane wyniki w dotychczasowym sezonie. Doszło m.in. do zmiany trenera. Jesteś zadowolony z rezultatu?

Nasz apetyt sięga pierwszej czwórki. Szóste miejsce po fazie zasadniczej skazało nas na PGE Rysice Rzeszów. Nie będzie łatwo wygrać nam tej rywalizacji (rzeszowianki prowadzą 1:0 w rywalizacji do dwóch zwycięstw – przyp. M.W). Jeśli to się nie uda, to pozostaje nam taki drugi mini cel – zajęcie piątego miejsca w Ekstraklasie. Da nam to możliwość występów w europejskich pucharach, w których Radomka jeszcze nigdy nie grała. Chcielibyśmy gościć fajne międzynarodowe zespoły w naszej nowej hali.

„Dyrektor sportowy Radomki Łukasz Kruk powiedział, że celem zespołu jest pierwsza czwórka. Uważam, że to byłby super wynik i myślę, że jesteśmy w stanie tak kreować swoją grę, by to osiągnąć” – powiedziała mi przed startem sezonu Monika Gałkowska.

Przypomnę Monice ten wywiad, bo dużo w jej rękach (śmiech). Odpowiadając poważnie – do Top 4 pretenduje wiele zespołów, oprócz znajomej trójki trzeba doliczyć także BKS Bielsko-Biała i Budowlanych Łódź. Wypomina się nam reprezentantki kraju, ale oni też je mają. Każdy z tych klubów plus my ma mocne zespoły. Raz się uda wejść do czwórki, a raz nie. Na pewno nasze cele były wyższe, ale wciąż nie są one niemożliwe.

Klub ma już gotowy skład na przyszły sezon?

Został nam do podpisania jeden kontrakt dla przyjmującej rywalizującej o pierwszą szóstkę. Poza tym mamy zamknięty skład w 98 procentach. Z obecnej drużyny pozostaną cztery siatkarki. Części nie byliśmy w stanie zatrzymać, a w innych przypadkach chcieliśmy wzmocnić rywalizację na pozycjach. O dziwo odejdą dziewczyny z ławki, które chcieliśmy zostawić. Nie chcieliśmy robić dużego wietrzenia w szatni, ale prawdopodobnie dostały lepsze propozycje z innych zespołów. Co roku składy są mocno zmieniane. Skończyły się czasy wieloletniego przywiązania do barw.

Trener Jakub Głuszak zostaje na przyszły sezon?

Nie mogę jeszcze tego powiedzieć.

Ktoś lub coś zaskakuje cię w obecnym sezonie? BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała kolejny sezon prezentuje się dobrze. Z kolei spore problemy miał ŁKS Commercecon Łódź.

Jeśli ludzie utyskują na nas, to niech spojrzą również na ŁKS. Oni też zagrali poniżej oczekiwań, zajmując czwarte miejsce. Przez to czeka ich trudniejsza drabinka. Myślę, przejdą dalej, ale jednak utrudnili sobie pracę. Z kolei BKS nie bez powodu znalazł się na tak wysokim miejscu. Można mówić o łatwiejszej drabince w Pucharze Polski, ale na końcu musieli pokonać faworyzowany ŁKS. Dobre transfery Oli Jagieło oraz solidna praca trenerska Bartka Piekarczyka przynoszą efekty. To jest duży plus tego sezonu Tauron Ligi. Lekki minus dla nas i ŁKS-u, choć jeszcze nie wszystko stracone. Zajęcie piątego miejsca też będzie dla nasz korzystne.

Jesteśmy na konferencji, gdzie sport miesza się z biznesem. Przy tej okazji muszę zapytać o los Grupa Azoty Chemika Police. Zaskoczyło cię to?

Każda spółka podejmuje decyzje. W Kędzierzynie-Koźlu budżet był bardziej zbilansowany. Choć Grupa Azoty daje duże fundusze, to jest również wsparcie lokalne. W tym mieście poza siatkówką nie ma dużego sportu. Pamiętam jeszcze za czasów pracy trenerskiej mojego taty, jak wielką popularnością cieszyły się tam mecze siatkarzy.

Z kolei Police to tak naprawdę Szczecin, więc jest trudniej. Słyszałem, że ze względu na wielkie pieniądze pakowane do klubu, Grupa Azoty nie chciała innych sponsorów na koszulkach. Upadek Chemika będzie wielką stratą dla polskiej siatkówki. Zniknie zespół, który regularnie grał w europejskich pucharach i… psuł nam robotę transferową. Stać ich było na zapłacenie zawodniczce kontraktu o 25-30 procent wyższego niż wynosiła jej cena rynkowa. Liczę, że jednak Police nie upadną. W Tauron Lidze utrzymały się kluby z budżetem w wysokości dwóch milionów złotych. Wszystko w rękach nie tyle prezesa Frankowskiego, ile właścicieli klubu.

