Spotkanie Milanu z Liverpoolem było zapowiadane jako jeden z hitów pierwszej kolejki fazy ligowej Ligi Mistrzów. Obie drużyny łącznie aż 13 razy wygrywały Ligę Mistrzów (wcześniej Puchar Europy). Gracze z San Siro niedawno pokonali we włoskiej Serie A Venezię aż 4:0. The Reds z kolei sensacyjnie przegrali z Nottingham 0:1. W poprzednich trzech starciach na własnym podwórku natomiast okazywali się lepsi od przeciwników. Wydaje się, że spotkanie z Milanem było doskonałą okazją na rehabilitację dla klubu z Anfield.

Liverpool odrobił straty

Jednak to Milan kapitalnie rozpoczął rywalizację z Liverpoolem. Od pierwszego gwizdka arbitra ruszył na drużyną prowadzoną przez Arne Slota i w 3. minucie zasłużenie wyszedł na prowadzenie. Wynik otworzył Christian Pulisic. Później mecz jeszcze bardziej przybrał na intensywności, lecz początkowo goście nie potrafili zagrozić ekipie z Mediolanu. W 17. minucie The Reds przeprowadzili jednak akcję, po której mogło być 1:1. Z około ośmiu metrów Mohamed Salah huknął w poprzeczkę.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Sześć minut później Liverpool wyrównał. Z rzutu wolnego dośrodkowywał Trent Alexander-Arnold, a bramkę zdobył Ibrahima Konate. To było zasłużone trafienie dla angielskiego zespołu.

Liverpool się rozhulał, a niedługo później po raz drugi w poprzeczkę tego dnia uderzył Salah. W 43. minucie jego drużyna wyszła na prowadzenie. Ponownie gol padł po stałym fragmencie gry. Tym razem z rzutu rożnego dośrodkowanie wykonywał Konstantinos Tsimikas, a do piłki najwyżej wyskoczył Virgil van Dijk. Do końca pierwszej części spotkania wynik się nie zmienił.

Milan się nie podniósł

Początek drugiej połowy przyniósł bolesną stratę dla gospodarzy. Boisko musiał opuścić Mike Maignan. Bramkarz już w pierwszych 45 minutach nie wyglądał pewnie i coś mu dolegało. Po wznowieniu gry po jednej z akcji było oczywiste, że musi zostać zastąpiony przez zmiennika, którym był Lorenzo Torriani.

Milan nie miał wielu argumentów, by przeciwstawić się Liverpoolowi. Co prawda w 59. minucie w polu karnym upadał Alvaro Morata, ale sędzia nie wskazał na jedenasty metr. Goście natomiast potrafili zagrozić Włochom i w 67. minucie podwyższyli prowadzenie na 3:1. Cody Gakpo zagrywał w pole karne, a perfekcyjnym strzałem piłkę w siatce umieścił Dominik Szoboszlai. To udokumentowało przewagę The Reds w tym starciu.

W końcówce Rossoneri mogli zdobyć bramkę kontaktową, ale Matteo Gabbia uderzył piłkę głową nad poprzeczką. Wtedy stało się jasne, że gospodarzom już trudno będzie odrobić straty. Arbiter przez wiele przerw doliczył sześć minut do końca rywalizacji, lecz nic wielkiego się już nie wydarzyło. Liverpool zasłużenie zwyciężył, wygrywając 3:1.

Udział
© 2024 Wiadomości. Wszelkie prawa zastrzeżone.