Od momentu ogłoszenia wyników wyborów parlamentarnych niemal nic nie idzie po myśli Lewicy. Formacji udało się co prawda wrócić po 18 latach przerwy do władzy – do dziś jest to jeden z koronnych argumentów w większości dyskusji – ale codzienna rzeczywistość w rządzie trzeszczy, kluczowych postulatów programowych wciąż nie udało się zrealizować, a wyniki wyborów samorządowych i europejskich okazały się wiadrem lodowatej wody wylanym na lewicowe głowy.

W lewicowej koalicji panuje dziś atmosfera strachu o losy formacji, niepewności politycznego jutra i rozczarowania kryzysem, w jakim znalazła się Lewica. Dodając do tego brak powyborczych rozliczeń i strategii naprawczej, dostajemy efekt w postaci coraz większych negatywnych emocji i wzajemnych pretensji.

– Nie da się dłużej funkcjonować w zawieszeniu i trwaniu bez planu na polepszenie sytuacji wyborczej. To nie może być strategia od ustawy do ustawy – zżyma się jedna z parlamentarzystek Nowej Lewicy. Równie surowo sytuację ocenia drugi z podmiotów lewicowej koalicji – Razem. – To czerwony alarm – mówi nam polityk z władz partii. W jego ocenie, „sytuacja jest bardzo poważna”, bo Lewica traci swój elektorat i tożsamość, czego dowodzą kolejne wyniki wyborcze, a u swoich sympatyków wywołuje złość i rozczarowanie. – To bardzo zła sytuacja, jeśli rachunek za to wszystko płaci wyłącznie Lewica. Nie zgadzamy się na to – podkreśla nasz rozmówca.

Wyborczy dramat w trzech aktach

Na szyi lewicowej koalicji zaciska się coraz ciaśniejsza pętla. Wynik 6,3 proc. w wyborach europejskich był domknięciem fatalnego tryptyku wyborczego. Do Parlamentu Europejskiego Lewica wprowadziła zaledwie troje przedstawicieli – o dwóch mniej niż w 2019 roku, kiedy SLD startowało z list Koalicji Europejskiej. Lewicowy komitet w skali kraju zebrał skromne 741 tys. głosów – o 1,12 mln mniej niż dziewięć miesięcy wcześniej w wyborach parlamentarnych.

Rozczarowanie było tym większe, że wybory europejskie miały stanowić odbicie po kompletnie nieudanych wyborach samorządowych, w których Lewica zdobyła 6,32 proc. poparcia. Wówczas politycy z władz Lewicy uspokajali, że w elekcji samorządowej ich formacji zawsze było najtrudniej i że odbicie przyjdzie w czerwcu. Nie przyszło. Lewica uzyskała najgorszy wynik spośród trzech partii koalicji rządzącej. Co więcej, zdobyła niemal dwukrotnie mniej głosów od Konfederacji (1,42 mln głosów), czyli ugrupowania, z którym od wielu miesięcy jest na wojennej ścieżce.

Razem jest sektą. To są ludzie, którzy nigdy w życiu normalnie nie pracowali – albo są dziećmi bogatych rodziców, albo pierwszy raz znaleźli się w polityce

~ Prominentna polityczka Nowej Lewicy

Sytuację Lewicy pogarsza fakt, że w współpraca w rządzie daleka jest od ideału. Kluczowe projekty gospodarcze, jak budowa tanich mieszkań na wynajem, zwiększenie do 8 proc. nakładów na ochronę zdrowia czy wprowadzenie renty wdowiej, nie doczekały się realizacji, a w obliczu procedury nadmiernego deficytu, którą Komisja Europejska obejmie Polskę, ich przyszłość jest co najmniej niepewna. Z kolei projekty społeczne, jak liberalizacja czy depenalizacja aborcji albo wprowadzenie związków partnerskich, są blokowane przez konserwatywne PSL.

