Mowa o dronach „Liutyi”, o których wiadomo bardzo niewiele. To one mają być głównym narzędziem w trwającej od stycznia serii ataków na rosyjskie rafinerie i magazyny paliwa. Tych pierwszych trafionych zostało co najmniej 9, a drugich 6. Prób ataków na rafinerie miało być więcej, łącznie kilkanaście. Nie ma pewności, czy wszystkie przeprowadzono przy użyciu dronów Liutyi, ale na rosyjskich nagraniach z nalotów widać właśnie je.

Prosto w charakterystyczny element rafinerii

Na co najmniej trzech z tych nagrań widać też to, z jaką precyzją ukraińska broń trafia w jeden konkretny i powtarzający się element rafinerii, tak zwane kolumny pierwotnej destylacji. To wysokie konstrukcje złożone głównie z rur, które łatwo dostrzec w każdym zakładzie tego rodzaju. Drony nadlatujące nad teren rafinerii na wysokości około 100-200 metrów wykonują kilka zdecydowanych zwrotów, kierując się na kolumnę, po czym przechodzą w strome nurkowanie i trafiają w górną część konstrukcji. W niektórych wypadkach jeden po drugim. Manewr i ostatnia faza za każdym razem wyglądają bardzo podobnie. Opisany manewr i nurkowanie mają miejsce w czasie poniżej minuty.

Nie ma nagrań z każdego ataku, więc nie sposób stwierdzić, że zawsze wygląda to tak samo i że zawsze jest skutecznie. Jednak zdjęcia i wideo skutków ataków, oraz rosyjskie informacje na ten temat wskazują, że celem Ukraińców zazwyczaj są właśnie te same kolumny destylacyjne. Najpewniej uznano, że powtarzalne uszkadzanie ich w licznych rafineriach będzie najskuteczniejszą metodą wywołania problemów w rosyjskim przemyśle petrochemicznym przy użyciu skromnych możliwości Ukrainy.

W jakim stopniu będzie to skuteczne, to dopiero się okaże. Na razie nie ma informacji o jakimś poważnym problemie Rosjan z dostępnością paliw. Jak pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor naczelny portalu polon.pl, pomimo czasem spektakularnych efektów ataków w postaci dużych wielodniowych pożarów, trafione rafinerie nie muszą być poważnie uszkodzone. 9 skutecznie trafionych zakładów odpowiada za łącznie kilkanaście procent rosyjskich mocy przerobu ropy, a nie zostały one całkowicie wyłączone z użytku. Niektóre miały wracać do pełnych mocy po zaledwie kilku dniach od ataku. Ukraińska kampania ataków musiałby być długotrwała i dotknąć większej liczby rafinerii, aby przełożyła się na poważniejsze problemy z zaopatrzeniem w paliwo na rosyjskim rynku.

Zagadkowa metoda naprowadzania

Niezależnie od tego nie ma wątpliwości, że Ukraińcy dysponują skutecznym narzędziem do przeprowadzania ataków na cele na dystansach rzędu 800 kilometrów, co oznacza zdolność sięgnięcia większości kluczowych ośrodków przemysłowych w europejskiej części Rosji. Ochrona ich wszystkich przed tego rodzaju uderzeniami będzie dla Rosjan bardzo trudna ze względu na rozległość ich kraju i mnogość potencjalnych celów. Każdy system przeciwlotniczy i walki elektronicznej rozmieszczony na głębokim zapleczu celem ochrony przemysłu i infrastruktury, nie może być użyty na froncie, co samo w sobie jest wymierną korzyścią dla Ukraińców.

Ponieważ o dronach Liutyi wiadomo bardzo niewiele, to ich zaskakująca celność jest zagadką. Oficjalnie ich system nawigacji ma być głównie inercyjny, wspomagany satelitarnie. Czyli dron, znając precyzyjnie swoje miejsce startu, a potem rejestrując swoje ruchy w trakcie lotu, jest w stanie wyliczyć, gdzie się znajduje. To klasyczna metoda, której wielką zaletą jest całkowita autonomiczność. Wadą jest jednak kiepska dokładność, spadająca z każdym przelecianym kilometrem i kumulowaniem się nieuniknionych minimalnych błędów w obliczeniach. Na dystansach rzędu 800 kilometrów w ten sposób można się spodziewać dolecenia gdzieś w rejon rafinerii, ale na pewno nie dokładnego trafienia w jej jeden element. Pomagać w poprawie precyzji nawigacji inercyjnej ma odbieranie sygnałów z systemów nawigacji satelitarnej, tak aby móc co jakiś czas zweryfikować dokładność własnych obliczeń i wprowadzić poprawki. Problem z tym jest taki, że Rosjanie zakłócają sygnały z satelitów w rejonie istotnych obiektów, czyniąc tę metodę również niepewną i niegwarantującą precyzji, widocznej na nagraniach z ataków.

