W czwartek 13 czerwca Małgorzata Paprocka została nową szefową Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Zastąpiła na tym stanowisku Grażynę Ignaczak-Bandych, która podała się do dymisji. Jako oficjalny powód podano problemy zdrowotne.

Zobacz wideo Małgorzata Paprocka: Nie widzę potrzeby ograniczania obecności prezydenta wśród ludzi

Podczas uroczystości wręczenia nominacji nowej szefowej, prezydent Andrzej Duda odznaczył Grażynę Ignaczak-Bandych Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w służbie państwu i społeczeństwu. Wyjaśnił, że chodzi o długoletnią służbę państwu i związanie życia ze służeniem Rzeczypospolitej i jego społeczeństwu.

Kulisy odejścia Ignaczak-Bandych z Kancelarii Prezydenta RP. „Mastalerek ją załatwił”

Tygodnik „Polityka” opisał w niedzielę kulisy odejścia Ignaczak-Bandych z Pałacu Prezydenckiego. – Pani minister zachowuje się jak kierowniczka sklepu z PRL. Idzie jak taran i z nikim się nie liczy. Myśli, że jest pępkiem świata, że jest zaraz po prezydencie. Wrzeszczy na ludzi, chce kontrolować na potęgę, także ministrów, plotkuje, obmawia nieobecnych, mści się na tych, którzy mają inne zdanie na jakikolwiek temat – powiedziała osoba „wysoko postawiona” w Kancelarii Prezydenta RP. Jeden z pracowników powiedział, z kolei, że „strofuje, nie znosi sprzeciwu, odpytuje”.

Według informatorów „Polityki” powodem dymisji miał być między innymi „ostry konflikt” z szefem gabinetu prezydenta Marcinem Mastalerkiem, który miał nie liczyć się z jej zdaniem. – Mastalerek ją załatwił, bo w donoszeniu jest po prostu lepszy – powiedział informator.

Jak przekazali rozmówcy tygodnika, niektórzy nazywali byłą szefową kancelarii prezydenta „drugą damą”. „Miała obstawę większą niż prezydentowa. Asystentki odbierały paczki, które przychodziły do niej z internetowych sklepów, a bywało, że kierowcy wozili zwroty, kiedy coś źle na niej leżało” – czytamy. – Jeśli [na zdjęciu – red.] wyszła nie tak, jak by chciała, choć prezydent wyglądał doskonale, wydawała zakaz publikacji. Takie autoryzacje to raczej przywilej pary prezydenckiej – zaznaczył rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.

Sekretarki Ignaczak-Bandych też rzekomo nie miały łatwo. – Miała długi gabinet z podwójnymi drzwiami i wrzeszczała do nich, że kawa jest za zimna. Wpadały spanikowane, dopytując, czy coś się stało, bo nie usłyszały. Gdy wchodziła do innych biur, sekretarki bladły i stawały na baczność. Potrafiła bezpardonowo skrytykować ich wygląd czy długość spódnicy. Niektóre brały zwolnienia lekarskie  – relacjonował rozmówca „Polityki”.

Ignaczak-Bandych: Będę musiała się bronić

„Na zebraniu, na którym Ignaczak-Bandych ogłosiła decyzję o dymisji, zapadła wymowna cisza. Nikt o nic nie dopytywał, nie żałował, nie namawiał, by zmieniła zdanie. Niektórzy po prostu odetchnęli z ulgą” – opisuje tygodnik.

Była szefowa Kancelarii Prezydenta RP ma jednak inne zdanie na ten temat. – Jeśli to byłaby prawda, to nie żegnałyby mnie dziś dziesiątki ludzi. Przyszło około 150 osób z kwiatami i podziękowaniami za współpracę – powiedziała „Polityce”. Dodała, że doniesienia są „nieuczciwe” i „będzie musiała się bronić”.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.