Z kolei tym, co przeforsować się udało, Lewica nie umie się skutecznie chwalić i pokazywać swojej politycznej sprawczości. Co gorsza dla Lewicy, zdarza się, że oklaski za ich pomysły i projekty zbierają Koalicja Obywatelska i Donald Tusk. Największy koalicjant co jakiś czas z chęcią podbiera bowiem projekty lub pomysły z lewicowej agendy. Wprowadza je potem w życie i pokazuje, że nie ma potrzeby głosować na małą i słabą Lewicę, skoro można popierać dużą, silną i co najważniejsze sprawczą Koalicję Obywatelską.

Razem vs. Nowa Lewica

I właśnie to jest dzisiaj głównym powodem ostrego sporu pomiędzy Nową Lewicą a Razem. – Nie akceptujemy faktu, że Lewica jest w tej koalicji domyślnym chłopcem do bicia, któremu niszczy się projekty ustaw i nie przepuszcza kluczowych rozwiązań, a który karnie głosuje za rozwiązaniami ważnymi dla innych partii – irytuje się osoba z władz Razem. I dodaje: – Jeśli sprawy, które są ważne dla Lewicy nie przechodzą, to może czas, żeby przestały przechodzić sprawy ważne dla innych partii – proponuje.

Rozmówcy Interii z Razem mówią wprost: Nie ma przypadku w tym, że Lewica w ciągu raptem dziewięciu miesięcy straciła 60 proc. elektoratu z wyborów parlamentarnych. W ich ocenie wyborca Lewicy jest zły, rozczarowany i sfrustrowany tym, że w działaniach rządu nie widać tego, na co Lewica w kampanii parlamentarnej umawiała się ze swoim elektoratem.

Lista zarzutów jest długa – od braku budowy tanich mieszkań na wynajem, przez status quo w sprawie prawa aborcyjnego, po wzrost kosztów życia zwłaszcza dla najbiedniejszych Polaków. Razem oczekuje m.in. zmiany kształtu umowy koalicyjnej tak, żeby znalazły się w niej konkrety dotyczące postulatów Lewicy. Tylko wtedy – w ocenie Razem – trzy centroprawicowe partie nie będą w stanie dalej zwodzić Lewicy.

Mówi polityk z kierownictwa Razem: – Jako Lewica musimy mówić o swoim programie i swoich interesach dużo ostrzej niż dotąd. Kluczowe jest to, żeby Lewica nie zawodziła ludzi, którym coś przed wyborami obiecaliśmy. Bo jeśli będzie ich zawodzić, to w kolejnych wyborach znajdzie się pod progiem. Na mniejszą, cichszą i pokorniejszą Platformę, która nie bardzo wiadomo, po co jest, nikt nie będzie głosować.

Dlatego też formacja Adriana Zandberga i Magdaleny Biejat grozi Nowej Lewicy opuszczeniem koalicji i klubu parlamentarnego. Koalicji, co najciekawsze, w ramach której Razem nie weszło do rządu. Od ponad pół roku partia jest jednocześnie w koalicji rządzącej i w opozycji do rządu. To zaś jeden z kluczowych zarzutów Nowej Lewicy wobec politycznych partnerów.

Polityk z władz Nowej Lewicy: – Razem niektóre projekty i działania rządu wspiera, ale coraz częściej je kontestują. A przecież my w tym rządzie jesteśmy, dajemy mu twarz i wiarygodność. Oni kontestują tym samym również nas. Tak być nie może. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: quo vadis, Lewico.

