Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, uciekł na Białoruś i nieoficjalnie zawnioskował do tamtejszych władz o azyl polityczny. W rozmowie z „Rzeczpospolitą” jego działania skomentował były wiceminister sprawiedliwości w rządzie PiS Łukasz Piebiak.

Łukasz Piebiak o ucieczce sędziego na Białoruś

Były wiceszef resortu sprawiedliwości przyznał, że decyzja Szmydta nie była dla niego zaskoczeniem. Podkreślił, że od początku służbowej znajomości wykazywał się „pewną niestabilnością” i zachowywał się w sposób nieprzewidywalny. – Niedługo przed zerwaniem z nim kontaktów dowiedziałem się o jego ponadprzeciętnym zainteresowaniu Wschodem – dodał.

Piebiak wyjaśnił, że sędzia był zafascynowany możliwościami biznesowymi zarówno na Białorusi, jak i w Ukrainie, Rosji i Kazachstanie. Przyznał, że chociaż wydawało mu się to dziwne, to nie rozpatrywał tych informacji pod kątem potencjalnej współpracy z obcymi grupami interesów. Podkreślił także, że ze Szmydtem łączyły go wyłącznie relacje służbowe, które postanowił zerwać po wybuchu w resorcie sprawiedliwości tzw. afery hejterskiej.

„Tomasz Szmydt jest zdolny do bycia szpiegiem”

– Czy mógł być szpiegiem? Myślę, że jest do tego zdolny – ocenił Piebiak. Podkreślił, że docierają do niego informacje o problemach finansowych Szmydta, a jego oświadczenie finansowe wskazuje na znaczące zadłużenie, które w rzeczywistości mogło być jeszcze większe. – Może obce służby to wykorzystały. A może od lat dla nich pracował i z jakiegoś powodu, może z obawy o zdemaskowanie i aresztowanie, musieli go wycofać z misji – dodał.

Szmydt twierdzi, że uciekł na Białoruś, ponieważ w Polsce nie mógł mówić swobodnie”. W ramach sprzeciwu wobec „niesprawiedliwej polityki” władz państwa postanowił wystąpić do ministerstwa spraw zagranicznych z prośbą o umożliwienie przekazania dokumentu o zrzeczeniu się stanowiska sędziego RP poprzez ambasadę Polski w Mińsku.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.