Jak widzisz szanse kadry kobiet Stefano Lavariniego w sezonie olimpijskim?

Cudowne jest to, że nie musimy walczyć całymi siłami o punkty w Lidze Narodów. Uważam jednak, że w celu ogrywania zawodniczek i tak powinniśmy walczyć o jak najwyższe miejsce w turnieju. Poza Asią Wołosz nie mamy wielu zawodniczek z doświadczeniem występów w wielkich meczach. Część zespołów odpuści VNL ze względu na igrzyska, a część będzie spinać się po to, by wywalczyć w ostatniej chwili kwalifikację olimpijską. Polska może grać z luzem i przy okazji przywieść kolejny medal. To tylko potwierdzi, że poprzedni rok nie był przypadkiem.

Co do igrzysk, tutaj wszystko może się zdarzyć. To całkowicie inna impreza. Widzimy to po przykładzie męskiej kadry, która od blisko 20 lat rządzi na świecie, a jak przychodzi turniej olimpijski, to coś nie wychodzi. Może u dziewczyn to zadziała w drugą stronę. Widzę ten sezon w dobrych barwach.

Martyna Czyrniańska miała problemy zdrowotnie i nie gra zbyt wiele w Eczacibasi. Przestoje miała również Olivia Różański w Bergamo. Czy to powód do niepokoju dla selekcjonera?

Jeszcze dochodzi Górecka, która dopiero wraca po kontuzji. Myślę, że z tych niegrających lub wracających po kontuzji Lavarini postawi na tę, która najlepiej będzie mu pasować do drużyny. Wcześniej mówiliśmy o Monice Gałkowskiej. Po sezonie kadrowym przeżywała w klubie wzloty i upadki w Tauron Lidze. Z kolei Malwina Smarzek mocno napiera na rywalizację grając dobrze we Włoszech.

Nie wiem czy trener bardziej będzie sugerował się formą w danym momencie czy postawi na grupę zawodniczek, z którą pracuje od dwóch lat. Zostawmy to jemu. Lavarini wyciągnął kadrę z lekkiego niebytu. Jestem przekonany, że wybierze najlepsze siatkarki. W przypadku trudnych decyzji może się posiłkować kwalifikacjami olimpijskimi. Na pewno nie będzie jednak tak, że na zgrupowanie przyjedzie dużo lepsza zawodniczka, a inna pojedzie na turniej, bo grała wcześniej. Lavarini nie zabierze na igrzyska siatkarek tylko za zasługi. Może powołać tylko 12 dziewczyn, więc należy spodziewać się mocnej selekcji.

Co do wspomnianych zawodniczek. Różański spędziła sezon na dochodzeniu do zdrowia i staniu w kwadracie. Trapiły ją urazy, więc może w jej przypadku będzie tak samo ze Aleksandrem Śliwką, którego kontuzja pozwoliła mu zarazem odetchnąć przed sezonem reprezentacyjnym.

Skoro wspominasz o Śliwce. Czy można współczuć Nikoli Grbiciowi z powodu nadmiaru dobrych zawodników? Ma nie lada wyzwanie z wyborem dwunastki.

Raczej nie ma mu czego współczuć. Lepiej mieć sześciu przyjmujących światowej klasy i zrezygnować z dwóch, niż mieć trzech i dobierać czwartego odstającego od zespołu. Na pewno ktoś będzie niezadowolony. Nie można bawić się w czary, biorąc pięciu przyjmujących, po to by jeden z nich pełnił funkcję awaryjnego atakującego. Bartek Kurek miał perturbacje zdrowotne, a sam Łukasz Kaczmarek, choć jest już pełnoprawnym kadrowiczem, może nie wystarczyć.

W odwrotnej sytuacji do Nikoli Grbicia jest Lavarini, który będzie musiał właśnie wybrać zawodniczkę z grona tych, które mniej grały. Ale w tym przypadku będą pokutować decyzje siatkarek sprzed roku. Przecież nikt ich na siłę do Turcji czy Włoch nie wysyłał. Czyrniańska mogła dalej grać w Chemiku i spędzić sezon przedolimpijski w Tauron Lidze. Może na przyszłość zawodnicy będą wiedzieć lepiej, co jest dla nich ważniejsze w danym momencie.

Rozmowa o złocie olimpijskim siatkarzy jest na miejscu?

Tak, bo mówimy o rzeczywistości. Jeżeli jesteśmy dwukrotnymi mistrzami świata, wicemistrzami, mistrzami Europy, zwycięzcami Ligi Narodów, pierwszą drużyną w rankingu FIVB, to na jakiej podstawie mamy uważać inaczej? Nie będę mówił, że wygrana w Paryżu jest obowiązkiem, ale z pewnością jesteśmy głównym faworytem obok Amerykanów i Włochów. Igrzyska pokażą kto najlepiej znosi psychicznie grę na najwyższym szczeblu.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.