Twarzą w twarz na klubie Lewicy

Konsumpcja Lewicy przez Koalicję Obywatelską już jest widoczna. Tylko nie mówimy tutaj o transferach znanych polityków, ale o przejmowaniu elektoratu i elementów programu. To jest dla nas wyrok śmierci

~ Posłanka Nowej Lewicy

– Razem jest sektą. To są ludzie, którzy nigdy w życiu normalnie nie pracowali – albo są dziećmi bogatych rodziców, albo pierwszy raz znaleźli się w polityce – wścieka się prominentna polityczka Nowej Lewicy, którą pytamy o konflikt jej formacji z Razem. – Gadanie, że odejdą to tylko gadanie. Przecież masa ich ludzi jest pozatrudniana u nas. Oni czekają, aż my ich wywalimy z koalicji, żeby móc ustawić się w roli biednej ofiary i lamentować, że lewica nie działa wspólnie – dodaje nasza rozmówczyni.

Inna z naszych rozmówczyń, posłanka Nowej Lewicy, jest nieco bardziej powściągliwa w ocenie: – Sytuacja łatwa nie jest, jednak nikomu nie opłaca się rozwód. Współpraca mocno się skomplikowała, ale samo rozejście nie stanowi remedium. To trudny mariaż, ale ani my, ani Razem na zerwaniu koalicji nie zyskamy. W najbliższym czasie szykuje się kilka głosowań nad projektami rządowymi, które mogą nas poróżnić – np. projekt dot. bezpieczeństwa na granicy. To będzie chwila prawda dla losów dalszej współpracy.

Wielu z naszych rozmówców uważa za absurd, że spory między obiema partiami trzeba wyjaśniać na wyjazdowym posiedzeniu klubu, skoro politycy obu formacji współpracują na co dzień, a dopiero co widzieli się w Sejmie. – Będzie się działo – przewiduje jeden z liderów Nowej Lewicy. – Pierwsze spotkanie mamy w piątek, potem najpewniej kolejne. Jest dużo tematów do omówienia – to już głos z kierownictwa Razem.

Biedroń i Czarzasty zostają. Na razie

Zaostrzający się konflikt z Razem to jednak tylko część problemów Nowej Lewicy. W samej partii powyborcze nastroje są minorowe, niezadowolenie z pozycji ugrupowania w rządzie duże, a niepewność przyszłości zauważalna.

Dwaj współprzewodniczący Nowej Lewicy: Robert Biedroń i Włodzimierz Czarzasty/Jacek Domiński/Reporter

Jak dowiedziała się Interia, świadom napięć w partii do dyspozycji zarządu Nowej Lewicy oddał się jeden ze współprzewodniczących – Włodzimierz Czarzasty. Miało to miejsce podczas nieformalnego spotkania partyjnych władz. Osoby znające przebieg tego spotkania mówią nam jednak, że partyjni koledzy odwiedli wicemarszałka Sejmu od tego pomysłu, tłumacząc że w obecnej sytuacji partia nic by na tym nie zyskała.

– Nasza siła w koalicji rządzącej jest de facto związana z Czarzastym. To on ustalił większość rzeczy z Tuskiem, czyli najważniejszym człowiekiem w rządzie i w koalicji. Gdybyśmy pozbyli się teraz Czarzastego, to sami podcięlibyśmy gałąź, na której siedzimy – wyjaśnia polityk z kierownictwa Nowej Lewicy. I dodaje: – Pewne rzeczy muszą przez nas zostać dowiezione i gwarantem tego jest Czarzasty. Tusk go zna i się z nim liczy. Nikt nowy nic by dla Lewicy nie załatwił, bo miałby zbyt słabą pozycję w relacjach z Tuskiem. Wszyscy wiemy, jakim graczem jest Tusk i jak rozstawia ludzi po kątach.

W Nowej Lewicy słyszymy, że decyzja jest jasna: Nowe władze zostaną wybrane zgodnie z planem, czyli w październiku 2025 roku. Od podjętej wówczas decyzji – mówią nam politycy Nowej Lewicy – będzie zależeć przyszłość całej formacji. Do tego czasu partią kierują Biedroń i Czarzasty. Z naszych informacji wynika, że żaden z nich nie zamierza ubiegać się o ponowny wybór na stanowisko współprzewodniczącego partii. Obaj mieli to zadeklarować kolegom i koleżankom z partii.

