Agnieszka Niesłuchowska, „Wprost”: Minął rok od wyborów parlamentarnych. Dość szczególnych, bo aktorzy na scenie politycznej zamienili się rolami, a przejęcie władzy przebiegało dość burzliwie. Dla kogo był to rok sukcesów, a dla kogo – pasmo porażek?

Olgierd Annusewicz: To nie jest takie proste, punktem wyjścia jest bowiem zrozumienie wyjątkowości tego okresu. Z jednej strony mija rok od wyborów, ale faktyczne przejęcie władzy przez nową ekipę nie nastąpiło od razu. Dopiero po dwóch miesiącach, w tym po dwutygodniowych rządach gabinetu Mateusza Morawieckiego, doszło do zmiany graczy.

I pojawiło się ciśnienie – zmiany, porządki po poprzednikach muszą iść szybko, ale nie idzie tak sprawnie, jak Donald Tusk by tego oczekiwał.

Presja była spora głównie dlatego, że podczas minionych ośmiu lat rządów Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że ich znakiem rozpoznawczym jest sprawczość. Tak jak obiecali, dali ludziom 500 plus i udowodnili, że szybko można przeprowadzać ustawy przez parlament i uzyskiwać podpis prezydenta.

Tu idzie to powoli z obiektywnych powodów. Andrzej Duda niczego nie zamierza rządowi ułatwiać, wręcz przeciwnie. Trudno oczekiwać pasma sukcesów, skoro wiemy, dlaczego się nie udaje.

A co jest pana zdaniem – oprócz prezydenta – największą bolączką tego rządu?

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.