Jest możliwe, że w dronach Liutyi jest zainstalowane coś jeszcze, o czym Ukraińcy nie informują publicznie, ani dotychczas nie zostało opisane publicznie przez Rosjan badających ich wraki. Może to być jakiś prosty system optyczny, mający zapisany w pamięci na przykład model trójwymiarowy rafinerii wygenerowany przy pomocy zdjęć z satelitów radarowych, albo konkretnie kształt wysokiej kolumny pierwotnej destylacji. Po doleceniu w rejon celu odnajduje następnie znajome kształty terenu, budynków lub konkretnie jednego elementu zakładu, na tej podstawie precyzyjnie orientuje się w przestrzeni, po czym naprowadza na cel z dużą precyzją. Z tego może wynikać widoczny na nagraniach zwrot ku ostatecznemu celowi po znalezieniu się w pobliżu rafinerii.

Może być też tak, że Ukraińcy zastosowali rozwiązanie tożsame w tym, które znaleziono w rosyjskich modyfikacjach irańskich dronów Shahed. We wrakach niektórych odkryto zwykłe modemy mobilne z kartami ukraińskich sieci komórkowych. Do tego część miała bardzo prowizorycznie zainstalowane najprostsze kamery przemysłowe, z kategorii tych, które kupuje się na Aliexpress celem powieszenia przy wejściu do budynku. Teoretycznie umożliwiało to im łączenie się z internetem w trakcie lotu nad Ukrainą i przekazywania obrazu do operatora, oraz otrzymywania od niego komend. W podobny sposób z sieci komórkowej na okupowanym Krymie mają korzystać ukraińskie drony morskie działające u jego wybrzeży. Być może tak samo robią Liutyi atakujące rafinerie w głębi Rosji.

Nie można też wykluczyć, że w ostatniej fazie lotu z dronami łączą się ukryte w pobliżu celu zespoły dywersyjne, które naprowadzają je precyzyjnie na element rafinerii. Byłoby to jednak bardzo karkołomne zadanie, aby umieścić takie zespoły w pobliżu tak licznych obiektów rozrzuconych po całej europejskiej części Rosji. Bardziej realistyczne wydają się dwie pozostałe opcje. Na żadną nie ma jednak przekonujących dowodów. Tymczasem jest faktem, że Liutyi atakują z zaskakującą precyzją na znacznych odległościach.

Ukraińska odpowiedź na irański problem

Ukraińcy nazywają te drony „Ukroshahedami”, ponieważ mają być odpowiedzią na irańsko-rosyjskie Shahedy, atakujące ich kraj od końca 2022 roku. Należą do tej samej kategorii latających pojazdów bezzałogowych o zasięgu do około tysiąca kilometrów. W praktyce to niewielkie samoloty. Liutyi ma około 4,5 metra długości i 6,7 metra rozpiętości. W momencie startu ma ważyć około 250-300 kilogramów. Najdalszy zarejestrowany atak z jego użyciem miał miejsce 800 kilometrów od granic Ukrainy. Głowica odłamkowo-burząca waży około 50 kilogramów. Napęd stanowi prosty silnik spalinowy, prawdopodobnie niemieckiej firmy Hirth, normalnie używany w cywilnych samolotach ultralekkich.

Po raz pierwszy o pracach nad przyszłymi Liutyi poinformowano jesienią 2022 roku, niedługo po pojawieniu się nad Ukrainą irańsko-rosyjskich Shahedów. Wymagania na tego rodzaju maszynę miały jednak powstać w ukraińskimi Sztabie Generalnym jeszcze późnym latem. Prace prowadzono pod skrzydłami państwowego koncernu zbrojeniowego Ukroboronprom i zajęły około roku. Aktualna kampania nalotów na rafinerie jest pierwszym masowym wykorzystaniem Liutyi. Wyglądu drona nie prezentowano oficjalnie nigdy. Jedynie raz w formie modelu, sfotografowanego przez wiceminister ds. strategicznych gałęzi przemysłu Annę Gwozdiar. Aktualne zdjęcia i nagrania z Rosji pokazują drona o takim samym wyglądzie.

Głowice dronów Liutyi są za słabe, aby stanowiły poważne zagrożenie dla rosyjskiego przemysłu i infrastruktury. Ich działania mają raczej charakter nękający, niż prowadzący do poważnych strat w skali strategicznej. Jeśli będą używane masowo przez dłuższy okres czasu, efekty tego nękania mogą zacząć mieć odczuwalny efekt. Nie można jednak liczyć na to, że broń tego rodzaju zachwieje gospodarką Rosji.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.