Jest szansa na nowe otwarcie – mówi nam jedna z liderek Nowej Lewicy. Podkreśla, że nikt nie chce zmiany władzy teraz, bo jest świadomość, że nic by to nie pomogło. – Trzeba przeczekać rok i przyszłoroczne wybory prezydenckie, które nie będą spektakularnym sukcesem Lewicy. Zmiana władzy teraz albo na jesieni spowodowałaby, że nowe kierownictwo od razu dostałoby hipotekę w postaci kiepskiego wyniku w wyborach prezydenckich – mówi polityczka.

„Konsumpcja przez KO już jest widoczna”

Jest jednak jeszcze drugi palący temat, a mianowicie rozliczenie tzw. trójskoku wyborczego, który wpędził Lewicę w obecne kłopoty, oraz wypracowanie strategii naprawczej, która ma dać nadzieję, że w 2027 roku partia ponownie wprowadzi swoich ludzi do parlamentu.

Z informacji uzyskanych przez Interię wynika, że rozliczenia i nowe strategie działania będą musiały poczekać. Najpewniej do końca tego roku. Powód jest prosty: Lewica na początku września zamierza zlecić kompleksowe badania elektoratu, a także wizerunku partii, jej programu, liderów oraz liderek. Same badania, przygotowanie towarzyszącego im raportu i wyciąganie z tego wniosków ma potrwać dwa do trzech miesięcy.

Nie akceptujemy faktu, że Lewica jest w tej koalicji domyślnym chłopcem do bicia, któremu niszczy się projekty ustaw i nie przepuszcza kluczowych rozwiązań, a który karnie głosuje za rozwiązaniami ważnymi dla innych partii

~ Polityk z władz Razem

Wtedy też rozliczymy ten trójskok wyborczy, zrobimy grubą kreskę, opracujemy nową strategię i rozpoczniemy kampanię prezydencką – mówi nam polityk Nowej Lewicy z rządu. Jak dodaje, „okazało się, że nic nie wiemy ani o sobie, ani o naszym elektoracie i musimy dowiedzieć się, dlaczego tego nie wiemy”. – Jeśli mamy coś lub kogoś zmieniać, to musimy zmienić na lepsze i z pomysłem. A na razie nie wiemy nawet, na czym stoimy jako partia – rozkłada ręce jedna z posłanek ugrupowania.

Z drugiej strony pojawiają się głosy, że do końca roku jest jeszcze mnóstwo czasu, a Lewica musi jakoś funkcjonować tu i teraz. Jeśli nie jest w stanie wprowadzić strategii naprawczej od razu, to musi przynajmniej minimalizować straty, żeby pod koniec roku było jeszcze co ratować. W kierownictwie partii słyszymy, że Nowa Lewica zamierza działać znacznie bardziej stanowczo na forum rządu.

– Postawimy pewne kwestie na ostrzu noża. Przede wszystkim związki partnerskie, zmiany w prawie aborcyjnym, mieszkania na tani wynajem oraz wycofanie się rządu z kredytu 0 proc. – wylicza nam jeden z ważnych polityków Nowej Lewicy.

Musimy zacząć dowozić kluczowe tematy dla naszych wyborców – deklaruje jedna z posłanek formacji Biedronia i Czarzastego. W przeciwnym razie – tłumaczy – nic dziwnego, że będą zirytowani i rozczarowani, co przełoży się na ich odpływ do innych partii, które zagwarantują im większą sprawczość. Zwłaszcza do jednej. – Konsumpcja Lewicy przez Koalicję Obywatelską już jest widoczna. Tylko nie mówimy tutaj o transferach znanych polityków, ale o przejmowaniu elektoratu i elementów programu. To jest dla nas wyrok śmierci – przestrzega nasza rozmówczyni.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.