Źródło przypomina, że od tygodnia opinia publiczna przygląda się przepływowi informacji pomiędzy Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowym Instytucie Badawczym a Wodami Polskimi i ludźmi u władzy podczas powodzi. Różnie oceniane jest to, co instytucje robiły z wiedzą, którą otrzymywały. Onet wskazuje, że podczas kataklizmu instytucja, której prezeską jest Joanna Kopczyńska, miała nie opróżnić w odpowiednim czasie zbiorników – tak jak Tauron. Po 2015 roku proces budowy i konserwacji wałów przeciwpowodziowych także miał zostać mocno przystopowany. Ponadto Wody Polskie miały nie wykosić wałów, choć było to jednym z zadań instytucji.

„Będą kontrole, białe księgi”?

Dziennikarze przypominają też, że sama Kopczyńska zaczęła pracować w instytucji za rządów Zjednoczonej Prawicy, jako zastępczyni ówczesnego szefa. Instytucja powstała poza tym w 2018 roku, gdy władzę sprawowało Prawo i Sprawiedliwość. Pod koniec stycznia tego roku senacka komisja klimatu i środowiska opiniowała budżet instytucji, która w 2023 roku miała deficyt w postaci 1 miliarda złotych. Kopczyńska wyjaśniała jednak, że „Wody” inwestują w ramach projektu Ochrony Przeciwpowodziowej w Dorzeczu Odry i Wisły. Wskazywała, że dotacja, którą otrzymuje instytucja, jest za mała, by pokryć stratę.

Senator Stanisław Gawłowski z Koalicji Obywatelskiej (przewodniczący komisji) wyjaśniał, że „program odrzański (…) ma służyć głównie żegludze” i „trochę ochronie przed powodzią”. – Nie ma tam prawie nic, (…) prawie cała ta ustawa nadaje się do kosza – komentował polityk KO.

Nie wiadomo, czy instytucja zostanie zlikwidowana, ale prawdopodobnie dojdzie w niej do zmian strukturalnych. Jeden z urzędników powiedział Onetowi, że niewykluczone są nawet dymisje. O ile w ogóle do nich dojdzie, to stanie się to w ciągu kilku-kilkunastu tygodni. A wtedy „będą kontrole, białe księgi” i być może „wnioski do prokuratury”. Pracownicy instytucji raczej nie stracą swoich stanowisk, bo ich praca będzie dalej potrzebna.

Banaś o „poważnych zastrzeżeniach”

Niedawno szef Najwyższej Izby Kontroli w rozmowie z Onetem wskazał, że pojawiły się „poważne zastrzeżenia co do inwestycji i projektów przeciwpowodziowych w dorzeczu Odry, Wisły”, które „rozciągają w czasie”. – Nie zostały zakończone. Właściwie od ośmiu lat każdego roku prowadzimy kontrole, badamy sprawozdania finansowe z tych inwestycji – powiedział.

Wymienił przykłady – chodzi o te prowadzone w Kotlinie Kłodzkiej, w dorzeczu Nysy Kłodzkiej, w dolinie rzeki Białej oraz w doliny rzeki Bystrzycy Dusznickiej. – Niektóre z nich miały zostać zakończone w grudniu 2023 r., ale termin oddania został znowu przesunięty, tym razem na czerwiec 2025 r. A to one miały przecież chronić ludzi przed powodzią – wskazał szef NIK Marian Banaś.

Co było powodem opóźnień? Po pierwsze – „trochę ślamazarnie te inwestycje tam się toczyły”, a po drugie – „nie było prognoz, że rok 1997 się powtórzy” – wskazał. – Trzeba jasno powiedzieć, że brak tych inwestycji spowodował, że mamy do czynienia z tak wielką tragedią – powiedział Banaś.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.